XXIV

2.3K 215 1
                                    

Włożyłam telefon do kieszeni i byłam gotowa do wyjścia. Tata na siłę chciał mnie podwieźć, jednak ja upierałam się,że pójdę na pieszo. Musiałam jeszcze pomyśleć. Wiem,że za dużo myślę, jednak to mój świat. Świat Emilly, który oddałabym za darmo.

Wyszłam za drzwi i ruszyłam. Na dworze było jeszcze jasno, więc bez obaw przemierzałam wolnym krokiem drogę do domu Jess. Nie śpieszyłam się. Nie miałam do czego. Robię to z własnego przymusu i naprawdę chciałabym tylko ją pożegnać i uciec ale nie chcę robić jej przykrości. Sama bym nie chciała,by ktoś mi tak zrobił. Niby zwalniałam coraz bardziej, jednak cel zdawał się sam do mnie podchodzić. Przed samym budynkiem, moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Stałam i patrzyłam na domofon, z którego numer 9 wydawał się jakby jaśniejszy.

- Dalej dziecko, co tak stoisz. - burknęła za mną starsza kobieta. Obiła się o mnie barkiem i otworzyła kluczami drzwi do klatki. Wzięłam głęboki oddech i gdy tylko otworzyła drzwi weszłam za nią. Wlokłam się na trzecie piętro bloku. Już na schodach widziałam tą okropną 9. Już miałam zapukać, gdy nagle drzwi otworzyły się. Roześmiana Jess krzyczała coś w stronę salonu, a gdy odwróciła głowę odskoczyła i pisnęła. Nie wiedząc co robić zaśmiałam się nerwowo. Ona również zaczęła się śmiać.

- Myślałam,że już nie przyjdziesz. - zatrzasnęła mnie w uścisku. Tak dobrze było się do niej przytulić. Do mojej byłej przyjaciółki, za którą w głębi duszy tęskniłam. Nie okazywałam tego,jednak tak było.

- A jednak przyszłam. - odsunęłam się od niej.

- Wejdź. - zaprosiła mnie gestem ręki do środka. Wkroczyłam niepewnie i zatrzymałam się w korytarzu. Słyszałam ten głos. Stuart już tu był, a ja nie chciałam już go widzieć. Chciałam zapomnieć. - No dalej, do salonu. - poganiała mnie. Przekroczyłam próg pokoju i przywitałam się spuszczając wzrok. Usiadłam na oddalonym od zajętej sofy krześle.

- No to jesteśmy w komplecie. - klasnęła w dłonie Jess. - No to ruszamy tyłki i lecimy do kina. - zaśmiała się i popędziła nas na korytarz. Jako ostatnia przeszłam przez próg i milcząc szłam za nimi. Co jakiś czas odpowiadałam pojedyńczymi słowami na jakieś pytanie Jess ale tak to wolałam milczeć. Nie mogłam patrzeć na Stuarta idącego centralnie przede mną, który bawił się w najlepsze. Chciałam jego szczęścia jak najbardziej, jednak nie chciałam żeby mnie olewał. Wiem, miał takie prawo, bo przecież on nic do mnie nie czuję,nie mogę tego od niego wymagać.

Dotarliśmy do kina. Zgodziłam się na ich wybór. Szliśmy na jakiś film akcji. Organizatorka, rozdała nam kolejno bilety z numerem sali, siedzenia i rzędu. Gdy wkroczyliśmy na salę i znaleźliśmy prawidłowy rząd, okazało się,że moje miejsce jest obok miejsca Stuarta. Obiecałam sobie,że podczas seansu, zajmę się filmem i nie będę na to zwracać uwagi. Usiadłam na krzesełku i przycisnęłam się do prawego boku, ponieważ z lewej siedział on. Może niezbyt normalnie to wyglądało ale tak chciałam. Podczas świetnego filmu, od którego nie mogłam oderwać wzroku,nie myślałam o niczym co w dzisiejszym dniu mnie gnębiło. Co mnie zaskoczyło, to to,że córka głównej bohaterki była chora na bulimię. Jednak mało było o niej mowy w filmie. Niestety. Gdy ją widziałam,jak się wykańcza, coś chwytało mnie za serce. A gdy na samym końcu zmarła, łyzy same leciał mi z oczu, jednak próbowałam to ukryć.

Po skończonym seansie, chowałam twarz we włosach, ponieważ gdy płaczę,jestem cała czerwona.

-No to co? Pizza? - zapytała ochoczo Jess. Wszyscy się zgodzili i od razu zaczęli iść w stronę najbliższej pizzeri. Udało mi się zaciągnąć Jess na bok.

- Słuchaj, ja muszę już iść. - powiedziałam cichutko.

- Jak to? Już? - Spojrzała na mnie. Nieszczęsnym trafem stałyśmy pod oświetlonym budynkiem, gdzie światło padało mi na twarz. - Emi, ty płakałaś? - przejęła się.

- Nie, nie. Po prostu, ja mam zakaz i muszę być w domu w tej chwili. Przepraszam. - Ominęłam ją i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Obejrzałam się i widziałam jak Jess dołącza do grupy. Założyłam kaptur bluzy na głowę i zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu. Czy byłam jeszcze przejęta tym filmem, czy po prostu miałam zły dzień. Nagle ktoś chwycił mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę.

- Jess, ja na prawdę muszę iść. - Wyszarpnęłam się i znów szłam w moją stronę.

- Emilly, co ty wyprawiasz!? - spytał z wyrzutem Stu. Odwróciłam się, nie kryjąc na mojej twarzy zdziwienia. - Ona za chwilę wyjeżdża. To miał być jej najlepszy, ostatni dzień tu, a ty.. a ty płaczesz? - zorientował się.

- Nie! -krzyknęłam i otarłam bluzą oczy i znów skierowałam się w stronę domu. On minął mnie i stanął mi na drodze.

- Do cholery Emilly co ci jest? - wypalił trząsając mnie lekko za ramiona.

- Po prostu muszę iść. Okej? - chciałam go ominąć, leczo on blokował mnie nieugięcie.

- Ty znów zaczynasz z tym? - spytał.

- Nie i to nie twoja sprawa Stuart. - odpowiedziałam już spokojnie i z wyrzutem spojrzałam się na niego. - Odczep się. - dodałam. - Wcześniej cię nic nie obchodziłam. Po tym wydarzeniu w parku nie odezwałeś się ani słowem. Jesteś złamanym idiotom. Dopiero teraz się mnie czepiasz jak rzep jakiś. - machałam rękoma. - Już dla mnie jesteś nikim i dobrze,że jutro mnie tu nie będzie.

Stałam trzęsąc się z nerwów i pociągałam nosem co chwila. Nie chciałam tego powiedzieć, naprawdę. Widząc jego wyraz twarzy,którego nie umiem określić zebrały się we mnie wyrzuty. Już chciałam go przeprosić jednak coś mnie blokowało. Po prostu milczeliśmy.

- Nie.. - zaczął i od razu zaciął się. - Nieważne. - ominął mnie i ruszył w swoją stronę, a ja miałam ochotę się zabić.

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz