8

54 5 0
                                    

- Ciebie do reszty pojebało, naprawdę. Nie jestem pedałem - syknąłem, przysuwając sobie bliżej talerz z makaronem, poniewaz niestety musiałem zgłodnieć, a nie miałem wyboru. Ciekaw byłem, co się dzieje z Domenico... Czy on w ogóle jeszcze żyje? I czy dalej jest z Olgą? Jednak z zamyśleń wyrwał mnie głos Naczosa.

- Jesteś tym jedynym, Massimo - spojrzał mi prosto w oczy, na co ja prychnąłem.
- Ty przypadkiem nie wolisz kobiet? Sam bajerowałeś z moją żoną podczas gdy mój brat bliźniak robił jakieś chore akcje i się pode mnie podszywał...
- Myślałem, że jestem hetero. Jednak po tym wypadku... Stało się. Gdy myślałem, że schodzę, ujrzałem ciebie na końcu tunelu. Jako mojego anioła stróża. Podszedłem bliżej, a ty zacząłeś mnie głaskać po włosach mówiąc, że to nie moja pora... Twoje czarne jak noc włosy powiewały w różne strony, a ostre rysy twarzy pięknie komponowały się z twoją urodą... Ojciec zrobił dobrą robotę Massimo...

-Japierdole, ide stąd - wstałem i tym razem Naczos mnie nie zatrzymał. Jednak gdy już miałem wchodzić do domu, nagle usłyszałem znajome głosy...

Laura.

Gwałtownie się odwróciłem. Zamarłem. Ku moim oczom ukazała się piękna Laura w całej okazałości, a obok niej siostra Naczosa ze swoim synem na rękach. Podszedłem jeszcze bliżej, spoglądając jej namiętnie w oczy... Jednak po chwili czar prysł, gdy z auta wyłoniła się kolejna postać.

Nie... To musi być jakiś chory sen...

Z samochodu wysiadł Martin, ten chuj, który jeszcze kilka lat temu zdążył ją zdradzić. Mimo to do niego wróciła. Podszedł bliżej niej, składając na jej ustach namiętny pocałunek. Nie mogłem na to patrzeć. Moje serce pękało na małe kawałeczki. Zacząłem biec przed siebie...

365 dni MassimaWhere stories live. Discover now