Rozdział 19

1.2K 101 1
                                    

- Ciągle ci gorąco? -spytał zatroskany Jece.
- Mhm.
Nie miałam siły aby powiedzieć coś więcej, od kilku dni męczy mnie straszna gorączka i jest mi niewyobrażalnie gorąco. Ryle i Jece na zmianę przynoszą mi zimne okłady i pytają się mnie jak się czuje. To że wiatrak cały czas na mnie wieje na największych obrotach nic nie daje. Zimne okłady troszkę mi pomagają ale też bez rewelacji.
- Nie długo powinno jej przejęć- mówił spokojnie Ryle.
- To nie wygląda jakby nie długo miało przejść.
- Ja też się martwię... musimy czekać i o nią dbać.
- Nie ma innego wyjścia?
- Jest jeszcze jeden ale on jest bardzo ryzykowny i stosuje się go tylko w krytycznych przypadkach.
- Czyli jakich?
- Zagrożenie życia.
- Jeszcze jakiś?
- Nie wiem, ja słyszałem tylko o tym.
- Na prawdę się martwię.
- Ja też. Wiem że wszystko będzie dobrze.
Miałam wrażenie że moje zmysły się wyostrzyły, dokładnie słyszałam ich rozmowę przez ścianę. Widziałm więcej szczegółów, czułam wszystkie zapachy. To było dziwne. Ryle wszedł do pokoju z nowym okładem i szybko go zmienił.
- Jak się czujesz?
- Bez zmian.
-Niedługo powinni być lepiej.
- Mam taką nadzieję.
- Podobno nadzieja umiera ostatnia.
- Lubię to powiedzenie.
- Ja też.
Oboje zaśmialiśmy się, ostatnio wszystkim brakowało trochę rozluźnienia. W trakcie śmiechu poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Gdy gwałtownie przestałam się śmiać i załapałam się za klatkę piersiową Ryle zaniepokojony usiadł bliżej i przyłożył swoją rękę w bolące miejsce.
- Lepiej?
- Dużo.
I tak było w miejscu gdzie przed chwilą czułam straszny ból teraz czułam ulgę. Poczułam niesamowitą ulgę, zrobiło mi się chłodniej.
- Co zrobiłeś? -spytałam gdy zabrał rękę.
- Nie jestem pewny, nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiłem.
- W takim razie dlaczego wiedziałeś że to mi nie zaszkodzi? -nie wiem dlaczego ale miałam do niego pretensje.
- To był odruch, poczułem że powinienem to zrobić.
- Dziękuję.
Uśmiechnął się i chciał coś powiedzieć ale w tej chwili zemdlał.
- Jece!!
Krzyknęłam i próbowałam obudzić Ryla delikatnie klepiąc go po policzku. Do pokoju wbiegł Jece.
- Co się stało?
- Ryle zemdlał.
- A ty jak się czujesz?
- Lepiej, on coś zrobił i od razu poczułam się lepiej.
- Zaraz wracam.
Wybiegł z pokoju, po chwili wrócił z zimnym okładem, ja w między czasie położyłam Ryla wygodnie i skierowałem na niego wiatrak. Gdy to robiłam słyszałem jak Jece z kimś rozmawia przez telefon.
- Z kim rozmawiałeś?
- Ze znajomym magiem, ona pomoże nam i powie co się dzieje.
- Kiedy tu będzie?
- Nie długo.
- Można jej zaufać?
- To nasza stara znajoma, już kiedyś nam pomagała i trochę razem przeżyliśmy.
Na chwilę się zamyślił.
- Będzie za jakieś pół godziny do godziny.
- Ok.
Niespodziewanie Jece dał mi krótkiego całusa po czym szybko wyszedł z pokoju. Zanim zrozumiałem co zrobił usłyszałam jak na dole barykaduje się. Mimo woli uśmiechnęłam się. Przecież i tak się przede mną nie ukryje- pomyślałam. Zanim do niego zeszłam, ubrałam się.
- Jece- zawołałam.
Zero odpowiedzi, po woli zeszłam na dół.
- Przecież nic ci nie zrobię.
- Na pewno?
Usłyszałam jakby był obok mnie ale byłam sama.
- Tak, rozumiem że nie mogłeś się powstrzymać. Każdy miewa czasem chwilę słabości.
- Nie jesteś na mnie zła?
- Nie.
Mówiłam spokojnym głosem.
- Na pewno?
- Tak.
Już po woli traciłam cierpliwość.
- A gdy wyjdę będę mógł Cię przytulić?
- No dobrze.
Choć go nie widziałam wiedziałam że szeroko się uśmiechnął. Za sobą usłyszałam ciche kroki, a potem ktoś mnie mocno objął od tyłu. Po woli odwróciłam się i też go objęłam. Po chwili minęła mi chęć uderzenia go. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Jece nie chętnie poszedł otworzyć. W drzwiach stała postać w czarnym płaszczu z kapturem naciągniętym na głowę tak że nic było widać twarzy.
- Wejdź- powiedział Jece.
Postać jakby sunęła po podłodze, gdy zamknął za nią drzwi poczułam jak po całym domu roznosi się aura spokoju. Znów poczułam takie samo uczucie jak gdy Ryle dotknął mnie wcześniej.
- Lepiej?- usłyszałam cichy kobiecy głos w mojej głowie.
Przytaknęłam, Jece zrozumiał co się dzieje.
- Ej ja też chce słyszeć jak rozmawiacie-mówiąc to zrobił urażoną minę.
Obie zaczęłyśmy się śmiać, on też po chwili dołączył.

Jesteśmy aniołami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz