5

18.5K 1.1K 300
                                    

-Harry! Harry, czekaj! - krzyczała biegnąc w stronę uciekającego przyjaciela. - Pogadajmy!

W tym czasie przed gryfonką pojawił się Marcus. Dziewczyna westchnęła cicho, ale nie spuszczała swojego przyjaciela z oczu, który szybko biegł.

- Marcus, nie mam czasu.. Harry!

- Nie przepuszczę cię do póki się ze mną nie umówisz - powiedział, zagradzając jej droge.

- Eh, ja... Dobra, przepuść mnie. Harry! - Hermiona szybko wyminęła puchona i pobiegła w strone portretu Grubej Damy.

- Hasło.

- Felix Felicis. - Odpowiedziała zdenerwowana gryfonka. Przejście otworzyło się. Weszła do pokoju wspólnego, lecz nigdzie nie zastała przyjaciela. Zdenerwowana usiadła w fotelu. Po chwili do pokoju wspólnego wszedł Ron.

- A to ty.. - powiedziała cicho.

- Wiem że nie jestem Harrym, ale mogłabyś się ucieszyć na mój widok. - Stwierdził siadając koło Hermiony. - Właściwie, jak się czujesz?

- Słabo. Przed wyjściem ze szpitala, pielęgniarka mi powiedziała że dostałam ciężkim zaklęciem.

- Czyli nie zemdlałaś... Jak myślisz kto to mógł być?

- Nie mam pojęcia, ale mam podejrzenia... Coś Malfoy dzisiaj kręcił... Może...

- Narazie to zostawmy. Poszukajmy Harrego, on nam pomoże. Hermiono.. Masz rękę we krwi. - Powiedział wskazując na szary rękaw z plamą krwi. Gryfonka ostrożnie podwinęła rękaw. Gdy odwiązała bandaż, zobaczyła coś co dobiło ją do końca. Na jej przedramieniu widniał wyryty napis 'szlama'. Ron widząc to wstał i ruszył do najbliższej szafki po bandaż. Zawiną go na ręce gryfonki i przytulił ją czule.

- Ron, musimy znaleźć Harrego. - Szepnęła. Weasley rozluźnił ucisk. Po chwili razem wyszli z pokoju wspólnego do którego zbierało się coraz więcej osób.

- Harry może jest w łazience Jęczącej Marty. - Powiedział chłopak.

- Mam nadzieje... Ron, a jeśli on zrobił coś głupiego?

- Nie mów tak, może taki głupi nie jest.

Gdy dotarli do drzwi łazienki, spojrzeli na siebie i słabo się uśmiechnęli. Otworzywszy drzwi nikogo nie zauważyli. Na podłodze była rozlana woda, a jeden z kranów był rozwalony.

- Harry...

- Pottera tutaj nie ma. - Odezwał się jakiś głos.

- Marta? - Spytał wystraszony Ron wyciągając różdżkę. Hermiona za chwilę zrobiła to samo. Nagle drzwi zamknęły się.

- Kto tu jest?

- Ja, kochanienka. - Z ciemnego kąta wyszła Bellatrix. Ron na jej widok szybko uniósł różdżkę i już chciał wypowiadać zaklęcie ale nie mógł nic powiedzieć.

- Nie chcemy was zabić... - powiedziała śmierciożerczyni.

- Chcemy? Kto tu jeszcze jest? - Spytała zaskoczona gryfonka. Nagle za sobą usłyszała głos. Odwróciwszy się zobaczyła Antoniego Dołohow'a.

- Witam, Panno Granger.

- Ja.. Ron.. Proszę.... Drętwota! - Powiedziała, a to ostatnie krzyknęła z nienawiścią do śmierciożerców. Jednak w tym czasie Dołohow zniknął.

To samo zaklęcie usłyszała obok. Gdy się odwróciła zobaczyła Rona i Bellatrix wymieniających się zaklęciami. Już chciała ruszać na pomoc przyjacielowi gdy nagle koło Bellatrix pojawił się Dołohow. Hermiona zaczęła rzucać w niego różnymi zaklęciami, to samo zrobił jej przeciwnik. Nagle usłyszała głos Bellatrix.

- Avada Kedavra!

Szybko spojrzała na Rona który o mały włos nie dostał by zaklęciem. Po kilku minutach pojedynków śmierciożercy zniknęli.

- Poddali się tchórze. - Powiedział ze satysfakcją Ronald.

Dramione //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz