Rozdział 8

1.8K 132 1
                                    

Od teraz żyłam z Jecem w pokoju przykuta do łóżka. Nienawidziłam go za to. Rozkuwał mnie gdy musiałam iść do łazienki. Nie wiem co się stało z Rylem nie widziałam go ani nie słyszałam, trochę mnie to niepokoiło.

Na początku nie mogłam spać, ale teraz już nie było tak źle. W nocy często mnie przytulał. Musiałam ciągle być tylko w bieliźnie, bo lubił mnie dotykać i patrzeć na moje ciało.

- Ciągle się na mnie złościsz? -spytał gdy zasypiałam.

Nie odpowiedziałam, przesunął się do mnie.

- Wiem źle zrobiłem ale nie mogłem się powstrzymać.

- Powtarzasz się.

- Co mam zrobić abyś się nie gniewała?

- No nie wiem wypuścić mnie!

- Tego na razie nie zrobię.

- To chociaż daj mi się ubrać.

- Jutro przyniose Ci jakieś twoje ubrania. Coś jeszcze kotku?

- Możesz mnie rozkuwać na dłużej niż wyjście do łazienki?

- Zastanowię się.

- To chociaż przykuj mnie w innym miejscu.

- Na to mogę się spokojnie zgodzić, a co do twojej poprzedniej prośby, musisz być grzeczna.

Objął mnie, jego ręką wylądowała przy biuście czekał na moją reakcję. Nic nie zrobiłam, zaczął schodzić niżej na chwilę zatrzymał się przy pępku ale zszedł jeszcze niżej. Zatrzymał się znowu gdy miałam odetchnąć już jego rękę.

- Bardzo dobrze.

Podniósł mój podbródek tak że spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie łagodnie z... miłością o ile to jest w ogóle możliwe, ale kryło się w nich też pożądanie. Zaczął się powoli zbliżać, pocałował mnie ale nie tak jak zwykle, delikatnie i namiętnie. Zaskoczył mnie tym, jego ręką oplotła mnie ale tylko po to żeby przesunąć mnie bliżej.
- Chyba nie jestem aż taki zły? -spytał gdy się odsunął.
- Różnie z tobą bywa.
- Uznam to za komplement.
- Jak wolisz.
Przytulił się do mnie, po chwili usłyszałam jak chrapie. Miałam wolną rękę przeszukałam mu kieszenie i znalazłam to czego szukałam, kluczyk do kajdanek i drugi do drzwi. Rozpięłam kajdanki, Jece zaczął coś mamrotać myślałam że się budzi ale on przekręcił się na drugi bok ułatwiając mi ucieczkę. Na palcach podeszłam do drzwi i otworzyłam je, po wyjściu z pokoju zamknęłam je z powrotem. Nie byłam świadoma że przez cały czas wstrzymywałam oddech. Podeszłam do szafy i ubrałam się w jeansy, czarną bluzkę i skórzaną kurtkę oraz swoje buty. Zajrzałam do pokoju Ryla, był zdemolowany ale jego nie było, zauważyłam ślady krwi. Wyszłam z pokoju i z mieszkania, nie wiedziałam gdzie iść. Chwilę chodziłam po mieście bez celu na, początku myślałam żeby pójść na policję ale stwierdziłam że mi nie uwierzą. Poszłam do mojego starego domu, po chwili pukania otworzyła mi staruszka.
- O Angela w czym mogę Ci pomóc?
- Mogę prze jakiś czas tu przenocować?
- Proszę wejdź, co się stało i tak oczywiście.
- Dziękuję.
Weszłam do środka, ona zamknęła drzwi na klucz, poszłyśmy do salonu usiadłam w fotelu a ona na przeciwko mnie.
- Co się stało moje dziecko?
- Pamięta pani tych dwóch chłopaków którzy tu byli ze mną poprzednim razem?
- Oczywiście.
- Ten z czarnymi włosami zrobił coś temu drugiemu, a mnie przetrzymywał w swoim pokoju przykutą do łóżka.
- Jezu to straszne.
- Dzisiaj udało mi się uciec, ale on będzie mnie szukał. Nie wiem co zrobić... - zaczęłam płakać.
- Zrobię wszystko co mogę aby Ci pomóc, dobrze że do mnie przyszłaś. Byłaś na policji?
- Nie, boję się że mi nie uwierzą.
- Musimy to zgłosić.
- Wiem... boję się że on mnie znajdzie jak będę tam iść.
- Teraz odpocznij, jutro coś wymyślimy.
- Dziękuję pani.
Delikatnie mnie przytuliła, poszłam do swojego starego pokoju. Przejrzałam jeszcze swoje stare rzeczy, znalazłam zdjęcia moje z rodziną i przyjaciółmi. Aż łza mi się w oku zakręciła, a wspomnienia wróciły. Bałam co stało się z Rylem. Znowu zaczęłam płakać, wtuliłam się w poduszkę żeby to stłumić. Tak jakimś sposobem zasnęłam.
***
Minął tydzień, na posterunku złożyłam zeznania, powiedzieli że zrobią co w ich mocy aby go ukarać. Gdy podałam adres zobaczyłam strach w oczach komendanta i zostałam prawie że wyrzucona z komisariatu. Bali się go? Kim on jest?
Odpowiedziałam o wszystkim babci, tak ją teraz nazywałam, stała się dla mnie najbliższą osobą. Często rozmawiałyśmy, opowiadała mi o tym gdzie poznała moich rodziców, co o nich wiedziała.
- Zawsze myślałam że coś ukrywają. Nie myliłam się.
- Co ukrywali?
- Tak na prawdę to całe ich życie było wielkim kłamstwem, nikt nie znał prawdy o nich. A teraz na pewno nikt jej nie pozna, ja też.
Zaskoczyła mnie tym.
- Chcesz herbaty? -spytałam.
- Chętnie.
- Zaraz przyniosę.
Poszłam do kuchni nastawić wodę, po zrobieniu herbaty zaniosłam ją do salonu. Usiadłam z powrotem w fotelu. Babcia była przestraszona, trzęsły jej się ręce.
- Babciu wszystko w porządku?
W jej serce trafił sztylet.
- Babciu!
Podbiegłam go niej, zaczęłam płakać znowu straciłam najbliższą mi osobę. Ktoś zablokował mi ręce od tyłu i zmusił że podniosłam się z kolan.
- Byłaś niegrzeczna - powiedział Jece.
- Nie musiałeś jej zabijać!
- Ty mnie do tego zmusiłaś, gdybyś nie uciekła tutaj ona teraz by żyła.
Próbowałam się wyrwać, umocnił uścisk.
- Pora wracać do domu.

- Znowu ucieknę.

- Wątpię, a nawet jeśli to cię znojdę i nie będę już taki miły.

Zaczął prowadzić mnie do drzwi, wyszliśmy na zewnątrz przed domem stał samochód, wrzucił mnie na tylne siedzenie. Ruszylismy, nie jechał tam gdzie zwykle kierował się w kierunku lasu.

- Gdzie ty jedziesz?!

- Do naszego nowego domu.

Próbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte. Na dworze zaczął padać deszcz, ja znowu się rozpłakałam.

- Spokojnie, tu będzie nam lepiej.

Jesteśmy aniołami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz