07

24.8K 1.5K 502
                                    

Następne dwa i pół dnia minęło mi bardzo szybko. Od poniedziałkowego popołudnia Irwin się do mnie nie odezwał ani słowem. Nie tylko nie odzywał się do mnie, ale wręcz mnie unikał. Nawet na naszych wspólnych zajęciach, a kiedy jakimś cudem nasz wzrok się spotkał na korytarzu czy w sali od razu odwracał głowę w bok ignorując mnie całkowicie, nawet kiedy się mijaliśmy. Z początku taki stan rzeczy bardzo mi się podobał i widziałam w tym same pozytywy. W końcu miałam spokój, w końcu nikt nie zwracał na mnie większej uwagi, w końcu byłam sama. Chociaż, tak szczerze, sądziłam że na drugi dzień po prostu znów w najmniej spodziewanym momencie zmaterializuje się obok mnie z próbą podjęcia rozmowy.

Tracy wciąż wypytywała mnie co takiego stało się w sobotę naiwnie sądząc, że brak zainteresowania Irwina moją osobą miał coś wspólnego z tamtym dniem. Oczywiście, że nie powiedziałam jej, że blondyn złożył mi niezapowiedzianą wizytę. Na szczęście odpuściła po jakimś czasie ignorowania przeze mnie jej pytań dotyczących Ashtona.

Tyle, że dzisiaj, a mamy czwartek, coś się zmieniło. Przyłapałam się już kilka razy, na jakiejś popapranej reakcji a'la surykatka, kiedy tylko ktoś wspomniał o Irwinie, bądź kiedy usłyszałam jego charakterystyczny śmiech z drugiego końca korytarza. Swoją drogą brzmiał jak psychiczna mała dziewczynka, co jest na swój sposób przerażające i dziwne. To prawie tak jakby brakowało mi tego irytującego i działającego na nerwy typka, który myśli, że wie o mnie wszystko! A tak nie jest, naprawdę..

- Nie doczekanie, kurwa, jego.- szarpnęłam za drzwiczki szafki chcąc zabrać z niej plecak. Została mi już jedynie socjologia, na której chcąc nie chcąc skonfrontuję się z Irwinem, w końcu Wilson kazał nam siedzieć parami. Kopnęłam szafkę kiedy drzwiczki nie chciały się otworzyć i o dziwo to podziałało. Odłożyłam książkę z angielskiego i schyliłam się po plecak, po czym usłyszałam gwizdnięcie.

- Hej Abby.-spojrzałam w lewo od razu napotykając uśmiechniętego od ucha do ucha Clifforda, który opierał się o szafki. Czy ja właśnie poczułam lekki zawód? Świruję...

- Clifford. Czemuż to zawdzięczam pojawieniem się twojej osoby tutaj?- mruknęłam zakładając plecak na jedno ramię po czym zamknęłam szafkę i odwróciłam się w jego stronę.

- Mam prośbę, pytanie czy coś w ten deseń.- zaczął, a ja uniosłam jedną brew.- Pójdziesz ze mną na koncert Fall Out Boy?

- Co?

- Mam dwa bilety.- uśmiechnął się.

- Kolegów nie masz?- okay, lubiłam ten zespół, nawet bardzo, ale dlaczego zaprasza akurat mnie?

- Calum i Luke się wymigali bo nie będzie ich w mieście, a Ashton ma kolejne dwa bilety.

- Bawicie się w podwójną randkę czy co?- prychnęłam, na co jedynie wzruszył ramionami.- Irwin wie, że chcesz mnie zabrać?

- Nie, jeszcze nie.- jak złe byłoby to gdybym poszła z nimi wiedząc, jak bardzo w obecnej sytuacji blondyn nie chce mnie widzieć? Zresztą... to zawsze darmowy bilet, nie powinnam przejmować się jakimś przemądrzałym głupkiem.- To jak?- machnął mi przed nosem dwoma biletami. Zrobiłam zastanawiającą minę. Darmowy koncert kontra Irwin i jego irytująca osoba. Koncert 1:0!

- Okay.- zabrałam jeden papierek.- Ale to nie jest randka.- dodałam.

- Spoko.- wyciągnął w moim kierunku telefon, a ja spojrzałam to na urządzenie to na niego.- Po proszę o numer, żebym mógł dać Ci znać co i jak. To w tę sobotę, a jutro mnie nie będzie.- sięgnęłam po niego i odblokowałam wystukując po chwili kilka cyfr i zapisałam. Wystawiłam w jego kierunku, a on go chwycił.

Supporting Character | A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz