Rozdział 28

1K 75 0
                                    

- Co masz nam do powiedzenia? -spytałam od razu.
- Twój ojciec przyśle nam do pomocy kilku swoich wojowników. Będę tu już jutro aby zapoznać się z tym co potrafimy.
- Cudownie...
- Musimy zrobić na nich jak najlepsze wrażenie.
- Niestety.
- Trzeba będzie powiedzieć o tym reszcie.
- Wiadomo w okolicach jakiej godziny tu będą?
- Koło południa.
- Dobrze, będziemy mieli trochę czasu na przygotowanie pozostałych.
Jak ja tego nie chce- pomyślałam.- chce wrócić do mojego starego życia, kiedy nie musiałam się niczym martwić, miałam rodzinę. Wtedy wszystko było łatwiejsze, dużo łatwiejsze.

- Zbiórka!!! -krzyknął Jece.
W kilka sekund przed nami utworzył się dwuszereg.
- Od początku wiedzieliście na co się piszecie, ten czas nastał wcześniej niż myśleliśmy. Dziś przybędą tu wojownicy od króla. Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Dlatego że dowiedzieliśmy się że niedługo nasz przeciwnik tu przybędzie.
Na twarzach kilku osób zobaczyłam strach, nie dziwię się im.
Gdy Jece skończył mówić, Ryle zaczął im tłumaczyć jak powinni się zachować. W pewnej chwili na niebie zobaczyłam coraz to wyraźniejsze sylwetki. Już po chwili mogłam zobaczyć że postacie mają takie same skrzydła co Ryle i Jece.
- Już tu są- powiedziałam cały czas patrząc w niebo.
Pozostali też tam spojrzeli, nie wyglądali na zachwyconych. Gdy wylądowali przed nami poczułam dziwne uczucie, jakbym znalazła się wśród swoich.
- Ty na pewno jesteś Angela?
Zwrócił się do mnie ten na przodzie, miał zielone oczy i krótkie brązowe włosy oraz lekki zarost.
- Tak.
Ukłonił się przede mną, pozostali zrobili to samo.
- Ja jestem Valentain, a to twoja armia- wskazał ręką pozostałych. - Wy jesteście Ryle i Jece?
- Tak.
- To zaszczyt was poznać.
Uśmiechnęłam się.
- Może lepiej przejdę do rzeczy- zauważył. - Z tego co nam powiedziano niebawem nasz największy wróg ma nas zaatakować. Wy jeszcze nie jesteście dostatecznie przygotowani, my jesteśmy tu aby wspomóc was w walce. Jednak za nim to zrobimy musimy wiedzieć ba czyn stoimy.
Zaczęłam mówić o tym czego zdążyliśmy się już nauczyć.
- Całkiem nieźle jak na brak doświadczenia w takich rzeczach. Spodziewałem się że będzie dużo gorzej.
Przynajmniej jest szczery.
- Puki co możecie trenować dalej. A i my znajdziemy sobie miejsce do spania.
Skineliśmy głową, oni poszli w swoją stronę, a my do domu.
Wydaje się miły- pomyślałam.
Zobaczymy- usłyszałam jednocześnie Ryla i Jeca.
- Nie długo trzeba będzie zrobić trening- powiedziałam na głos.
- Nie chce mi się- zrzędził Jece.
- Dzisiaj nie twoja kolej- zauważyłam.
- Więc kto dzisiaj?
- Mogę ja- powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Chcesz?
- Dlaczego nie- wzruszyłam ramionami. - Najpier coś zjem.
Skierowałam się do kuchni, obaj poszli za mną.
- Gdzie jest Mei?-spytałam.
- Nie wiem, po tym jak rozmawialiśmy z nią wieczorem więcej jej nie widziałem -powiedział Ryle.
- Ja też.
- Dziwne.
Szybko coś zjadłam i wyszłam na zewnątrz. Nasi gdy tylko mnie zobaczyli ustawili się i byki gotowi do treningu. Na jednym z drzew zobaczyłam obserwującego każdy mój ruch Velentaina. Starałam się nie zwracać na niego uwagi i normalnie prowadzić trening. Było to trudne ponieważ cały czas czułam na sobie jego czujne spojrzenie. Po prawie dwóch godzinach skończyłam trening i mogłam wrócić do domu.
Bardzo ładny trening- usłyszałam w głowie.
Dziękuję- odpowiedziałam mu.
Nie chciałam teraz z nim rozmawiać, chciałam wziąść gorącą kąpiel. Po wejściu do domu poszłam od razu do łazienki.
- Będziesz brać kąpiel? -spytał Ryle gdy nalewałam wodę.
- Tak.
- Mogę ją wziąść razem z tobą?
Mimowolnie się uśmiechnęłam i zarumieniłam, nigdy wcześniej nie braliśmy wspólnej kąpieli.
- Jeśli chcesz.
- Bardzo chce.
Przytulił mnie od tylu i pocałował w policzek. Odwróciłam się do niego i pocałowałam, jego ręce znalazły się na moich biodrach -lekko je ścisnął. Zaśmiałam się i odsunęłam od niego. Zaskoczony jęknął.
- Chce zamknąć drzwi.
Zrobiłam to i od razu poczułam jak Ryle pomaga mi zdjąć bluzkę. -Spokojnie- zaśmiałam się.
Zdjęłam buty i od razu zrobiłam się niższa, chłopak zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy.
Szybko pozbyliśmy się naszych ubrań i weszliśmy do wanny. Musiała siedzieć pomiędzy jego nogami abyśmy się zmieścili. To najprzyjemniejsza rzecz jaka mi się ostatnio przydarzyła. Oparłam się o niego, oplutł mnie ramionami wokół pasa przyciągając bliżej o siebie o im ile to w ogóle możliwe.
- Kocham Cię- szepnął mi do ucha.
- Ja Ciebie też.
-To nie czas na takie przyjemności- usłyszałam głos Valentaina.
-Z łaski swojej zajmij się czymś innym.
-Mam sobie odpuścić takie widoki? Nie ma mowy.
- Won mi stąd.
- Kochnie wszystko w porządku?-zapytał zaniepokojony Ryle.
- W jak najlepszym - ziewnęłam.
- Chodźmy się już położyć, co Ty na to?
- To dobry pomysł.
Wyszliśmy z wanny i szybko się wytarliśmy. Po wejściu do łóżka, przytuliłam się do niego i zadziwiająco szybko zasnęłam. Wcześniej nie czułam że jestem aż tak zmęczona.

Jesteśmy aniołami Where stories live. Discover now