01

143 18 4
                                    

Przychodzę do Was w końcu z nowym rozdziałem XD

No, aż ciekawe czy ktoś jeszcze czekał XD


Miłego dzionka! ♥


———


Dzień nie zapowiadał się najlepiej i to od samego poranka, podobnie zresztą jak poprzedni. Zgadywał, że już żaden nie miał być dla niego dobry, ale przecież jeszcze w środku nocy obiecał sobie, że nie będzie już tak narzekał. Jednak on i brak narzekania? Było to wręcz niewykonalne. A może to natura wyczuwała, co się święciło i próbowała przyzwyczaić go do trudów życia, które na niego czekały? Bo były to jego ostatnie momenty w tym miejscu. Kolejne kilka tygodni miał spędzić w podróży, a później brodzić po mokradłach, próbując nie dać się zabić ani nie zeżreć. Malował się przed nim naprawdę cudowny los.

Otwierając oczy, pomyślał sobie, jak wspaniałym byłoby, gdyby tego nie zrobił. Najlepiej oczywiście, gdyby mógł obudzić się w rodzinnych stronach, nie musząc myśleć o tym wszystkim, co działo się na froncie daleko od niego. A może po prostu zamknąłby oczy na nowo, a oddech zwolniłby, już nigdy nie przyśpieszając. Było to tak bardzo kuszące, skoro nie czekało na niego nic lepszego. Z drugiej strony wizja starości też mu nie odpowiadała, wszystko bolało, nie miałby siły, co to miałoby być za życie? Dlatego już teraz mógłby to wszystko powstrzymać i to bez większego problemu, w końcu był magiem, a ogień z łatwością pożerał życiodajny tlen, który wirował dookoła niego. Jednak wiedział, jaka była alternatywa. I jakim egoistą, pomieszanym z tchórzem okraszonym czarnowidztwem, by nie był, to nie mógł narazić dzieciaków na los, który czekał na froncie, to wiedział na pewno. Nawet w zaświatach kajałby się do końca dni tego świata, wiedząc, że wybrał ucieczkę jak tchórz. I może Louis był tchórzem, tego nie zamierzał ukrywać, ale nie chciał narażać niewinnych. Jeżeli domagano się, aby to ich Krąg posłał kogoś w podróż, to na pewno było wiele nacisków, aby rozkaz został wykonany w pełni, a młodzi adepci nie mogliby zostać bez swoich mistrzów. Louis zaś specjalnie wielkim mistrzem nie był, więc choć jego strata zostałaby odnotowana, nie wpłynęłaby na naukę większości z nich.

Kiedy pozwolił sobie na chwilę skupienia, a nie tylko na płynięcie w odmęcie własnych myśli, za oknami słyszał uderzający deszcz, co sprawiło, że pragnął przeczekać w ciepłych pierzynach, póki nie nadejdzie pora jego wyjazdu. Jego torby były już zapakowane i chociaż fizycznie był gotowy, serce nie chciało się ruszyć nawet na krok. Myśl, że miałby podróżować w taką ulewę, była jeszcze bardziej zniechęcająca. Nie znosił deszczu ani zimna, no chyba że przed kominkiem z kufelkiem piwa. Co gorsze, to właśnie taka pogoda malowała się na następne tygodnie, więc mógł szykować się jedynie na najgorsze. Magom nie dawano wspaniałych strojów, które były odpowiednie na podróż. Ciepłych peleryn, grubych kamizel czy czegokolwiek innego. Uważano, że skoro byli tacy mądrzy, to powinni wspomagać się czarami. I tak naprawdę była to jedna z pierwszych rzeczy, których ich uczono. Jak dbać o siebie w podróży i w codziennym życiu. Jak szybko wysuszyć szaty, jak naprawić zniszczone buty i rozgrzać się w najzimniejsze dni. W wielkich miastach mogli kryć się lepiej, więc ich warunki nieraz bywały nieco mniej kłopotliwe. Poza tym wysoko urodzeni cenili sobie ich usługi, o magach mówiono, że dotrzymywali tajemnic za odpowiednią sumę. Jednak niewielu prowadziło takie życie, ono nie było legalne, więc chowali się w mieście bardziej niż szczury. Ale tutaj, w Kręgu, każdy znał siebie. Wiedziano, kto jest rycerzem zakonników, a kto szkolił się na maga. I unikano się niczym największej zarazy.

Miał świadomość tego, że nie mógł pozwolić sobie na bezczynność. To sprawiałoby, że jedynie myślałby więcej i więcej, więc zdenerwowanie brałoby nad nim w górę. Podniósł się, a kiedy okrycie nie otulało szczelnie jego ciała, to chłód zaraz uderzył w skórę. Niewielki kominek już dawno nie buchał wesołymi płomieniami, nawet nie tliły się w nim ostatnie skry, więc mógł jedynie potrzeć swoje ramiona, udając, że coś mu to dało. W podobne dni żałował, że urodził się magiem. Myśl, że mógłby żyć jako syn dziedzica, a nie wyrzutek była tak bardzo nęcąca. Na pewno narzekałby na inne problemy, ale w porównaniu do tego wszystkiego, nie sądził, aby chciał wracać tutaj. Magia może i dawała wiele, pozwalała na wolność, na jaką wielu nie mogłoby sobie pozwolić, jednak byli związani na tyle, że i to im odebrano. Ale było jak było, a on nie mógł zmienić biegu świata. Może za kilkadziesiąt lat nastanie nowa era, w której to oni będą najsilniejszymi.

Battle of SorrowWhere stories live. Discover now