14

11.7K 858 94
                                    

Od pogrzebu Rona minął tydzień. Przez ten czas Hermiona kompletnie zapomniała o sprawie z Marcusem. Jednak o Draco nie umiała zapomnieć tak łatwo. Wyzywał i upokarzał ją na każdym kroku. Bolało ją to bardzo, dlatego że czuła coś do ślizgona (choć nie zdawała sobie z tego sprawy). Harry w tym czasie odnalazł swoją pelerynę niewidkę, która jakimś cudem znalazła się w Pokoju Życzeń.

Ten dzień był taki jak wszystkie w tym tygodniu - smutne, długie i z odrobiną łez. Hermiona szła do Wielkiej Sali na śniadanie. Głowę miała skierowaną na swoje buty, a jej ręce spoczywały na pasku od torby. Za chwilę usłyszała za sobą śmiech. Od razu wiedziała że był to Malfoy i Pansy. Za to Blaise uśmiechając się lekko wyminął gryfonke.

- Hej, Granger! Może przefarbujesz się na rudo na cześć Wieprzleja, co? - Ryknął koło jej ucha Draco. Za chwilę można było słyszeć śmiech Pansy. Hermiona nie zaragowała. Tak po prostu zignorowała Malfoy'a. A Malfoy'ów się nie ignoruje.

- Pansy, idź szybko z Zabinim do Wielkiej Sali. - Powiedział zdenerwowany Draco. Jak dwójka ślizgonów zniknęła są zakrętem, Draco popchnął gryfonke tak że upadła.na ziemię. Malfoy kucnął przy niej.

- Mnie się nie ignoruje. - Szepnął. - Nie będziesz miała życia w tej szkole.

- A co ja ci zrobiłam?

-Nic mi nie zrobiłaś. Po prostu lubię się tobą bawić. Jesteś strasznie naiwna. - parsknął, a po chwili ręka Hermiony wylądowała na jego policzku.

- Nie jestem twoja zabawką Malfoy. - Powiedziała idąc do wielkiej sali.

Dramione //zakończoneWhere stories live. Discover now