- St. George - odpowiedział współlokator Harry'ego, odpalając moje auto.
Po czterdziestu minutach jazdy do Tooting, dzielnicy Londynu, w której znajdował się szpital St. George. Czułem wielkie deja vu. Przypomniało mi się jak trzy lata temu przypadkowa kobieta przywiozła mnie tutaj, po tym jak Harry wybiegł na ulicę, oczywiście z mojej winy.
Weszliśmy do środka, od razu kierując się do rejestracji.
- Przepraszam - odezwałem się do kobiety, której obowiązkiem było unieść ten cholerny łeb, a nie pieprzyć przez telefon, śmiejąc się pod nosem.
- Przepraszam - powtórzyłem.
- PRZEPRASZAM - krzyknąłem, na co ta wredna baba tylko machnęła na mnie ręką.
Co za ludzie.
- O ci chodzi? - jedna z lekarek podeszła do mnie.
- Harry Styles, gdzie jest i co się z nim dzieje? - Sean odpowiedział za mnie, widząc, że jestem bliski kolejnego wybuchu.
- Ah, tak - przytaknęła - Panowie są kimś z rodziny? - spytała.
- Jesteśmy braćmi - wymamrotałem, nie myśląc o minimalnym prawdopodobieństwie naszego pokrewieństwa.
- Imię i nazwisko?
- Louis Tomlinson i Sean Jones.
- Panie Tomlinson - uśmiechnęła się lekko - Z tego co pamiętam ostatnio był pan jego kuzynem.
- Doktor Michelle? - przypomniałem sobie nazwisko lekarki, która trzy lata temu zajmowała się Harry'm i jego operacją.
Aż dziwne, że mnie pamięta.
- Owszem. Pamiętam pana, bo codziennie zasypywał mnie pan pytaniami o stan zdrowia pacjenta - przytaknęła z uśmiechem - Pan Styles ma się dobrze, to tylko lekki wstrząs mózgu, nic groźnego.
- Gdzie jest teraz?
- Właśnie pobraliśmy krew do rutynowych badań, więc za chwilę pojawi się w sali numer 16.
- Dziękuję - powiedziałem, czym prędzej udając się do sali, nie słuchając tego co dr Michelle do mną mówiła.
- Poczekam tu. Dam wam chwilę gołąbeczki.
- Zadzwoń do jego mamy i siostry - podałem mu telefon Harry'ego po czym wbiegłem do sali, do której akurat wrócił Harry. Kiedy tylko mnie zobaczył od razu się uśmiechnął.
Na jego czole widniał niewielki plaster, a na ręce werflon. Poza tym wyglądał już w porządku.- Jak się czujesz? - usiadłem na łóżku obok niego, głaszcząc go po włosach, a kiedy chciał się podnieść, powstrzymałem go.
- Jest okej, Lou - oznajmił. Jego głos był tak zajebiście zachrypnięty.
- Skarbie - zwróciłem się do niego - Kocham cię - ucałowałem czoło loczka.
- Ja też cię kocham - odpowiedział.
- Myślałem, że zabije tego kretyna - oznajmiłem. Dzięki Harry'emu zaczynałem się powoli uspokajać - Jak dobrze, że nic ci nie jest.
- Spoko, zasłużyłem sobie na to - westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej, ignorując moje protesty, że powinien leżeć i odpoczywać.
- Hej - do środka wszedł Sean, zanim zdążyłem wybić mu tę myśl z głowy.
- Cześć Sean - Styles oparł się o ścianę za łóżkiem.
- Twoja mama zaraz przyjedzie - poinformował go, siadając na krześle naprzeciw nas.
- O nie - jęknął.
YOU ARE READING
Just fine // larry stylinson part 2✔
FanfictionHarry Styles wraca do Londynu po długiej nieobecności. Czy zapomniał o Louisie? Czy może jednak istnieje takie coś jak przeznaczenie? ∞ sequel Destroyed fanfiction. ©cover by @darrrow
🔥twenty- three
Start from the beginning