205. Eliza i Jeremiasz

151 27 85
                                    

Eliza

Od rana walczyłam ze sobą w podjęciu decyzji czy napisać do Jeremiasza. Jego wiadomość z nocy była czuła, ale to co powiedziała mi Zosia. Czyżby Joanna chciała mi pokazać, że to ona ma władze nad Jeremiaszem? Nie musiała. Ja to doskonale wiedziałam. To co Joanna zrobiła było zwykłym szantażem. To co powiedziała o tym Zosia było dla mnie jasne od początku. Tylko po co on był? W jakiś sposób czułam, że Joanna jest od niego zazdrosna, ale nie myślałam, że aż tak.

Po tym jak dopełniłam formalności i podpisałam potwierdzenie zakończenia współpracy z Erosem Zosia wyszła. To był naprawdę koniec. Naprawdę to do mnie dotarło. Joanna działała szybko. Zapewnię chciała się upewnić, że zniknę z życia Jeremiasza najszybciej jak to możliwe. Skorzystałam z okazji, że mamy nie było w domu i szybko się ubrałam, aby wyjść na spacer. Musiałam pomyśleć i musiałam mieć do tego spokoju. Jeśli miałam coś wysłać Jeremiaszowi, to musiała to być też piosenka, dlatego jak tylko wyszłam z domu zaczęłam szukać odpowiedniego utworu. Weszłam do Żabki i kupiłam sobie hot doga, a potem ruszyłam przed siebie.

Jeremiasz

Wszedłem na ćwiczenia ze studentami drugiego roku na, który wraz z Piotrem przygotowałem temat zajęć. Byłem niespokojny i rozdrażniony. Co jakiś czas dotykałam słuchawki w uchu w celu sprawdzania, czy przyszła wiadomość od Elizy, ale nic nie było.

W sumie mogłem sam do niej napisać, ale wyznawałem jedna zasadę: jeśli to ona zaczęła do mnie pisać i to ja wysłałem ostatnią widomość, to teraz był jej ruch. To nie dziecinność, to zasady, których się trzymałem. Tylko Joanna tego nie przestrzegała i jak tylko pojawiłam się na uczelni bombardowała mnie wiadomościami, że skończyła spotkanie z Zośką i ze mam do niej zadzwonić, ponieważ musimy porozmawiać. Nienawidziłem tego jej rozkazującego tonu i słów „musimy porozmawiać".

- Jeremiaszu sala jest pełna, chyba są już wszyscy, możemy zaczynać. - poinformował mnie Piotr.

- Dobrze więc. - zgodziłem się.

Po chwili usłyszałem jeszcze trzaśnięcie drzwiami, a potem jakiś szmer i szepty. Nie wytrzymałem.

- Czy do państwa trzeba naprawdę mówić podniesionym głosem, żeby dotarło, że ma być cisza? A osoba, które się spóźniła niech się przedstawi.

- Wiktor Ziemiński. - wydukał chłopak.

Nie byłem w nastroju na rozmowę z tym człowiekiem. Był przypomnieniem tego, jak bardzo ulegałem Joannie. Słysząc jego drżący głos chociaż po części mogłem wyrzucić swoja frustrację.

- No proszę. To podziękujcie panu Wiktorowi Ziemińskiemu, za sprawdzian. Piotrze rozdaj arkusze przygotowane na takie oto okazje. - powiedziałem złowieszczym tonem.

- Ale panie profesorze... - ktoś jęknął.

- Kto to powiedział? - zapytałem, bo głos należał do kobiety.

Nagle zapanowała cisza, której wymagałem zawsze.

- No śmiało. Dopiero nie mogli państwo się uciszyć, a teraz nagle wszyscy zapomnieli jak się nazywają.

- Justyna Kropka. - powiedziała jakaś dziewczyna z pokorą.

- A pani Kropce za to, że na sprawdzian zamiast trzydziestu minut będzie ich o dwadzieścia procent mniej. Mam nadzieję, że umiecie obliczyć takie proste działanie. - zadrwiłem.

Zapanowała kompletna cisza. Dokładnie taka jak lubiłem. Tylko przyjemny szelest kartek rozniósł się po sali, czyli Piotr zaczął rozdawać arkusze.

Sztuka zmysłów Où les histoires vivent. Découvrez maintenant