35

7.4K 516 65
                                    

-Już jestem pani profesor. - powiedział Draco wchodząc do różowego gabinetu.
-Zamknij drzwi. - odparła kończąc pisanie czegoś na pergaminie. Gdy ślizgon upewnił się że do pomieszczenia pod peleryną niewidką weszła Hermiona z cichym trzaskiem zamknął potężne drzwi.
-Usiądź proszę. - powiedziała wskazując na miejsce przed biurkiem.
-Drugi raz powtarzać nie trzeba. - usiadł z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Może herbatki?
-Nie trzeba. Po co chciałaś się ze mną zobaczyć?
-Nie jesteśmy na ty, Draco.
-W takim razie czemu mówi pani do mnie po imieniu?
-Jesteś moim uczniem, zwracam się do ciebie tak jak do każdego innego.
-Dobrze, profesor Umridge. - Nagle coś w lewym kącie gabinetu upadło z głośnym trzaskiem. Oboje popatrzyli w tamtą stronę. Na ziemi leżał rozbity dzbanek. W pobliżu nie było nikogo, ale Draco wiedział że musi pogadać z Hermioną o jej ciężkim przypadku niezdarności.
-Hę? Co to było? - kręcono włosa kobieta rozejrzała się po gabinecie. - Nieważne. - dodała, nie będąc do końca przekonana. Słyszałam o twoim wydziedziczeniu.
-To ma pani bardzo dobry słuch, pani profesor. - odparł wciąż mając chytry uśmieszek.
-Czemu to zrobiłeś? - spytała.
-Zrobiłem, co?
-Odszedłeś od rodziny. - Malfoy nic nie odpowiedział. - Ach, to taki wiek, nastolatkowie się buntują i sprawiają problemy.
-Okres buntu przychodzi wraz z okolicznościami, a nie z wiekiem. - w tym momencie Draco zobaczył lekko podnoszący się medalion na szyi Umbridge.
-Nie teraz. - powiedział przez udawany kaszel, mając nadzieje że Hermiona zrozumie. Naszyjnik wrócił na swoje miejsce.
-Coś się stało? - spytała z udawaną troską.
-Chyba jakieś chorubsko mnie bierze. - powiedział kaszląc.
-To może jednak zaparzę ci herbatki z miodem?
-Och, no dobrze. - kobieta wstała i udała się do stolika gdzie przygotowała gorący napój. Po chwili wróciła z herbatą dla ślizgona.
-To przez tą szlamę tak? - spytała gdy Draco napił się łyk napoju.
-Szlame? Nie znam takiego słowa.
-To przez Hermione Granger?
-Nie miała z tym nic wspólnego. Sam tak postanowiłem.
-Ale ta dziewczyna.. Jesteście ze sobą blisko?
-Czy to źle że kogoś lubię?
-Nie, oczywiście że nie. Gdyby nie była szlamą wszystko było by w porządku. -Za kogo ty się uważasz co?! Nie masz prawa tak o niej mówić! - ryknął wstając z krzesła. Przy okazji ręką przewrócił filiżankę herbaty która wylądowała na sukience Dolores Umbridge. Zezłoszczona na ucznia nie odpowiedziała nic tylko szybko zaczęła wycierać napój z ubrania. Zajęta sukienka nie poczuła że medalion zostaje ściągnięty z jej szyi. Zadowolona Hermiona spojrzała na Draco. Miała nadzieje że będzie zadowolony z sukcesu, jednak ten jakby zapomniał o całej misji patrzył groźnym wzrokiem na Umbridge.
-Nie sądziłam że aż tak się zmieniłeś Draconie Malfoyu. - powiedziała ostro gdy zaklęciem wyczyściła sukienkę. - Wyjdź stąd, nie chce cie widzieć na oczy.
-Tak się składa że mamy takie same chęci pani profesor. - powiedział przed wyjściem z gabinetu. Hermiona od razu za Draco ruszyła pustym korytarzem.
-Głupia flądra. - mruknął pod nosem chłopak. Dziewczyna zdjęła z siebie pelerynę.
-Nie zapomniałeś o czymś? - spytała gdy zauważyła że ślizgon nie zwraca na nią uwagi.
-Ach tak! Zapomniałem trzepnąć ją jeszcze jakimś porządnym zaklęciem, dzięki Hermiona. - gdy już miał zawracać, gryfonka go zatrzymała.
-Nie o to chodziło. Zapomniałeś sprawdzić czy zabrałam medalion.
-Jak możesz myśleć w tym momencie o medalionie, jak ta gruba beczka nazwała cie szlamą?!
-Przez parę lat codziennych wyzwisk z twoich ust, zdążyłam się przyzwyczaić. - powiedziała Hermiona. Nagle Draco poczuł ukłucie w sercu. Uświadomił sobie że jeszcze porządnie nie przeprosił za to gryfonki. W tym momencie chciałby się cofnąć w czas i to naprawić. Na jego twarz wpęzł smutek, jednak dziewczyna nic nie zobaczyła, tylko ruszyła przed siebie. Ale czy on mógł za nią podążyć? Czy był jej wart? Zawsze myślał tylko o swoich uczuciach i wiecznie czuł się pokrzywdzony tym ze dziewczyna nie powiedziała mu że go kocha. Może nic do niego nie czuła. Tak było by lepiej. Nie musiał by jej cały czas krzywdzić, a jej życie było by łatwiejsze. Czy ma na tyle odwagi by odpuścić i zawrócić? Czy jest wstanie porzucić swoja pierwszą miłość? Stał i patrzył jak odchodzi. W pewnym momencie się odwróciła.
-Idziesz ze mną? - spytała.
-Idź sama, kiedyś cię do gonie. - powiedział lekko się uśmiechając.
-Jak chcesz, idę do Harrego i razem spróbujemy zniszczyć horkruksa, jeśli to w ogóle nim jest.
Odeszła. Teraz wiedział że jest tchórzem. Czemu nie pójdzie z nią? Czemu ją ot tak zostawi? Jedyną rzeczą jakiej bał się Draco, był on sam. To przed nim samym chciał ochronić Hermionie. Przez tyle lat ją krzywdził, mimo że nie jest za to na niego zła jej blizny na sercu będą na zawsze. Po chwili odwrócił się i poszedł, bojąc się zawrócić.

Harry całe popołudnie spędził siedząc pod drzewem niedaleko jeziora. Nie chciał myśleć o tym co się stało, jednak to wspomnienie cały czas wracało.

-Ginny, możemy porozmawiać? - spytał gdy zobaczył rudowłosą w pokoju wspólnym. Dziewczyna kiwnęła głową. Poszli na błonia, promienie słońca odbijały się w głębi jeziora, a serce Harrego biło szybciej niż zwykle.
-Ginny, ja... Jesteś dla mnie ważna wiesz? - zaczął.
-Hę?
-Kiedy jesteś przy mnie, świat wydaje się inny, lepszy. Wtedy zaczynam dostrzegać naprawdę piękne rzeczy. Chciałbym żeby było tak zawsze. Żebyś była przy mnie.
-Niesamowite. Kiedyś gdy byłeś koło mnie czułam się tak samo. Nawet gdy padał deszcz i cie widziałam, krople spadające z nieba stawały się piękne. Ale teraz już tak nie ma. Wszystkie krople takie same, ponure i szare. Mimo że jesteś przy mnie one nigdy już nie będą piękne. Przepraszam Harry. - powiedziała, a po chwili zniknęła z oczu brunetowi.

Siedział w ciszy, w myślach wciąż powtarzając jej słowa. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył obecności przyglądającej się mu gryfonki.
-Szukałam cię. - odezwała się w końcu Hermiona.
-Dlaczego? - spytał.
-Musze ci coś powiedzieć, ale widzę że nie masz dobrego humoru. Powiedz co cie gryzie Harry.
Brunet z trudnością opowiedział gryfonce historie z Ginny. Dziewczyna patrzyła na niego smutnym wzrokiem. Zaraz wtuliła się w niego mocno, a ten odwzajemnił uścisk.
-Pozwolisz jej odejść? - spytała po krótkiej chwili.
- Kochać to także umieć się rozstać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. - odezwał się. Do końca dnia leżeli pod drzewem w ciszy. Tego właśnie potrzebowali - ciszy, spokoju i obecności przyjaciela.

Dramione //zakończoneDär berättelser lever. Upptäck nu