3.

117 8 3
                                    

Siedziałem zszokowany nie mogac uwierzyc w to, co wlasnie sie stanal. Nacho podszedl i usiadl na przeciwko mnie, natomiast ja odwrocilem wzrok, wpatrujac sie w obraz.

- Ty jestes jakis pojebany - odezwalem sie żeby przerwac ta niezreczna cisze.

- Powiedz mi cos, czego nie wiem - Nacho zlapal mnie za podbrodek i przyciagnal do siebie.

- Zostaw mnie pedale! - Zacząlem sie szarpac na wszystkie strony, ale niestety na marne. Naczo jedna reka mocno zlapal mnie w talii, a druga zaczal przesuwac po mojej klacie, gdzie mialem lekko rozpieta koszule.

- Kurwa! - Zasyczałem, na co Naczo tylko się zaśmiał. Natomiast ja byłem bliski wybuchnięcia.
- Gdzie jest moja Laura!?
- Po co ci ona skoro masz mnie?
- Nie jestem gejem! Ja chce do mojej żony! - Znów zacząłem się wyrywać. Niestety bezskutecznie.
- Chyba do byłej żony, to po 1. A po 2, Laura jest już w Polsce - uśmiechnięty odszedł kawałek ode mnie, więc w końcu mogłem się wyprostować i odsapnąć. Zacząlem sie tak mocno szarpac, że się wyjebałem na krześle. Naczo tylko się odwrócił w moją stronę i wybuchł gorzkim śmiechem... Jak on w ogóle mógł!? Może i nie mieliśmy najlepszych relacji, ale poszarpał nasz rozejm międzyrodzinny robiąc sobie jakieś chore żarty!

Gdyby tylko mój ojciec się dowiedział... A tak to pewnie przewraca się w grobie.

Z zamyśleń wyrwał mnie brunet, który trzymał w ręku bicz. Na pewno nie dam mu sie tym dotknąć!

- Zabieraj to ode mnie! - Wydarłem się na niego najgłośniej, jak potrafię. Naczo tylko się zaśmiał i zaczął jezdzic biczem po mojej klacie. Nawet nie śmiał mnie podnieść z podłogi... W końcu się zamachnąłem i luzując lekko linę, zajebałem mu kolanem w krocze, na co Naczo zgiął się w pół, kuląc się przy tym. Miałem chwilę na ucieczkę. Zacząłem mocniej szarpać nogą, wyplątując ją.

Niestety, przeliczyłem się... Brunet wstał i zaczął gwizdać. Po chwili do pomieszczenia weszło dwóch wysokich mężczyzn. Obaj złapali mnie pod pachy, ciągnąc w strone ogromnego łóżka z widokiem na mój obraz...

- Błagam, nie! - Zacząłem prosić o litość. Nie widziałem już innego sposobu. Niestety, ochroniarze się tylko zaśmiali i ścisnęli mnie mocniej pod pachami, na co zasyczałem.

- Uspokój się - warknął jeden z nich. Przed nami szedł Naczo, który odłożył bicz na regał z przyrządami, biorąc kajdanki... O nie... nie... nie... Tak się nie dam!

Dwójka ochroniarzy rzuciła mnie na łóżko, otaczając mnie z dwóch stron. Natomiast naprzeciwko mnie podszedł Naczo, zakładając mi kajdanki na ręce...

- Jeśli teraz się nie uspokoisz... Spotka cię sroga kara - wyszeptał mi do ucha, wywołując na moich plecach ciarki.

365 dni MassimaWhere stories live. Discover now