Regrets

25.5K 1K 39
                                    

Brooklyn

 - Hej Ty, obudź się - Irytujący głos powtarzał w kółko, podczas gdy ktoś lekko szturchnął mi ramię, starając się mnie obudzić z mojego spokojnego snu.
Po chwili, kiedy nieznana osoba nie dawała mi spokoju stwierdziłam, że już nie zasnę, więc równie dobrze mogę wstać. Próbowałam podnieść powieki, ale utrudniała mi to warstwa rozmazanego makijażu. Przetarłam je rękami i usłyszałam głośne westchnienie, a następnie "wreszcie" wypowiedziane przez tę samą osobę, która nie dawała mi spokoju. Zamrugałam kilka razy, aż moje oczy przyzwyczaiły się do nagłego światła wpadającego przez okno. Wsparłam się na łokciach i rozejrzałam się dookoła, zdając sobie sprawę, że nie znam tego miejsca. Wtedy moje oczy trafiły na dziewczynę, która siedziała na łóżku naprzeciwko tego, na którym ja leżałam. To musiała być osoba, która mnie wcześniej szturchała. Miała jasnobrązowe, prawie blond proste włosy, które sięgały jej do ramion i grzywkę przykrywającą czoło. Jej oczy były brązowe z zielonymi plamkami i wyglądały dziwnie znajomo.
- Kim jesteś? - Mój głos był ochrypły przez to, że miałam suche gardło.
Dziewczyna miała wyraz irytacji na swojej ładnej twarzy, przez co czułam się jeszcze bardziej zmieszana.
- Jestem Jazmyn, siostra Justina - Powiedziała bez ogródek.
Nawet nie wiedziałam, że Justin ma siostrę. Wstałam z łóżka, zauważając, że miałam na sobie wczorajsze ubrania. Moje buty były starannie ułożone tuż przy łóżku. Odchrząknęłam.
- Miło cię poznać, jestem Brooklyn - Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, by ją uścisnęła, ale potem uświadomiłam sobie, że piętnastolatki prawdopodobnie nie witają się w ten sposób, więc schowałam ją z powrotem.
- Wiem. Justin mi powiedział - Wstała z łóżka i wzięła swój plecak - On musi Cię naprawdę szanować, skoro nie zabrał Cię do swojego łóżka - Powiedziała szczerze, ale wciąż ostrym tonem, którego używała wcześniej.
- Och - To wszystko, co udało mi się powiedzieć - Czy myślisz, że mogę skorzystać z łazienki? - Zapytałam grzecznie, nawet nie wiedząc w czyim łóżku spałam.
Zachichotała, najprawdopodobniej rozbawiona moim doborem słów, biorąc pod uwagę, że byłam jakby z wyższych sfer.
- Oczywiście. Pierwsze drzwi na lewo - Powiedziała i wyszła z pokoju i wkrótce usłyszałam, jak zamyka frontowe drzwi.
Szybko założyłam buty i złapałam torebkę, dziękując Bogu, że zawsze mam w niej najpotrzebniejsze rzeczy. Bez problemu znalazłam łazienkę i od razu weszłam do środka, zamykając drzwi. Słyszałam jakiś hałas z innego pomieszczenia, ale nie chciałam teraz nikogo spotkać wyglądając tak źle, jak teraz. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, prawie dostałam zawału. Moje włosy były w totalnym nieładzie i pewnie trzeba co najmniej jednej butelki odżywki, by je ujarzmić - coś, czego w tej chwili nie miałam. Moja twarz była czarna, ślady tuszu były na moich policzkach, a moje oczy wyglądały, jak u szopa pracza. Moje ubrania były zmięte, ale przynajmniej nie zauważyłam żadnych plam. Otworzyłam torebkę i wyjęłam grzebień. Uczesanie moich włosów, bez wyrwania połowy było ciężkim zadaniem, ale udało mi się stworzyć wrażenie uczesanych, wiążąc je w kok. Następnie wyjęłam chusteczki do demakijażu i przetarłam nimi twarz, aż była zupełnie czysta. Obmyłam ją jeszcze czystą wodą. Umyłam zęby za pomocą małej szczoteczki, którą zawsze miałam ze sobą i wypłukałam suchość w ustach. Nałożyłam na twarz podkład, korektor i tusz do rzęs, tworząc naturalny wygląd. Popsikałam się perfumami i oblizałam usta, decydując, że to musi wystarczyć. Wyszłam z łazienki i ruszyłam za hałasem, który doprowadził mnie do kuchni. Justin stał do mnie plecami, próbując włączyć ekspres do kawy.
- Pomóc Ci w czymś? - Zaoferowałam, rozglądając się dookoła.
Dom był bardzo mały, biorąc pod uwagę co najmniej cztery osoby - Justina, Jazmyn, Jaxona i ich mamę, ale był bardzo przytulny.
- O, wstałaś - Justin odwrócił się na dźwięk mojego głosu.
- Twoja siostra mnie obudziła - Zaśmiałam się lekko.
- Poprosiłem ją o to. Pomyślałem, że będziesz chciała pójść do szkoły - Wzruszył ramionami - Dobrze się czujesz?
- Cholera, mam szkołę - Mruknęłam do siebie - Która godzina? - Spanikowałam, już myśląc o tym, że dostanę szlaban.
- Prawie dziewiąta - Poinformował mnie Justin, kończąc to co robił przy ekspresie do kawy.
- Co? - Krzyknęłam - Już spóźniłam się na pierwszą lekcję i zaraz spóźnię się na drugą - Chodziłam po małym pomieszczeniu, wachlując się dłonią i próbując się nie stresować, co było niemożliwe.
- Możesz się uspokoić? Nie jestem pewien, czy powinienem dać Ci kawę - Justin zawahał się z kubkiem w dłoni.
- Potrzebuję jej, bo inaczej usnę w klasie - Sięgnęłam po kubek i upiłam łyk, parząc swój język.
Skrzywiłam się, ale wzruszyłam ramionami, bo miałam ważniejsze sprawy na głowie.
- Pamiętasz cokolwiek z zeszłej nocy? - Zapytał Justin, opierając się o blat i biorąc łyk z własnego kubka.
Myślałam przez chwilę i uświadomiłam sobie, że pamiętałam wszystko. Pamiętałam bardzo dokładnie i nie bolała mnie głowa. Dlatego wszystko, co ludzie mówią o kacu, to kłamstwa. Mój żołądek nie czuł się zbyt dobrze z powodu alkoholu, ale poza tym nic mi nie dolegało.
- Tak. Myślę, że tak - Odpowiedziałam, gryząc wargi.
Justin podrapał się po karku z zakłopotaniem. Oczywiście wszystko łącznie z tym, że całowaliśmy się namiętnie na masce skradzionego samochodu na zewnątrz klubu, w którym piłam, a nawet "próbowałam" narkotyków i zagrałabym w shoty na ciele, gdyby Justin mnie nie powstrzymał. Łzy zapiekły mnie z tyłu oczu. Były to łzy żalu, wstydu. Nie mogłam uwierzyć, że pozwoliłam sobie na tak wiele. Co by pomyśleli o mnie rodzice, gdyby się o tym dowiedzieli? Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, by łzy nie wypłynęły mi z oczu i skończyłam, teraz już chłodniejszy, kubek kawy.
- Okej - Urwał, czując się tak niezręcznie, jak ja.
- Przepraszam za wszystko, co... Zrobiłam - Przeprosiłam z zakłopotaniem, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy.
Zwykła myśl o naszym pocałunku sprawiała, że na moich policzkach pojawiały się rumieńce i najgorsze jest to, że nie żałowałam tego. To znaczy, źle się czułam z tym, że zdradziłam Nate'a - nawet, jeśli nie jest moim oficjalnym chłopakiem - ale ten pocałunek był naprawdę dobry... Chyba nadal czuję mrowienie na ustach.
- Nie przejmuj się. Zachowujmy się tak, jakby nic się nie stało zeszłej nocy - "Pocieszył" mnie.
Czy to oznacza, że pocałunek mu się nie podobał i żałował tego? Byłam teraz jeszcze bardziej zdezorientowana.
- Okej - Szepnęłam trochę zawiedziona.
Powinnaś się cieszyć, że nie zrozumiał źle twoich odczuć. Ty zdecydowanie lubisz Nate'a, a to co się stało wczoraj, to było działanie alkoholu, nie twoje. Po raz pierwszy posłuchałam głosu w swojej głowie, choć nie byłam pewna, czy to co mówił było prawdą. Skreśl to, oczywiście, że nie było. Wczoraj nie było to pierwszy raz, kiedy chciałam pocałować Justina, to był pierwszy raz, kiedy sobie na to pozwoliłam. Lecz to było złe, więc po prostu zapomnę, że to się stało.
- Chodź, odwiozę Cię do szkoły - Justin chwycił swoją kurtkę i podał mi mój czarny płaszcz.
Nie pomyślałam o tym, że zamierzałam pójść do szkoły w tych samych ciuchach, co wczoraj. Westchnęłam, chcąc być teraz pod prysznicem, a nie w drodze do szkoły, w brudnych ciuchach i wyglądając, jak gówno. Co ja zrobiłam, że zasłużyłam na to, Boże? Wyrwałam się z transu i skinęłam Justinowi, zakładając płaszcz, zanim wyszliśmy na zewnątrz.


Justin

Zeszliśmy po schodach budynku w milczeniu. To było raczej niekomfortowe milczenie, biorąc pod uwagę wydarzenia zeszłej nocy. Mógłbym powiedzieć, że Brooklyn była sfrustrowana i nie marzyła o niczym innym, jak o byciu w domu. Chyba martwiła się o to, co zrobiła i o to, jak bardzo złą jest córką. Część mnie czuła się źle, bo to moja wina, że skończyła na imprezie upijając się i robiąc to wszystko, co zrobiła, ale drugiej części, tej egoistycznej podobało się wczoraj. Szczególnie część, kiedy się całowaliśmy. Sądząc po wyrazie jej twarzy, gdy zapytałem, czy coś pamięta, żałowała tego pocałunku, więc postanowiłem, że lepiej będzie zapomnieć, że to w ogóle się wydarzyło. Otworzyłem drzwi do kradzionego samochodu zaskoczony, że wciąż stał tam, gdzie go zaparkowałem. Brooklyn spojrzała na błyszczącego czarnego Mercedesa i westchnęła kręcąc głową i mamrocząc coś, czego nie mogłem dosłyszeć. Kiedy wsiedliśmy oboje, zacząłem czynić cuda, by uruchomić silnik.
- Jak to zrobiłeś? - Zapytała Brooklyn z szeroko otwartymi oczami, kiedy ruszyłem.
- To jedna z moich wielu zalet - Wzruszyłem ramionami z pewnością siebie.
- Kradzież samochodów to nie zaleta - Odparła kpiącym tonem - Mogli Cię złapać i poszedłbyś do więzienia, wiesz o tym.
Roześmiałem się.
- Jestem Justin Bieber, ja nigdy nie daję się złapać.
- Ta, cokolwiek - Mruknęła.
Westchnąłem, przypominając sobie, jak bardzo różniła się nasza rozmowa zeszłej nocy.

- Powinnam pocałować Ciebie, zamiast tego faceta. Całujesz o wiele lepiej - Szepnęła zadowolona Brooklyn, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - Zażartowałem.
Oczywiście wiem, że świetnie całuję, mówiono mi to wiele razy, ale fakt, że ona to powiedziała sprawił, że się uśmiechnąłem. Brooke zaśmiała się, uderzając mnie żartobliwie w pierś, patrząc na mnie wielkimi oczami. Boże, ona była taka piękna.
- Chodź, odwiozę Cię do domu - Pomogłem jej zejść z maski samochodu i przytrzymałem ją, dopóki nie stanęła na ziemi.
- Ale nie mogę wrócić do domu - Syknęła, jakby ktoś nas podsłuchiwał.
- Wiem, dlatego zabieram Cię do siebie - Wyjaśniłem, otwierając drzwi pasażera i wsadziłem ją, zapinając jej pasy.
Zamknąłem drzwi i podszedłem od strony kierownicy, wsiadając do środka. Zanim uruchomiłem silnik, poczułem, jak oczy Brooklyn wypalają dziury na prawej stronie mojej twarzy. Odwróciłem się do niej.
- Co?
- Nic, jesteś cudowny, Justin... - Urwała, co mnie trochę przeraziło, bo wyglądała, jakby była w transie - To dlatego nazwałam Cię Cudownym Chłopakiem. Jestem taka mądra - Dodała chichocząc.
Zaśmiałem się. Była zdecydowanie śmieszna, gdy była pijana. Włączyłem radio, jadąc do domu. Brooklyn nuciła cicho piosenki, od czasu do czasu chichocząc. Przez całą drogę na jej twarzy widniał uśmiech.
- Zadzwonię do domu, by powiedzieć, że będziesz ze mną, okej? - Powiedziałem, wyciągając telefon z kieszeni.
Sapnęła.
- Nie! Nie można rozmawiać przez telefon i prowadzić jednocześnie! - Skarciła mnie, jakbym był dzieckiem.
- Nie martw się, będę uważał - Zapewniłem ją.
Na szczęście skinęła głową i odpuściła, śmiejąc się cicho. Trzymałem kierownicę lewą ręką, a prawą wybrałem numer mojej siostry i przyłożyłem telefon do ucha. Odebrała po czterech sygnałach.
- Co jest Bieber? - Udała ziewnięcie.
- Nie udawaj, że śpisz. Wiem, że pisałaś z tym całym Coltonem - Słowa wyszły z moich ust, niczym jad.
Nie lubię Coltona. Nie lubię żadnego chłopaka, jeśli o to chodzi, żaden z nich nie będzie wystarczająco dobry dla mojej siostry.
- Nieważne Justin. Czego chcesz? - Zapytała zirytowana.
- Wracam do domu i przywiozę ze sobą przyjaciółkę - Prychnęła na słowo "przyjaciółka".
- Czyli to dziewczyna? - Zapytała.
- Tak. Musisz wziąć Jaxona do mojego pokoju i położyć go spać w moim łóżku, by moja przyjaciółka mogła spać w jego - Wyjaśniłem.
- A dlaczego nie będzie spać z Tobą? - Spytała, jakbym był głupi.
Westchnąłem rozpaczliwie.
- Bo Ona jest tylko przyjaciółką i jest pijana. Nie chcę, by obudziła się rano i pomyślała, że Ją wykorzystałem.
- Aw, Bieber ma serce - Zagruchała.
- Jazzy, nie jestem w nastroju. Po prostu to zrób i upewnij się, że mama nie zauważy - Zrobiłem ostry skręt w lewo gdy samochód jechał wprost na mnie z naprzeciwka - Uważaj, skurwysynu - Krzyknąłem na niego.
- Co będę z tego miała? - Zapytała z zainteresowaniem.
- Jesteś moją siostrą, nie możesz po prostu tego zrobić w ramach braterskiej przysługi? - Kiedy nie odpowiedziała, poddałem się - Czego chcesz?
- Cóż, naprawdę przydałby mi się nowy telefon, wystarczy iPhone - Powiedziała swoim tonem, którym zawsze mnie szantażuje.
- Naprawdę? Myślisz, że byłby wystarczająco dobry dla Ciebie, królowo angielska? - Warknąłem sarkastycznie.
Przytaknęła, ignorując moją ironię.
- Dobra, załatwię Ci jeden, tylko zrób to.
Pisnęła cicho, starając się nie obudzić nikogo w domu.
- Dobra, do zobaczenia wkrótce bracie.
Zaśmiałem się i rozłączyłem się. Kiedy zdałem sobie sprawę, że mamy jeszcze kilka minut w samochodzie, wyciągnąłem papierosa i zapaliłem go, zaciągając się mocno. Potrzebowałem relaksu.
- Mimo, że nienawidzę zapachu tytoniu i to jest złe dla zdrowia, to muszę przyznać, że wyglądasz bardzo seksownie, kiedy palisz - Wypaliła Brooklyn, przez co odwróciłem głowę w jej stronę z niedowierzaniem.
Nie, ona tego nie powiedziała.
- Jezu, Brooke jesteś bardziej pijana, niż myślałem - Zachichotałem, kończąc papierosa i wyrzucając peta przez okno.
- Pijani ludzie nigdy nie kłamią - Zauważyła, unosząc palec w górę.
- Więc kłamałaś tego dnia, kiedy powiedziałaś, że nie jestem seksowny - Spojrzałem na nią na sekundę, zanim z powrotem zwróciłem oczy na drogę.
Jej oczy były wielkie i widać było w nich ekscytację.
- No! Oczywiście, że kłamałam. Czy Ty się widziałeś? - Jej ton głosu był tak poważny, że wybuchnąłem śmiechem.
- To będzie naprawdę zabawne, jak Ci o tym opowiem jutro. Nie uwierzysz - Potrząsnąłem głową z rozbawieniem - Ale muszę przyznać, że też jesteś bardzo seksowna, Księżniczko - Puściłem jej oczko i posłałem bezczelny uśmiech, dzięki czemu jej policzki oblały się rumieńcem.
- Dziękuję. Och i nie mów Brooke, że to powiedziałam, ale ona naprawdę uwielbia, kiedy nazywasz ją księżniczką - Wyszeptała, chichocząc po chwili.
- Nie martw się, nie powiem. To będzie nasz sekret - Odpowiedziałem szeptem.
Okej, ona była ZBYT zabawna, gdy była pijana.
Kiedy zaparkowałem samochód w pobliżu mojego bloku, wysiadłem z niego i pomogłem wysiąść Brooke. Przekroczyliśmy próg, a ona się zatrzymała.
- Nie masz windy? - Jej oszołomiony wyraz twarzy był bezcenny.
- Nie - Odpowiedziałem krótko - To tylko sześć pięter, nic wielkiego - Zacząłem iść w kierunku schodów.
- O mój Boże. Myślę, że będę spać tu na podłodze - Usłyszałem głuchy odgłos, kiedy usiadła na brudnej podłodze.
- Żartujesz sobie? - Nie mogłem powstrzymać śmiechu - Wstawaj - Nakazałem, ciągnąc ją za ręce - A Ty mieszkasz na którym piętrze? - Zapytałem od niechcenia, kiedy ruszyliśmy po schodach powoli, z powodu jej zmęczenia.
- Na jedenastym - Ziewnęła - Ale mamy windę.
- Tak przypuszczam - Zaśmiałem się.
Kiedy w końcu dotarliśmy do drzwi mojego mieszkania, odwróciłem się do niej.
- Jesteśmy, teraz musisz być cicho, dobrze?
Skinęła głową, więc otworzyłem drzwi i wpuściłem nas do środka, po czym je zamknąłem. Jazmyn czekała przy swoich drzwiach. Pomogła mi położyć Brooke - która już prawie spała - na łóżku Jaxona. Zdjąłem jej buty i przykryłem ją kołdrą, by nie zmarzła.
- Dobranoc Justin - Wymamrotała.
Pocałowałem ją w czoło i szepnąłem.
- Dobranoc Brooklyn.
Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni, po tak bardzo mi potrzebną szklankę wody.
- Och, więc to jest ta słynna Brooke - Głos Jazmyn zaskoczył mnie, bo nie wiedziałem, że przyszła za mną - Którą Ty totalnie lubisz, tak przy okazji - Oparła swoje smukłe ciało o framugę drzwi, przyglądając mi się z ciekawością.
- Tak i nie - Powiedziałem stanowczo.
Posłała mi spojrzenie, które mówiło "serio?". Przeczesałem włosy dłonią.
- Niech zgadnę. Lubisz ją, ale wasza miłość jest niemożliwa, ponieważ Ona jest bogatą dziewczyną z Manhattanu, a Ty twardzielem z Bronxu. Mam rację? - Uniosła jedną brew.
- Nie, nie masz. A teraz idź do łóżka. Mam ci przypomnieć, że jutro masz szkołę? - Powiedziałem przesadnie słodkim głosem.
- Fuj, nienawidzę, jak jesteś taki bezuczuciowy - Wyrzuciła ręce w powietrze i odwróciła się do wyjścia.
Westchnąłem, patrząc w kafelki naprzeciwko siebie. Co, jeśli ona ma rację? Co jeśli lubię Brooke?


Kiedy wróciłem na ziemię, Brooklyn pisała coś na kartce papieru.
- Co robisz? - Zapytałem, zdając sobie sprawę, że przekraczaliśmy most na Manhattanie.
- Czy to wygląda na prawdziwe? - Prawie przytknęła mi kartkę do twarzy.
Wziąłem ją, trzymając w normalnej odległości i przeczytałem to, co napisała pochylonym pismem.
- Tak, wygląda na prawdziwe, zakładając, że to podpis Twojej mamy - Oddałem jej kartkę. Brooke spojrzała na nią ponownie.
- Musi. Podrobiłam to - Schowała kartkę w torebce - Jeśli dyrektorka dowie się, że nie byłam na lekcjach i zadzwoni do mamy, to jestem martwa.
- No cóż, mówienie, że byłaś u lekarza jest dość typowe, nie sądzisz?
- Masz jakiś lepszy pomysł? - Uniosła brwi wyczekująco.
- Możesz powiedzieć prawdę - Zaproponowałem, oczywiście żartując.
- Co? Zgłupiałeś? - Warknęła.
Byłem zaskoczony jej nagłym wybuchem.
- Cholera Brooke, żartowałem. Wyluzuj, nie? - Robiłem co w mojej mocy, by się uspokoić, ale wcale nie pomagał fakt, że używała takiego tonu.
- Łatwo Ci mówić, bo to nie Ty spieprzyłeś sprawę. To wszystko Twoja wina - Wyrzuciła z siebie jadowicie, wyolbrzymiając wszystko.
Kiedy zatrzymałem się na czerwonym świetle, odwróciłem głowę oniemiały, by na nią spojrzeć, lecz ona po prostu otworzyła z grymasem drzwi i wysiadła z samochodu. Przez chwilę byłem w szoku, ale klakson samochodów za mną, zmusił mnie do ruszenia. Co się kurwa przed chwilą stało? Kiedy dotarłem do domu, zadzwoniłem do Tysona. Gdy tylko odebrał, powiedziałem.
- Stary, musisz mi pomóc pozbyć się czegoś.

B.R.O.N.X | Wszystkie RozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz