siedem

34 3 0
                                    

🌸

Remus czym prędzej zbiegł z Wieży Astronomicznej, trzymając pod pachą butelkę Whisky. Pospiesznie zapinał guziki koszuli. Patrząc na to, która była godzina powinien być ostrożniejszy, ale nie myślał w tym momencie racjonalnie. Walczył ze swoim wewnętrznym potworem, by nie wrócić z powrotem do Gracelyn i nie dokończyć tego, co zaczęli. Chciał uciec stąd jak najszybciej.

Nagle wpadł na coś, co spowodowało, że upadł z głośnym łoskotem na tyłek. Ognista poturlała się po ziemi, jednak, dzięki Godrykowi, nie potłukła się. Spojrzał w górę, gotowy na to, żeby przyjąć tyradę od jakiegoś prefekta bądź nauczyciela. Jednak jego mózg ewidentnie miał omamy, gdyż przed nim stali James, Syriusz i Peter, w piżamach, do połowy zakrycia byli peleryną - niewidką.

Huncwoci wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewali się, że spotkają Remusa w tych okolicach po godzinie policyjnej. Kiedy był z nimi nie było to dziwne, ale sam zawsze był strażnikiem zasad.
A teraz stali nad nim, widząc go rozczochranego, z krzywo zapiętą, do połowy, koszulą, z butelką alkoholu leżącą obok niego.

- Luniek...

- Przepraszam...- Powiedział Remus, przerywając Syriuszowi.

Nie mógł na nich patrzeć. Nagle wszystkie pęknięcia i dziury w podłodze stały się bardzo kojące.

Syriusz cierpiał, widząc, że jego najlepszy przyjaciel nie mógł na niego nawet patrzeć. Były przyjaciel. I to wszystko za sprawą jego egoistycznych pobudek.

Nawet Jamesowi zajęła chwila, żeby wybaczył Syriuszowi jego nieodpowiedzialny dowcip. Ale wiedział, że mimo wszystko Syriusz zawsze chciał ich dobra. Peter zwyczajnie tęsknił za przyjaciółmi i był szczęśliwy, gdy sytuacja między nimi się trochę uspokoiła. Nie umiał trzymać stron, wolał działać razem, nawet jak brakowało w grupie Remusa, który po minionych tygodniach dalej ich unikał.
Nawet w dormitorium nie chciał rozmawiać z resztą Huncwotów.

Nagle doszedł do nich odgłos szybko zbliżająch się kroków. Gryfoni rozejrzeli się na koniec korytarza. Remus gwałtownie się podniósł. Rzucił Ognistą Whisky w stronę Syriusza.

- Ukryj to. - Zażądał.

- Remusie?

Odwrócił się i zobaczył w pełni ubraną Gracelyn, która trzymała jego szatę.
Szybko popchnął ją w kierunku Huncwotów.

- Odprowadzcie ją do dormitorium.

Nim ktokolwiek zdążył zaprzeczyć, zakrył ich peleryną-niewidką.

- Panie Lupin, co Pan tu robi? - Spytała Pani McGonagall, która pojawiła się w korytarzu.

- Przepraszam, Pani profesor. Potrzebowałem zaczerpnąć świeżego powietrza. - Skłamał.

- Na Wieży Astronomicznej?

- Gwiazdy tej nocy są wyjątkowo piękne.
Minerva westchnęła, kręcąc głową. Rozejrzała się dookoła.

- Proszę wracać do łóżka. I żadnych głupstw po drodze.

- Tak jest, Pani profesor.

Spojrzał przez ramię na czworo ukrytych uczniów. Kiedy McGonagall zniknęła z oczy, Huncwoci zdjęli z siebie pelerynę i spojrzeli na zmieszaną całą sytuacją, nieznaną im Krukonkę.

- Cześć?

[T] KISS AND TELL | REMUS LUPINWhere stories live. Discover now