6

76 8 0
                                    

Obudziłem się ledwo co przytomny na wielkim łożu. Obok na stoliku nocnym stała szklanka wody i kanapka z krewetkami. To znów się dzieje. Dalej nie wydostałem się z tego domu...
Z moich przemyśleń dobiegł mnie hałas przekręcania klucza w drzwiach. Do pomieszczenia wszedł Naczo.

O nie...

-Widzę, że już wstałeś - Naczo wstał i podszedł bliżej, po czym zaczął mnie głaskać po głowie.
- Zostaw! - Syknąłem i złapałem za jego ręke, podczas gdy on sie tylko uśmiechał i nic sobie z tego nie robił.
- Jeszcze polubisz takie zabawy - powiedział zadziornie i wziął swoją ręke. Następnie się... Rozebral. Jakby nigdy nic. Odwrócił się i ruszył w stronę prysznicu, który znajdywał się w moim pokoju. Pełen luksus.
- Japierdole... - Wyszeptałem. Nagi Naczo w pełnej okazałości. Don Nacho wszedł pod prysznic, odkręcając przy tym wodę spoglądał w moją stronę.
- Chciałbyś doświadczyć takich widoków... Tylko to przed sobą skrywasz - Wyjąkał namiętnie przez prysznic, po czym odwrócił się przodem do mnie... O boże. To się działo. Teraz widziałem go w całej okazałości. Idealny brzuch, potężne barki, mocno wystające obojczyki i idealne mięśnie. Jednak mimo to dalej próbowałem i będe próbował uciec za wszelką cenę.
- Are you lost baby girl? - Zapytał, na co się spiąłem. Naczos zaczął się szyderczo śmiać, na co natychmiast się zebrałem i zacząłem się kierować w stronę drzwi. Na szczęście Nacho nie zdążył ich zamknąć... Przez chwilę jego nieuwagi wydostałem się z pokoju i wybiegłem przed rezydencję. To, co zobaczyłem, wstrząsneło mną bardziej, niż sytuacja z moim bratem (teraz już nieżywym przez strzelaninę z moją ex). Widziałem podwójną egzekucję na żywo. Ludzie Naczosa i kilka członków z mojej rodziny dokonywali samosądu na dwóch brodatych mężczyznach. Nie mogłem oddychać. Nagle po prostu jakby nigdy nic upadłem...

********************************************

Tym razem obudziłem się w dosyć dobrym stanie, bo poprzednio bolała mnie głowa. Cóż, chyba sobię troche tu pobęde. Trzeba obmyśleć plan. Gdy zacząłem wstawać, zamarłem. Mój koc był dziwnie wypukły... Odkryłem go, a to, co ujrzałem, załamało mnie jeszcze bardziej. Mój mały przyjacieł zrobił sobie powstanie Warszawskie. Niestety, poranne wzwody mnie nie opuściły... Próbowałem jak najbardziej przykryć delikwenta, gdy nagle drzwi otworzyły się. Wszedł jeden z ochroniarzy Naczosa i on sam we własnej osobie. Mężczyzna zaczął coś do niego szeptać na ucho, na co on lekko się uśmiechnął i kiwnął głową. Znów zostaliśmy sami...

365 dni MassimaWhere stories live. Discover now