09

71 13 2
                                    

Jej, nowy rozdziałek!

Poszło mi dłużej niż planowałam, ale ciężko mi się pisało. Do tego stopnia, że w połowie usunęłam cały rozdział i zaczęłam pisać go od nowa.

Nie wiem, wydaje mi sie, że jest nieco chaosu, ale no wiecie rozdziałów jeszcze dużo, a oni nie gadali ze sobą na serio, więc będzie dobrze XD

Miłego wieczorku! ♥


———



Zadanie, które otrzymali od Stwórcy było trudne, lecz jego wola była nadrzędna.

Choć śnieg przykrył już ziemie, sir Styles nie zamierzał się poddać i przygotowywał wszystko, by wyruszyć w drogę raz jeszcze. Pogoda co prawda nie sprzyjała, jednak wyczekiwanie do wiosny i roztopów byłaby jeszcze gorsza. Musieli ruszyć do przodu. Komtur wierzył również, że mróz wpłynie negatywnie również i na same demony, coś przecież musiało je osłabiać, gdy słowa modlitwy grzęzły w gardle z zawahania lub strachu.

Nie pozwalał sobie na odpoczynek, zagłębiając się w przygotowaniach. Teraz nie mógł pozwolić sobie na żadną potknięcie. Żadną stratę. Nie był gotowy sobie wybaczyć tego, aby demony zabrały kolejną duszę z rąk Stwórcy. Oczywiście miał świadomość, że część wciąż porozsiewanych na tych ziemiach chłopów czy towarzyszących mu samemu magów byłyby również stratą. Lecz z nią mógł żyć i martwić się o wiele mniej.

Zdenerwowanie sięgnęło zenitu, gdy wraz z zapasami, przybyła niespodzianka w postaci nowego maga.

Zayn, bowiem tak nazywał się ich nowy nabytek, był nie tylko magiem, ale dalekim kuzynem Wielkiego Księcia. Co gorsza, na tyle bliskim, aby Harry otrzymał list od Jego Wysokości, w której ten wyrażał swoją gorącą prośbę, by jego krewniak wrócił cały i zdrowy. A to powodowało, że dowódca denerwował się jeszcze mocniej, ponieważ miał związane ręce. A to powodowało, że musiał upewnić się, aby ten nie szedł na pierwszej linii. Za każdym razem, kiedy o tym myślał, czuł ból nie tylko w ranie, ale również w skroniach. Nie chciał znosić obecność większej ilości magów, już jeden był dla niego za dużo. Magowie byli potężni, wiedział to. Wiedział, do czego te kreatury były zdolne.

Lecz Zayn był zupełnie inny od Louisa, a w jakiś sposób tak podobny. Na pewno był mniej bezczelny i nie próbował pogrywać. Nie panoszył się, chowając za bezpieczną szatą starszego szpitalnika, ale jeśli obserwowało się go wystarczająco długo można było zauważyć wielką pewność siebie, może nawet i arogancję. Sir Styles był przekonany, że miało to związek z pochodzeniem maga. Zayn może nie wykorzystał ani razu swoich więzach krwi i tego, że pochodził z wysokiego rodu. Prawdą było, że ignorował go, tak samo jak poprzednich. Był niepotrzebnym dodatkiem. Jedynie Louis był wyjątkiem, lecz to właśnie on jako jedyny sprawiał, że komtur tracił opanowanie bardziej niż przy kimkolwiek innym.

Co zaciekawiło komtura najbardziej to chłód, z jakim Louis i Zayn zdawali się do siebie odnosić. Wiedział, że z poprzednimi magami, których imion już nawet nie pamiętał, szatyn żył w nieco lepszych stosunkach. Nigdy się nie kłócili, ale gdy pytał, nikt nie mógł powiedzieć, aby widział tych dwoje razem. Szybko odkrył powód, gdy okazało się, że Zayn oddawał się wierze Stwórcy. Być może oszukiwał, robiąc to lepiej niż Louis, a może w słowach modłów kryła się prawdziwa nadzieja. Czy to również była kwestia wychowania? Harry nie chciał roztrząsać tak wielu pytań, które nie miały znaczenia.

Bo świat zalewało zło, którego nikt nie potrafił powstrzymać, więc nie miał czasu, aby oddawać się takim rozważaniom.

Ale nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że Zayn w jakiś sposób obawiał się Louisa, choć nie mógł odkryć powodu. Wypytał również poszczególne osoby, jak Niall czy Liam, czy widzieli coś niepokojącego. Nikt jednak nie mógł niczego powiedzieć. Magowie się unikali, a kiedy już przyszło im porozmawiać, byli uprzejmi, choć nie była to żadna przyjacielska zażyłość. Aż pewnego dnia, gdy przyglądał się zabawie swojego psa, został zaczepiony przez krewniaka Wielkiego Księcia.

Battle of SorrowWhere stories live. Discover now