28

8.8K 547 18
                                    

-Och witam! Siadajcie! - Przywitał ich wesoło Dumbledore. - Co was tu sprowadza? - dodał gdy wszyscy usiedli.
-To może najpierw ja, profesorze. - Odezwał się Draco. - Na dzisiejszych lekcjach z transmutacji, które miałem z profesor McGonagall dostałem szlaban. Myślę że jest to niesprawiedliwe bo nic nie zrobiłem.
-Uważasz że zamienienie krzesła na którym siedziała nauczycielka w brudne prosię to nic? A już nie wspominając o szkodach wyrządzonych przez to zwierzę. - Powiedział dyrektor.
-Skąd pan o tym wie? - spytał blondyn.
-A od kogo mogę wiedzieć? Profesor McGonagall już mnie powiadomiła. To chyba tyle Draco.
-Niech zostanie! To co chcemy powiedzieć ma z nim związek. -Odparła Hermiona.
-Związek? - spytał dyrektor, ale po chwili wskazał blondynowi miejsce. Draco odwrócił się i usiadł na miejscu obok brązowookiej gryfonki.
-O czym chcecie porozmawiać? - wtrącił się Dumbledore.
-O horkruksach. - odpowiedział Harry. Dyrektor z zastanowieniem patrzył na Draco. Hermiona opowiedziała mu o wydziedziczeniu Draco przez rodzinę oraz o jego zmianie. Dyrektor najwyraźniej nie był do tego przekonany ale w końcu się uśmiechnął.
-Horkruksy? - sapnął starzec.
-Medalion Salazara Slytherina... Przeczytaliśmy o nim w bibliotece.
-Co przeczytaliście?
- Że była to najważniejsza pamiątka po Salazarze Slytherinie. Pamiątka ta przekazywana była z pokolenia na pokolenie w rodzie Gauntów. Ostatnią znaną nam właścicielką tego cennego przedmiotu była Chefsiba Smith. Okazało się że kobieta była także posiadaczką starożytnej czary Helgi Hufflepuff. Któregoś dnia znaleziono ją martwą, a przedmioty te ukradziono. - wyrecytowała z pamięci Hermiona. Draco wyraźnie się śpią. Jego blade ręce mocniej zacisnęły się na poręczach krzesła. Głowe miał spuszczoną na dół i cał drgał. Jego zachowanie przykuło tylko wzrok Dumbledora, który co chwilę patrzył na blondyna.
-Odkryliśmy też, że dziennik Toma Riddla..
-... Jest horkruksem. Dzisiaj to odkryłem. To niezwykłe, że tak łatwe przedmioty wybrał Tom. Chociaż gdyby nie pan Lucjusz Malfoy, dziennik nie znalazł by się w Hogwarcie. A przez to trudniej by nam poszło znalezienie tego horkruksa.
-Pan Malfoy? - zdziwił się Harry, patrząc na Draco, który był już opanowany.
-Racja. Mój ojciec pomógł nam w tym, ale także narażał życie innych uczniów. Ale przecież o to chodziło w tym zadaniu. Żeby wybić wszystkich czarodzieji mugolskiego pochodzenia czy zdrajców krwi. To naprawde okrutne. To że oni są czarodziejami mugolskiego pochodzenia nie oznacza że są inni. Wystarczy popatrzyć na Hermione, najmądrzejszą dziewczyne w Hogwarcie. Prawda jest taka że niektórzy tacy czarodzieje są mądrzejsi od czarodziejów czystej krwi. Nie nawidze mojego ojca za to że nie umie tego docenić. - odezwał się Draco.
-Och! A więc to prawda że się zmieniłeś! - odparł zadowolony dyrektor. - Bardzo się ciesze Draco! W takim razie pokażę wam wspomnienie dotyczące Toma i Chefsiby Smith. - dodał wyciągając z szuflady małą fiolkę ze wspomnieniem. Podszedł do myślodsiewni i wskazał ręką aby Draco, Hermiona i Harry podeszli do niego. Gdy dyrektor wlał wspomnienie do magicznego przedmiotu, wszyscy po kolei wkładali głowy, aby zobaczyć zawartość fiolki. Wylądowali na ciemnej ulicy. Droga była pokryta starymi płytami co sprawiało że miejsce miało jeszcze bardziej mroczny klimat. Pełno było tam czarownic oraz dziwnych latających stworzeń.
-Gdzie jesteśmy profesorze? - spytał Harry.
-Przed sklepem Borgina i Burkesa. - odpowiedział Draco wskazując na wielki i stary szyld nad jakimiś drzwiami. - To sklep do którego przychodzą osoby interesujące się czarną magią.
-Racja Draco. -Powiedział zadowolony dyrektor. Nagle trójka przyjaciół spostrzegła mężczyznę o mlecznej cerze, który przepychał się między czarownicami. Kierował się w stronę sklepu Borgina i Burkesa.
-Profesorze... Czy to ...Tom Riddle? - spytała Hermiona.
-Tak. Chodźmy, bo przegapimy najważniejsze. - po tych słowach ruszyli tuż za Tomem do czarno magicznego sklepu.
Sklep był duży i brudny, z dużym kominkiem. Mroczny wystrój sklepu współgrał z towarami, które można tam było kupić. Na półkach były powykładane czarno magiczne przedmioty przeznaczone do sprzedaży.
-Pani Smith? - Spytał grubym głosem Tom. - Już jestem.
-Mówiłam ci żebyś mówił mi Chefsiby, Tom. - powiedziała kobieta schodząc ze schodów.
Chefsiby była starszą, bardzo otyłą kobietą z peruką koloru imbirowego na głowie. Miała na sobie wymyślną różową szatę i satynowe pantofle za małe na jej grube nogi. Chefsiba wydawała się być dosyć próżną kobietą.
-Co chciałbyś Tomuś? - spytała podchodząc do mężczyzna.
-Och, a czy muszę przychodzić w jakieś sprawie? Po prostu chciałem się spotkać z piękną kobietą. - Odparł po czym wyciągnął znikąd piękny i duży bukiet kwiatów.
-Tom, nie musiałeś! - stwierdziła zabierając kwiaty do wazonu z wodą. -Siadaj, zaraz przyniosę herbaty. - dodała. Tom skierował się w stronę stolika, a pulchna kobieta zniknęła za ścianą.
-Tom przez jakiś czas pracował tutaj. - Odezwał się Dumbledore.
-Tutaj? Dlaczego? - Zainteresowała się Hermiona.
-Bo chciał zdobyć coś cennego.
Nagle do pomieszczenia weszła
Chefsiby z tacą na której były filiżanki herbaty. Ostrożnie podała jedną mężczyźnie. Chwilę siedzieli w ciszy popijając napój.
- Chefsiby, wiesz coś o medalionie Salazara Slytherina? - spytał nagle.
-Och! Medalion! Jest bardzo cenny, dlatego trzymam go w ukryciu.
-Masz go?
-Och tak! A do tego mam czarę Helgi Hufflepuff. No wiesz.. Była moim przodkiem.
-Przodkiem? Fascynujące!
- Poczekaj Tomuś, zaraz to przyniosę! - powiedziała wychodząc z pomieszczenia.
-Niezły z niego kłamca.. - stwierdził cicho Harry. Draco kątem oka spojrzał na niego.
-Nie kłamca, ale świetny manipulant. - Powiedział blondyn.
-Nie musiał manipulować, był na prawdę przystojny. - mruknęła Hermiona. Draco i Harry na te słowa aż podskoczyli i spojrzeli na nią morderczym wzrokiem. Hermiona spojrzała na nich niepewnie. - Ale teraz, w niczym nie przypomina tamtego siebie... Na przykład nie ma nosa. - dodała obojętnie. Chłopcy popatrzyli na nią jeszcze dziwniej. Gryfonka odwróciła wzrok. Do pokoju wróciła pulchna kobieta z dwoma średniej wielkości pudełkami. Usiadła na swoim dawnym miejscu i otworzyła pierwsze pudełko.
-To medalion Salazara Slytherina. Jest na prawdę piękny Tom. - Powiedziała ostrożnie wyjmując go. Mężczyzna patrzył na niego z szeroko otworzonymi oczami. Jego blask w oczach można było zobaczyć z daleka. Jego ręce lekko drgnęły.
-Cudowny. - mruknął cofając ręce.
-Och! A czara Helgi Hufflepuff jeszcze lepsza! - ostrożnie schowała medalion do pudełka i sięgnęła po drugie nieco większe. Otworzywszy pudełko, Tom ujrzał złotą czarkę z wygrawerowanym borsukiem. Był tym widokiem tak poruszony, że wydał z ust podekscytowane westchnienie.
-Od czasu do czasu lubię na nią popatrzeć. Jest piękna i niezwykle cenna, dlatego trzymam ją w ukryciu.
Po krótkiej ciszy, Chefsiby włożyła czarę do pudełka.
-Bujdka! Chodź to tu na chwilkę! - zawołała kobieta, a zaraz do pomieszczenia głośnymi krokami weszła skrzatka. Bujdka miała papierową skórę, a jako ubrania traktowała kawałek lnianego płótna. Po jej twarzy nie można było niczego odczytać. Duża ilość zmarszczek zakrywała jej rysy twarzy.
-Zaniesiesz te pudełka w to bardzo bezpieczne miejsce, dobrze? - odparła stanowczo pani Smith, przekazując pudełka skrzatce.
-Dobrze. - odpowiedziała grubym głosem Bujdka. Po chwili skrzatka zniknęła za drzwiami.
Nagle Harry, Hermiona, Draco i Dumbledore znaleźli się w gabinecie dyrektora Hogwartu.

Dramione //zakończoneKde žijí příběhy. Začni objevovat