23. Zielarstwo

84 4 0
                                    

ZIELARSTWO
„Powiedz moje imię jeszcze raz, a wyrwę ci język z ust moim sztyletem."

Następnego dnia był pierwszy dzień zajęć. Alexandria, Pansy i Dafne razem opuściły zamek. Przekroczyły grządkę warzywną i udały się do szklarni, gdzie trzymano magiczne rośliny.

Gdy zbliżyły się do szklarni, zobaczyły resztę klasy stojącą na zewnątrz i czekającą na profesor Sprout.

Alexandria, Pansy i Dafne dopiero co do nich dołączyły, a już zaraz pojawiła się w ich polu widzeniu profesorka w towarzystwie Gilderoya Lockharta.

Ramiona profesor Sprout były pełne bandaży i wyglądała na lekko zdenerwowaną.

- Co się stało? - zapytała Alexandria, zauważając zabandażowaną wierzbę bijącą w szklarni.

- Jakieś sześć lat próbowano przylecieć latającym samochodem. - Odpowiedziała Dafne z lekkim chichotem.

Profesor Sprout była niską, krępą czarownicą, która nosiła połatany kapelusz na rozwianych włosach; zazwyczaj na jej ubraniu znajdowała się duża ilość ziemi, a paznokcie zawsze wywoływały grymas u Alexandrii, która je zawsze miała idealne.

Oczywiście dzięki Narcyzie.

Jednakże Gilderoy Lockhart był w nieskazitelnych, szerokich, turkusowych szatach, a jego złote włosy lśniły pod idealnie dopasowanym turkusowym kapeluszem ze złotymi wykończeniami. Jednak to i tak sprawiło, że Alexandria znów się skrzywiła.

- O, cześć! – zawołał, uśmiechając się promiennie do zgromadzonych uczniów. - Właśnie pokazałem profesor Sprout właściwą drogę do lekarza Wierzby Bijącej! Ale nie chcę, żeby uciekła z myślą, że jestem lepszy w zielarstwie od niej! Tak się składa, że ​​spotkałem kilka tych egzotycznych roślin podczas swoich podróży...!

- Dzisiaj szklarnia trzecia, uczniowie! – powiedziała profesor Sprout, która wyglądała na wyraźnie niezadowoloną, a nie jak zwykle pogodną.

Rozległ się szmer zainteresowania.

Do tej pory pracowali tylko w szklarni pierwszej – w trzeciej znajdowały się znacznie ciekawsze i niebezpieczniejsze rośliny.

Profesor Sprout wyjęła zza pasa duży klucz i otworzyła nim drzwi.

Alexandria poczuła zapach wilgotnej ziemi i nawozów zmieszanych z ciężkim zapachem jakichś gigantycznych kwiatów w wielkości parasola, zwisających z sufitu.

Już miała wejść za Pansy i Dafne do środka, gdy dłoń Lockharta wystrzeliła w górę.

– Alexandria, prawda? Chciałem zamienić słówko z tobą i Harrym... Nie przeszkadza ci, jeśli spóźnią się kilka minut, prawda, profesor Sprout?

Sądząc po jej grymasie, rzeczywiście miała coś przeciwko temu, ale Lockhart powiedział:

- To jest jedyne wyjście. - i zamknął jej przed nosem drzwi od szklarni.

- Harry. - powiedział Lockhart, a jego duże, białe zęby zalśniły w słońcu, gdy pokręcił głową. - I Alexandria, Alexandria, Alexandria.

- Powiedz moje imię jeszcze raz, a wyrwę ci język z ust moim sztyletem. - natychmiast zagroziła.

Harry w samą porę zamienił swoje prychnięcie w kaszel.

- Kiedy usłyszałem, że dwójka sławnych dzieciaków uczęszcza do tej samej szkoły, nie mogłem być bardziej zszokowany! - zawołał podekscytowany Lockhart, ignorując słowa Alexandrii. – Wiem, wiem – to nie tak dobre, jak zdobycie nagrody za najbardziej czarujący uśmiech w Tygodniku „Czarownica" pięć razy z rzędu – ale to jakiś początek, Harry i Alexandrio, to bardzo dobry początek.

Soft SpotWhere stories live. Discover now