Perfect Imperfection

25.8K 912 21
                                    

Brooklyn

 Justin jęknął w moje usta, słysząc telefon, ale nie przestawał mnie całować, jakby nic się nie stało. Niechętnie pchnęłam nieco jego pierś, by sięgnąć po swojego iPhone'a, który w jakiś sposób wylądował na podłodze obok łóżka, ale się nie zepsuł.
- Nie odbieraj - Mruknął w moją skórę
- To-to może być ważne - Zająknęłam się, nie mogąc się skupić przez jego urok.
Sięgając lewą ręką na podłogę, poklepałam jej powierzchnię, by znaleźć to głupie urządzenie, które przerwało nam cudowną chwilę. Usłyszałam jękliwe westchnienie Justina, zanim pociągnął poją dolną wargę zębami i w końcu puścił ją z lekkim pyknięciem. To było takie seksowne. Podniósł mojego iPhone'a z podłogi i przyłożył go do ucha.
- Co? - Wyrzucił z siebie niegrzecznie, podnosząc się i opierając na łokciu przy moim boku.
Modliłam się do Boga, by to nie była moja mama - coś, co jest bardzo mało prawdopodobne o czwartej rano - bo to by oznaczało moją natychmiastową śmierć.
- Justin? - Zapytał głos po drugiej stronie, co mnie zaskoczyło.
Ogarnęła mnie ulga, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie może być moja mama. Ona nie zna Justina.
- Kelsey? - Justin zmarszczył brwi i spojrzał na mnie ze wzrokiem, który mówił "Twoja przyjaciółka jest najbardziej irytującą osobą na świecie" i przewrócił oczami.
- To Kelsey? - Odwzajemniłam jego zmieszanie/irytację. Czego ona chciała, że musiała nam przerwać?
- Gdzie jest Brooklyn, dlaczego masz jej telefon i dlaczego tak długo nie odbieraliście? - Krzyknęła po drugiej stronie tak głośno, że słyszałam ją bardzo wyraźnie.
Szanowni Państwo, chciałabym przedstawić wam moją przyjaciółkę: królową dramatyzowania.
- Możesz się zamknąć? Przyprawiasz mnie o ból głowy - Jęknął Justin, jego irytacja wzrosła - Ona jest tutaj ze mną i właśnie przerwałaś...
Powstrzymałam go, wyrywając mu telefon z ręki, zanim Kelsey usłyszała to, co Justin zamierzał jej powiedzieć. Wiem, że faceci nie wstydzą się mówić o swoich "doświadczeniach seksualnych" z dziewczynami (nie, żebyśmy uprawiali seks, ale wiecie co mam na myśli), ale ja nie jestem facetem. Justin uśmiechnął się do mnie, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłam, zatapiając się na łóżku, podczas gdy ja przyłożyłam telefon do ucha.
- Hej Kelsey - Przywitałam się, starając się brzmieć wesoło, choć wcale tak nie było.
- Brooklyn, co Wy tam do cholery robicie? - Krzyknęła pół-szczęśliwie, pół-gniewnie.
- Po prostu rozmawialiśmy - Skłamałam, tonem to-nic-takiego mając nadzieję, że ona to kupi bo inaczej będę musiała później przejść przez jej wypytywanie.
Justin uniósł brwi, jakby mówiąc: "Naprawdę?" zanim kąciki jego ust uniosły się w górę, najprawdopodobniej przez to, że obmyślił jakiś plan. O nie.
- Bzdura - Splunęła Kelsey - Wiesz, że wyciągnę z Ciebie to wszystko, jak tylko się zobaczymy - Prawie widziałam jej pełen wyczekiwania uśmieszek. Najgorsze jest to, że wiem, że ma rację - Tylko bądź ostrożna, dobrze? Nie chcemy jeszcze żadnych dzieci - Zachichotała i usłyszałam drugą osobę, śmiejącą się razem z nią. Świetnie.
- Kelsey - Pisnęłam zakłopotana - Nie będziemy tego robić - Syknęłam ciszej, zaciskając zęby, by Justin słyszał najmniej, jak to możliwe.
- Więc jeśli nie byłaś zajęta, to czemu nie odebrałaś? Wydaje się, że jestem tutaj jedyną osobą, która się o Ciebie troszczy - Mogłam wyobrazić sobie, jak kręci głową i posyła mi to złowrogie spojrzenie, jak wtedy, gdy jest obrażona.
- Tak, przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale... - Nie mogłam skończyć zdania, ponieważ poczułam rękę przesuwającą się od mojego kolana, aż po udo na spodenkach, które miałam na sobie.
Justin uśmiechnął się na moją reakcję, kiedy starałam się zatrzymać go morderczym spojrzeniem. Chyba nie było zbyt mordercze, ponieważ wciąż się zastanawiałam, czy naprawdę chciałam go powstrzymać.
- B? Jesteś tam? - Głos Kelsey przypomniał mi o naszej rozmowie.
- Um tak, tak jestem - Odchrząknąłem ale, gdy wargi Justina zaatakowały drugą stronę mojej szyi, to nie pomogło. Jego dłoń pozostała na moim udzie, rysując niewidzialne kręgi na mojej skórze - Eee, mówiłam, że właśnie wróciliśmy do domu - Przełknęłam ślinę, gdy Justin zaczął czynić cuda swoim językiem na mojej szyi. Jeśli będzie tak robił, to pod koniec rozmowy, będę miała wszędzie malinki.
- Więc policja Was nie złapała? - Zapytała Kelsey.
- Nie - Mówiąc wydałam z siebie jednocześnie jęk, przez co mój głos zabrzmiał dziwnie.
Czułam jak Justin chichocze w moją szyję, muskając lekko zębami wrażliwą skórę.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - W tym momencie Kelsey brzmiała prawie na zaniepokojoną.
- Jest świetnie - Powiedziałam czując, jak dłoń Justina opuszcza moje udo. To była dobra i zła chwila.
- Um, w porządku - Odpowiedziała nieprzekonana - Zgaduję, że zostajesz tam na noc?
- Tak, jego rodziny nie ma w domu - Wyjaśniłam, mimowolnie dając Justinowi lepszy dostęp do mojej szyi, gdzie powoli, ale umiejętnie całował całą skórę od mojego obojczyka, aż po ucho. Jego ręka, która wcześniej była na moim udzie teraz masowała mój brzuch, podnosząc brzeg czarnej koszulki, aby wsunąć się pod nią, a ja starałam się zachować spokój - Zostajesz u Tysona? - Zapytałam po długich sekundach milczenia.
- Tak, jesteśmy tu wszyscy, ale pójdziemy do jego pokoju po tej rozmowie - Powiedziała, sugestywnie. Mała napalona Kelsey. Chociaż sama jestem nie lepsza.
Tyson dzieli mieszkanie z Mikiem i Lukiem, więc myślę, że są tam wszyscy ze swoimi dziewczynami. Cieszyłam się, że byłam sam na sam z Justinem.
- Super, baw się dobrze - Parsknęłam lekko, wiedząc doskonale, co zamierzają robić "w jego pokoju".
- Och, uwierz mi, będę - Zachichotała.
Nagle Justin wyciągnął rękę spod mojej koszulki i zjechał nią w dół do tkaniny moich majtek, aż dotknął mnie tam. Tam. Tam, gdzie jeszcze nikt mnie nie dotykał. Tam, gdzie jestem pewna, że czuł, jak robię się mokra od wszystkich jego pieszczot i pocałunków na szyi. Jęknęłam.
- Muszę kończyć, Kelsey. Pa - Powiedziałam szybko i jestem przekonana, że to była reakcja, jakiej oczekiwał Justin, bo nie ukrywał już twarzy w mojej szyi, ale patrzył na mnie dumny ze swojego osiągnięcia.
- Ale zaraz, dlaczego? Chcesz, żebym przyjechała po Ciebie jutro? - Powiedziała zmieszana Kelsey.
Justin dotknął mnie ponownie, tym razem dodając większy nacisk, jakby zmuszając mnie, bym się rozłączyła.
- Jasne, zadzwonię. Dobranoc Kelsey - Szybko nacisnęłam czerwony przycisk na moim ekranie, zanim zdążyłaby odpowiedzieć i odłożyłam telefon na stolik Justina.
- Co to było? - Prawie wysapałam, czując nieznane emocje obiegające moje ciało.
Justin uśmiechnął się porozumiewawczo i pochylił się znowu, by pocałować mnie w usta.Natychmiast to odwzajemniłam, pocałunek w krótkim czasie zrobił się namiętny. Wodziłam dłońmi po jego torsie, czując umięśnioną klatkę piersiową i brzuch pod opuszkami palców. Justin masował moje boki pod koszulką, przesuwając dłonie coraz bardziej w górę, aż dotarł do moich cycków. Ujął moje piersi przez stanik i ścisnął je lekko, przez co jęknęłam. Nasze biodra ocierały się o siebie cały czas, dając mi cudowne uczucie w okolicy podbrzusza. Jak to możliwe, że druga osoba może sprawić, że będziesz się czuć tak dobrze? Przerwaliśmy pocałunek, by zaczerpnąć powietrza, oboje ciężko oddychaliśmy. Justin patrzył mi w oczy przez kilka sekund z emocją, której nie mogłam opisać, ale to było intensywne, przez co moje serce trochę przyśpieszyło.
- Ufasz mi, Brooklyn? - Szepnął nagle, nie przerywając kontaktu wzrokowego ani na sekundę.
- Tak - Odpowiedziałam, absolutnie i całkowicie pewna swojej odpowiedzi, co sprawiło, że na jego idealnie pełnych ustach pojawił się mały uśmiech.
W tej chwili coś sobie uświadomiłam. Ufałam temu chłopakowi, lubię tego chłopaka bardziej, niż jakiegokolwiek wcześniej, lubię w nim wszystko, nawet jego niedoskonałości i żywię do niego coraz silniejsze uczucia. Może Kelsey miała rację i naprawdę go kocham. Może zakochałam się w nim, nawet o tym nie wiedząc. Ale problem w tym, że on nie wierzył w miłość, sam to powiedział. A ja nie chce zakochiwać się w kimś, kto tego nie odwzajemni. To jest strasznie popaprane.
Kiedy Justin podniósł się ze mnie - nie, żeby wcześniej mnie przygniatał, ale nasze ciała się dotykały - Zapomniałam o wszystkich "co jeśli" i skupiłam się na teraźniejszości. Odsunął się dalej ode mnie, więc już się nie stykaliśmy ciałami. Nie trwało to jednak długo, bo wkrótce poczułam, jak jego palce podwijają moją koszulkę, a jego usta składają pocałunki tuż nad gumką moich spodenek. Moje ramiona opadły bezwładnie przy moich bokach, ale to uczucie, to było zbyt wiele, więc moje dłonie zacisnęły się mocno na kołdrze. Justin całował mój pępek, wciąż podnosząc materiał koszulki. Kiedy dotarł do doliny między piersiami, moje ręce odruchowo wystrzeliły w górę, pragnąc by zdjął ze mnie niepotrzebny materiał. Justin skorzystał z okazji i podwinął koszulkę w górę, dopóki jej nie zdjął i nie rzucił na podłogę. Niemożliwym było, bym nie czuła się skrępowana, kiedy po raz pierwszy Justin zobaczył mnie bez koszulki.
- Jesteś taka piękna, kochanie - Justin odsunął się trochę, więc mógł mi spojrzeć w oczy, kiedy to mówił.
Jego dłoń, ta którą, nie podpierał się na materacu odgarnęła mi kilka kosmyków z twarzy.
- Dziękuję - Szepnęłam, rumieniąc się na komplement.
Kiedy chłopak, którego lubisz (a może nawet kochasz) mówi coś tak słodkiego, patrząc ci w oczy, nie sposób się nie rozpłynąć.
Justin pochylił się i musnął moje usta, jego nieśmiertelniki połaskotały moją skórę, ale chciałam więcej. "Seksualna" część mnie, której nie znałam aż do dzisiaj, była zdecydowana zrobić kolejny krok do przodu. Może jeszcze nie byłam gotowa na seks, ale wiedziałam, że ludzie robią wcześniej inne rzeczy. Justin złapał wskazówkę i pocałował mnie bardziej namiętnie. Moje usta były spuchnięte, ale wydawało się, że nigdy nie będą mieć dość kontaktu z ustami Justina. Nasze nogi były splecione, kiedy przewróciłam nas tak, że teraz ja byłam nad nim. Moje palce bawiły się jego włosami, bo wiedziałam, że to kocha. Dłonie Justina przesunęły się na zapięcie mojego stanika i zamarłam.
- Nie musimy dzisiaj zdejmować niczego więcej - Zapewnił mnie, przesuwając dłonie na mój krzyż - Mogę zrobić Ci dobrze w ubraniach - Jego głos brzmiał tak ochryple i uwodzicielsko, że skręcałam się, by trzymać swoje uda razem. Co ten chłopak ze mną robi.
Skinęłam głową, doceniając, że robi ze mną to wszystko tak powoli. Wiem, że ciężko jest mu nie zerwać ze mnie ubrań i zająć się tym, co trzeba, bo to jest to, co zwykle robi z dziewczynami. Cóż, kiedyś robił. Aby pokazać mu swoją wdzięczność, przysunęłam swoje biodra do jego, czując jego wzwód poniżej podbrzusza. Chyba się cieszyłam, że oboje mieliśmy spodnie, bo to byłoby dla mnie kłopotliwe. Justin odpowiedział jękiem, kołysząc biodrami.
- Jesteś taka seksowna, skarbie - Jęknął, gdy moje wargi zaatakowały jego szyję, by dać jej tyle samo uwagi, ile on dał mi wcześniej.
Słyszałam ciężki oddech Justina przy swoim uchu i wkrótce poczułam, jak jego dłonie wślizgują się pod moje majtki i ściskają moje pośladki. Trwało to tak przez jakiś czas, oboje całowaliśmy i pieściliśmy się wzajemnie, a nasze krocza ocierały się o siebie. Moja kobiecość zaczęła pulsować, a jej ścianki zaczęły się zaciskać, cały pokój wypełniały nasze jęki.
- O mój Boże - Zawołałam, kiedy wiedziałam, że jestem już blisko - Justin - Jęknęłam, gdy napięcie było zbyt duże i musiałam odpuścić.
- Kurwa, Brooklyn - Syknął, wbijając palce w moje uda, kiedy on również doszedł.
Opadłam obok niego dusząc i patrząc w sufit. Na moje usta wkradł się dumny uśmieszek. Nieźle jak na pierwszy orgazm. Brawo, dziewczyno.
- Wow - Powiedziałam po kilku chwilach na to, co właśnie się wydarzyło.
Odgarnęłam włosy z twarzy i czekałam, aż mój oddech się uspokoi.
- Podobało Ci się, co? - Justin odwrócił się na bok, uśmiechając się do mnie porozumiewawczo.
Mogłam dostrzec błysk szczęścia w jego nieludzko pięknych oczach i wiem, że to nie był rodzaj rozładowania seksualnego napięcia, jakiego najprawdopodobniej potrzebował. Wiedziałam, że był szczęśliwy, bo mu zaufałam i udowodniłam to.
- Chyba - Wzruszyłam ramionami, starając się wyglądać nonszalancko, gdy w rzeczywistości w ogóle nie byłam spokojna.
Adrenalina wciąż krążyła mi w żyłach po zrobieniu czegoś zakazanego, ale nie czułam się z tym źle. Mama by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, ale ja przez to poczułam, że żyję.
Justin zachichotał, przecierając oczy dłońmi, prawdopodobnie ze zmęczenia. Wtedy zauważyłem małe, białe blizny na jego kostkach.
- Nie miałeś tego wcześniej - Zmarszczyłam brwi, biorąc go za rękę i patrząc na niego wyczekująco.
Przysięgam, jeśli mi powie, że wdał się w kolejną bójkę, to go zamorduję.
- Tak jakby uderzyłem w ścianę tego dnia, kiedy się na Ciebie wkurzyłem - Przyznał ze śmiechem.
Opuściłam jego dłoń, głaszcząc delikatnie nieregularną ścieżkę na jego skórze.
- Tylko Ty potrafisz uderzyć ścianę - Przewróciłam oczami, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Justin posłał mi swoje spojrzenie małego-niewinnego-dziecka-któremu-nie-można-się-oprzeć.
- Powinniśmy spróbować zasnąć. Jest już prawie piąta - Ziewnął, podnosząc kołdrę i weszliśmy pod nią.
Również ziewnęłam i skinęłam głową, przesuwając się pod kołdrą bliżej niego.
- Koch-kocham się z Tobą przytulać - Szybko się poprawiłam, mając nadzieję, że nie domyślił się, co najpierw chciałam powiedzieć.
Cholera, prawie to powiedziałam. Przygryzłam wargę, ciesząc się, że nie mógł widzieć mojej zarumienionej twarzy, gdyż spoczywała na jego klatce piersiowej. Justin przyciągnął mnie bliżej siebie, oplatając swoje silne ramiona wokół mojego ciała. Całując mnie w czoło na dobranoc, zgasił światło, pozostawiając pokój w przyjemnym mroku.

**

Promienie słoneczne przedzierały się przez zasłony, kiedy otworzyłam oczy następnego dnia rano. Musieliśmy zapomnieć zasunąć je wczoraj. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do nagłego światła, rozciągając ramiona i wydałam z siebie jeden z tych dźwięków, które wydajemy z siebie, kiedy się budzimy. Jednak moja prawa ręka zderzyła się z czymś, a raczej kimś.
- Dzień dobry, księżniczko - Justin uśmiechnął się do mnie.
Podpierał się na łokciu, po prostu patrząc na moją twarz. Spanikowałam trochę. Używając swoich włosów, by ukryć moją okropną, zaspaną twarz, ziewnęłam.
- Dzień dobry - Nie mogłam się nie uśmiechnąć, bo powiedział: Dzień dobry, księżniczko. To znaczy, która dziewczyna nie chciałaby tego usłyszeć, przynajmniej raz w życiu? - Dawno wstałeś? - Zapytałam, obawiając się, że słyszał, jak mówię przez sen lub widział, jak robię coś głupiego.
- Kilka minut temu - Wzruszył jednym ramieniem, drapiąc się w pierś.
Cholera, co za widok tak na pobudkę.
- I postanowiłeś patrzeć na mnie, zamiast zrobić śniadanie? - Zaśmiałam się odwracając na bok, aby chwycić koszulkę, którą Justin dał mi zeszłej nocy i założyłam ją na siebie, by zakryć gęsią skórkę na brzuchu.
- Czekałem, by zjeść śniadanie z Tobą.
Jęknęłam w zachwycie.
- Jak słodko, Justin - Spojrzałam na niego wstając z łóżka - Ale mam nadzieję, że nie spodziewałeś się, że będę gotować.
- Też nie potrafisz gotować? - Na jego twarzy pojawiła się smutna minka - Chyba będziemy musieli zjeść płatki, czy coś takiego - Narzekał, wstając - Miałem nadzieję, że zrobisz mi naleśniki.
- Przykro mi - Zaśmiałam się, podążając za nim i wskoczyłam mu na plecy, by zaniósł mnie do kuchni.
Plecy Justina zawibrowały od śmiechu, ale złapał moje uda, bym nie spadła i pobiegł do kuchni, wydając końskie odgłosy, przez co wybuchnęłam śmiechem.
- Ale z Ciebie głupek - Zakpiłam po tym, jak posadził mnie na blacie i poszedł wziąć kilka rzeczy z lodówki.
- Kochasz to - Odwrócił się gwałtownie, by mrugnąć do mnie. Och, gdybyś tylko wiedział... - Przy okazji, możesz skorzystać z toalety, jeśli chcesz - Dodał, zataczając palcami koła wokół twarzy - Tak jakby masz tusz rozmazany na twarzy.
Od razu poniosłam dłonie, by zakryć twarz z zakłopotania. Mogłam się tego spodziewać, bo nie umyłam jej wczoraj - chusteczki do demakijażu były w torebce, która została w samochodzie Kelsey.
- Dzięki, że teraz mi mówisz - Odpowiedziałam sarkastycznie, żartobliwie posyłając mu mordercze spojrzenie.
To mówiąc, zeskoczyłam z blatu i poszłam do łazienki. Rzeczywiście, moja twarz była cała w plamach od tuszu do rzęs i eyelinera. Wyglądałam, jak Gnijąca Panna Młoda. Wiedząc, że niewiele pomoże sama woda, zaczęłam szukać jakiegoś płynu do demakijażu. Jeśli dwie kobiety mieszkają w tym domu, muszą coś mieć. W końcu znalazłam zieloną butelkę i wycisnęłam trochę żelu na dłoń, rozsmarowując go po twarzy, a następnie spłukując go zimną wodą. Wynikiem była moja blada twarz, mówiąca światu dzień dobry. Wątpiłam, że wyglądam lepiej bez makijażu, ale to musiało wystarczyć. Moje włosy były okropne, splątane i sterczące we wszystkich kierunkach. Nie dało się uczesać ich teraz. Westchnęłam, odwracając wzrok od lustra i wróciłam do kuchni, gdzie Justin przygotował już śniadanie dla dwóch osób.
- Hmm, ładnie pachnie - Zażartowałam, na co Justin przewrócił figlarnie oczami.
- Cereal a l'Orangejuice - Powiedział z okropnym francuskim akcentem.
Usiadłam naprzeciw niego, śmiejąc się.
- Captain Crunch, naprawdę? - Zachichotałam, trzymając karton w ręku - Ile Ty masz lat, pięć?
- Kupujemy je tylko dlatego, że Jaxon je lubi - Próbował się bronić.
- Tak, pewnie, Jay - Powiedziałam, zanurzając łyżkę w płatkach.
- Myślałem, że nazywasz mnie Jay tylko, jak jesteś pijana - Powiedział Justin z pełnymi ustami.
Skrzywiłam się.
- Nazwałam Cię wczoraj Jay? - Zmarszczyłam brwi, nie pamiętając tej części nocy.
Skinął głową rozbawiony.
- Wyglądasz lepiej, panda.
Sapnęłam obrażona.
- Nie wyglądałam jak panda.
- Tak, pewnie, Brooke - Powtórzył moje wcześniejsze słowa - Ale poważnie wyglądasz lepiej bez makijażu, nie wiem, dlaczego go robisz - Powiedział nonszalancko.
Poczułam ciepło na policzkach przez ten komplement, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Prawda, że to było słodkie? Kiedy nie odpowiedziałam, Justin spojrzał znad prawie skończonej miski płatków i zauważył mój rumieniec. Na jego twarzy pojawił się uroczy uśmieszek, jego włosy opadały trochę na oczy, ponieważ nie postawił ich jeszcze na żelu. Skończyliśmy nasze śniadanie i rozmawialiśmy trochę, po czym postanowiłam zadzwonić po Kelsey. Mama pewnie już się zastanawia, gdzie jestem.
- Co zamierzasz robić przez resztę weekendu? - Justin oparł się niedbale o ścianę w korytarzu, a ja założyłam kurtkę.
Wiem, że skórzana kurtka, spodenki do koszykówki i obcasy nie wyglądały modnie, ale nie chciałam zakładać ponownie moich ciuchów z imprezy.
- Uczyć się, chyba. Zbliżają się moje egzaminy przed przerwą świąteczną, więc powinnam zacząć powtarzać - Prychnęłam w perspektywie weekendu nad książkami.
- Brzmi fajnie.
Uśmiechnęłam się do Justina.
- Postaraj się nie nudzić za bardzo beze mnie.
- To będzie trudne - Przyznał, owijając ramiona wokół mojej talii, by przyciągnąć mnie bliżej i pocałował mnie.
Odwzajemniłam pocałunek, odsuwając się, zanim wszystko skończyłoby się tak, jak wczoraj.
- Zadzwonię do Ciebie - Powiedziałam, muskając jego policzek, zanim otworzyłam drzwi i wyszłam.
- Mam nadzieję, że nikt Cię nie zobaczy na ulicy - Krzyknął Justin, kiedy byłam w połowie schodów.
Posłałam mu tylko wymowne spojrzenie i szłam dalej. Planuję założyć ten brzydki płaszcz, jak tylko będę w samochodzie Kelsey. Przynajmniej raz się przyda. Na szczęście, jak tylko wyszłam na ulicę - która była prawie pusta, zważając na to, że była jedenasta rano w sobotę - dostrzegłam samochód Kelsey.
Pobiegłam do niej, już widząc, że śmieje się z mojego stroju. Szybko wśliznęłam się do środka na fotel pasażera i zamknęłam drzwi, posyłając jej spojrzenie "nic nie mów". Podniosłam palec, zanim mogła cokolwiek powiedzieć.
- Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale proszę, załóż ten dług płaszcz.
Przewróciłam oczami i odwróciłam się na fotelu, by dotrzeć do moich rzeczy na tylnym siedzeniu. Zmieniłam kurtkę na płaszcz i włożyłam swoje rzeczy do torebki.
- Dlaczego masz włosy, jak po seksie? - Zapytała Kelsey, mrużąc na mnie oczy.
Zaciskała dłonie na kierownicy, ale nie uruchomiła jeszcze silnika.
- Nie uprawialiśmy jeszcze seksu, Kelsey. Po prostu dużo się przemieszczałam w nocy - Jak tylko to powiedziałam, na usta Kelsey wrócił uśmiech.
- Uprawianie seksu i przemieszczanie się w łóżku mogą być traktowane jak synonimy - Stwierdziła, na co westchnęłam.
- Możemy już jechać?
- Jeśli powiesz mi co Ty i Justy robiliście - Negocjowała.
- Nie nazywaj go Justy, to przypomina mi Alejandrę - Skrzywiłam się.
- Mówiąc o Alejandrze, nie uwierzysz, co zrobiła wczoraj. Ona jest taką szmatą - Kelsey potrząsnęła głową, wreszcie włączając silnik.
- Zaskocz mnie - Osunęłam się w fotelu, gotowa wysłuchać chyba nie bardzo ciekawej plotki.
- Po tym, jak Justin ją olał, ona tańczyła, cóż, bardziej kręciła tyłkiem z każdym chłopakiem w klubie, a kiedy przyjechała policja, pojechała z Tylerem - Posłała mi spojrzenie "możesz w to uwierzyć?".
- Oni stanowiliby świetną parę - Zaśmiałam się. Suka i Dupek.
Minęły tylko dwie sekundy i Kelsey ponownie zaczęła mówić. Ona nigdy się nie zamyka.
- Więc powiedz mi - Domagała się.
- Nie zamierzasz odpuścić, prawda? - Uniosłam brew, myśląc o tym, jak jej powiedzieć.
Bo widzisz, Justin i ja całowaliśmy się niewinnie, a następnie jedna rzecz doprowadziła do drugiej i skończyło się ocieraniem o siebie, aż doszliśmy. Cóż, to nie wydaje się najlepszym pomysłem.
- Nie, nie zamierzam - Posłała mi zadowolony z siebie uśmieszek.
Westchnęłam głośno.
- My po prostu całowaliśmy się i cóż, my tak jakby... Um...
- Doszłaś? - Powiedziała, jakby to nie było nic wielkiego, ale ja zrobiłam się czerwona - Dlaczego tak się przy tym denerwujesz? Założę się, że Ci się podobało - Mrugnęła do mnie, ponownie przenosząc wzrok na drogę.
- To prawda - Przyznałam, chichocząc - Czy ty i Tyson...
Kelsey skinęła głową i uśmiechnęła się do mnie.
- To było niesamowite, tylko bolało trochę na początku.
- Aww - Zagruchałam, trącając ją żartobliwie łokciem - Jesteś teraz kobietą.
- Zamknij się - Uderzyła mnie - Zobaczymy jak długo Ty wytrzymasz.
Jeśli z Justinem wszystko będzie tak szło, niedługo.

**

- Już jestem! - Krzyknęłam, kiedy byłam już w swoim domu.
Moja mama przyszła chwilę później.
- Jak impreza?
- Dobrze - Uśmiechnąłem się, zdejmując swoje zabójcze szpilki i zostawiłam torbę i płaszcz na podłodze.
- Czyje to ubrania? - Mama zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, co miałam na sobie, zabierając te brudne z torebki.
- Um, brat Kelsey mi je pożyczył, bo zapomniałam piżamy - Skłamałam.
- Och, musi być naprawdę duży - Okej, brat Kelsey ma trzynaście lat, nie ma bata by pasowały na niego ubrania Justina, ale hej, kupiła to.
- Nie masz pojęcia - Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Twoje ciuchy z imprezy śmierdzą alkoholem - Powąchała koszulę i spódnicę, posyłając mi to swoje spojrzenie "lepiej miej dobre wyjaśnienie, panienko"
- Jakiś głupi chłopak rozlał swojego drinka na mnie - Zaśmiałam się.
- Więc nie piłaś? - Zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi.
- A Cola się liczy? - Uśmiechnęłam się niewinnie. Nie chcę być zarozumiała, ale jestem coraz lepsza w kłamaniu.
Mama zachichotała.
- Dam to Marii, by zaniosła do pralni. Ubrania brata Kelsey też należy wyprać, byś mogła je jak najszybciej oddać
- Tak, wezmę prysznic i dam jej wszystko, co brudne - Wzięłam buty i torebkę z podłogi i zniknęłam w swoim pokoju.
Wydając z siebie westchnienie ulgi, weszłam do łazienki. Dzięki Bogu, nie przyłapali nas. Niechętnie zdjęłam ubrania, które pachniały Justinem - żel do mycia ciała i Axe - oraz bieliznę. Włączyłam ciepłą wodę i umyłam włosy, prawdopodobnie wyrywając sobie kilka, kiedy próbowałam je rozplątać, po czym obmyłam ciało. Gdy skończyłam, owinęłam się ręcznikiem. Wracając do pokoju, włożyłam wygodną piżamę i wysuszyłam ręcznikiem włosy zbyt leniwa, by wysuszyć je suszarką. Opadłam na materac łóżka i wzięłam telefon, by sprawdzić Twittera. Niemniej jednak powiadomienie z iMessage przykuło moją uwagę w pierwszej kolejności. Otworzyłam rozmowę z Justinem i zobaczyłam, że wysłał mi zdjęcie.

Justin: Śpiąca królewna;) (pic)


Jęknęłam, gdy zobaczyłam zdjęcie. To było zdjęcie śpiącej mnie z dzisiejszego ranka, moje włosy sterczały w każdą stronę i miałam rozchylone usta.

Brooklyn: Co do cholery? Zrobiłeś mi zdjęcie, kiedy spałam?
Justin: Wyglądasz jak aniołek.


Okej, to było słodkie.

Brooklyn: Nie wierzę, że mam takiego dziwnego chłopaka...
Justin: Staram się;) Twoja mama niczego nie podejrzewała?
Brooklyn: Nie, powiedziałam jej, że brat Kelsey pożyczył mi swoje ubrania lol.
Justin: O nie, nie pisz mi "lol", proszę.
Brooklyn: Przepraszam, lol.
Justin: -.-
Brooklyn: Co robisz?
Justin: Oglądam telewizję, a Ty? Uczysz się już?
Brooklyn: Nie, myślę, że się trochę prześpię. Jestem zmęczona.
Justin: Taki mam wpływ na kobiety;)


Zachichotałam do siebie, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę o tym rozmawialiśmy. Nie pisaliśmy o niczym szczególnym, ale podobało mi się, że poświęca mi swój czas. Wtedy wpadłam na pomysł - szalony, mogę dodać.

Brooklyn: Jasne... Co powiesz na to, byśmy spędzili razem poniedziałkowy poranek?
Justin: Ale Ty masz szkołę?


Mogłam sobie wyobrazić, że ma zmieszany wyraz twarzy. Nie uwierzy mi, że to zaproponowałam.

Brooklyn: Urwę się, no.
Justin: MÓWISZ POWAŻNIE?
Brooklyn: Tak;)
Justin: Teraz poważnie myślę nad tym, że robię z Ciebie buntowniczkę. Przyjadę po Ciebie pod szkołę:)
Brooklyn: Oczywiście, Jay. Ok :) Teraz idę spać. Do zobaczenia. x
Justin: Śnij o mnie, kochanie;) x

B.R.O.N.X | Wszystkie RozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz