🔥twenty- three

Start from the beginning
                                    

- St. George - odpowiedział współlokator Harry'ego, odpalając moje auto.

Po czterdziestu minutach jazdy do Tooting, dzielnicy Londynu, w której znajdował się szpital St. George. Czułem wielkie deja vu. Przypomniało mi się jak trzy lata temu przypadkowa kobieta przywiozła mnie tutaj, po tym jak Harry wybiegł na ulicę, oczywiście z mojej winy.

Weszliśmy do środka, od razu kierując się do rejestracji.

- Przepraszam - odezwałem się do kobiety, której obowiązkiem było unieść ten cholerny łeb, a nie pieprzyć przez telefon, śmiejąc się pod nosem.

- Przepraszam - powtórzyłem.

- PRZEPRASZAM - krzyknąłem, na co ta wredna baba tylko machnęła na mnie ręką.

Co za ludzie.

- O ci chodzi? - jedna z lekarek podeszła do mnie.

- Harry Styles, gdzie jest i co się z nim dzieje? - Sean odpowiedział za mnie, widząc, że jestem bliski kolejnego wybuchu.

- Ah, tak - przytaknęła - Panowie są kimś z rodziny? - spytała.

- Jesteśmy braćmi - wymamrotałem, nie myśląc o minimalnym prawdopodobieństwie naszego pokrewieństwa.

- Imię i nazwisko?

- Louis Tomlinson i Sean Jones.

- Panie Tomlinson - uśmiechnęła się lekko - Z tego co pamiętam ostatnio był pan jego kuzynem.

- Doktor Michelle? - przypomniałem sobie nazwisko lekarki, która trzy lata temu zajmowała się Harry'm i jego operacją.

Aż dziwne, że mnie pamięta.

- Owszem. Pamiętam pana, bo codziennie zasypywał mnie pan pytaniami o stan zdrowia pacjenta - przytaknęła z uśmiechem - Pan Styles ma się dobrze, to tylko lekki wstrząs mózgu, nic groźnego.

- Gdzie jest teraz?

- Właśnie pobraliśmy krew do rutynowych badań, więc za chwilę pojawi się w sali numer 16.

- Dziękuję - powiedziałem, czym prędzej udając się do sali, nie słuchając tego co dr Michelle do mną mówiła.

- Poczekam tu. Dam wam chwilę gołąbeczki.

- Zadzwoń do jego mamy i siostry - podałem mu telefon Harry'ego po czym wbiegłem do sali, do której akurat wrócił Harry. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął.
Na jego czole widniał niewielki plaster, a na ręce werflon. Poza tym wyglądał już w porządku.

- Jak się czujesz? - usiadłem na łóżku obok niego, głaszcząc go po włosach, a kiedy chciał się podnieść, powstrzymałem go.

- Jest okej, Lou - oznajmił. Jego głos był tak zajebiście zachrypnięty.

- Skarbie - zwróciłem się do niego - Kocham cię - ucałowałem czoło loczka.

- Ja też cię kocham - odpowiedział.

- Myślałem, że zabije tego kretyna - oznajmiłem. Dzięki Harry'emu zaczynałem się powoli uspokajać - Jak dobrze, że nic ci nie jest.

- Spoko, zasłużyłem sobie na to - westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej, ignorując moje protesty, że powinien leżeć i odpoczywać.

- Hej - do środka wszedł Sean, zanim zdążyłem wybić mu tę myśl z głowy.

- Cześć Sean - Styles oparł się o ścianę za łóżkiem.

- Twoja mama zaraz przyjedzie - poinformował go, siadając na krześle naprzeciw nas.

- O nie - jęknął.

Just fine // larry stylinson part 2✔Where stories live. Discover now