05

83 14 5
                                    

Po chyba dwóch miesiącach, ale jest. Serio, jakby mam pomysły w głowie, ale od października do połowy grudnia moja głowa i nerwy były na krawędzi i ciężko było mi pisać. Plus jak już zaczęłam, to na ten rozdział miałam dwa różne pomysły, ale w końcu został ten. (dlatego mam nadzieję, że nie został mi żaden urywek z alternatywnej wersji XD)

Eh, najgorzej, ze mam napisane urywki tych romantycznych scen i innych ważnych, a na razie to początek XD

Chciałabym obiecać, że będę pisać częściej, ale zobaczymy. Do lutego na pewno będę mieć więcej czasu, ale od marca zaczynam zajęcia ze studentami i może już porządną robotę w labie i ;-;

Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i miłego wieczorku♥


———


Wiedział, że kusił los, kiedy pozwolił sobie na walkę z Liamem. Że było to bezsensowne niebezpieczeństwo dla jego zdrowia, na które jednak przystał.

Lecz może i on również potrzebował od czasu do czasu poczuć szaleństwo. Ułamek adrenaliny, która jeszcze nie tak dawno towarzyszyła mu na każdym polu bitwy, gdy nie zważał na cokolwiek. Nawet na własne życie, kiedy szedł do walki z imieniem najwyższego na ustach. Co prawda teraz również walczył z tym samym oddaniem oraz zażartością, jednak różnicą było to, że stawał się coraz starszy i, co chyba najgorsze, słabszy. Wszak świadom był doskonale, że stare zranienia po przebytych bitwach i demoniczny jad sprawiały, że rany nie goiły się na nim najłatwiej. Najczęściej potrzebował więcej dni niż normalna osoba, aby w pełni się uleczyć. Większość jego oddziału ledwie zwróciłaby uwagę na szramę, którą on otrzymał w walce z Liamem. Lecz w jego wypadku było zupełnie inaczej. Dlatego tak bardzo uważał i wpadał w podły nastrój, kiedy znów uderzała w niego myśl, że był niedoskonały w swojej służbie dla Stwórcy. Że nie mógł oddać się w pełni jego woli. Jedni może i mówili, że zrobił już wiele, lecz dla niego to wciąż było za mało.

Kiedy na trzeci dzień od otrzymania zranienia obudził się z bólem, wiedział, że znów mógł szykować się na najgorsze. Co prawda zmęczenie fizyczne pozwoliło mu ukoić nerwy, jednak teraz rozważał czy było to warte tego bólu. Gdy mijała piąta noc, a on leżał w swoim łóżku, przewracając się z boku na bok, to siła jego woli była naginana raz za razem, aby tylko wytrzymać. Rwący ból w miejscu zranienia, które przecież jeszcze kilka dni temu wydawało się być niegroźne, teraz spędzało mu sen z powiek bardziej niż nawet własne myśli. Wciąż jednak uparcie robił to samo, co każdego dnia. Zażarcie oddawał się modlitwom, które choć miały pomóc to nie przynosiły rezultatów, zajmował się kolejnymi listami oraz pilnował wszystkiego dookoła. To, że z każdą godziną przychodziło mu to coraz trudniej, było czymś, czym nie dzielił się z nikim. Próbował smarować zranienia oraz pić napary z czarnego bzu, których zapas ubywał w zastraszającym tempie, jednak nic nie chciało pomóc. Ignorował również rozwijającą się gorączkę, uznając, że wszystko zaraz mu przejdzie. Unikał jedynie Liama, który mógłby najszybciej domyślić się, że coś było nie w porządku i zainterweniować. Młodsi rycerze najczęściej się go obawiali, a ci starsi, znali na tyle dobrze, że wiedzieli, kiedy schodzić mu z drogi.

Podczas nocy siódmej, jego ciało poddało się same, a on nie miał nad tym kontroli. Ból stawał się tak nieznośny, że omijał posiłki oraz jakikolwiek większy ruch, zamykając się we własnych komnatach. Napary zdawały się nie pomagać, a rana powoli zaczynała wyglądać tak, jakby nigdy już nie miała się zasklepić. Gorączka zdawała się nasilać, choć jeszcze nie majaczył. Obawiał się jednak, że była to kwestia czasu. Co prawda wielokrotnie mówiono mu, że pomoc magów mogłaby sprawić, że jego zdrowie wróciłoby do swej pełni, ale na to się nie godził. Nie chciał, by kolejny demoniczny pomiot dotykał jego ciała. Skaził go kolejnym przekleństwem.

Battle of SorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz