cztery

40 4 0
                                    

🌸

Gdyby została przyłapana, Gracelyn z łatwością mogłaby się obronić wykorzystując fakt, że mają do zrobienia pracę domową na najbliższe zajęcia z astronomii. Przychodziła tutaj dosyć często i jak do tej pory nie miała okazji, aby wykorzystać tą wymówkę, ale nic nie mogła poradzić na to, że lubiła przesiadywać na Wieży Astronomicznej. Lubiła ten bezkres ciszy w środku nocy. Była sama i choć przez chwilę mogła pomyśleć o ważnych, lub mniej ważnych sprawach.

Niespodziewanie jednak usłyszała kroki dobiegające od strony schodów i mimowolnie wzdrygnęła się na myśl, że zostanie przyłapana przez jakiegokolwiek nauczyciela lub prefekta Ravenclavu. Odwróciła się gotowa to tego, by się obronić, ale wszelkie słowa, które recytowała sobie w głowie na taką właśnie okazję, utkwiły jej w gardle niczym nieprzyjemna gula. Przed nią stał Remus Lupin. Z rozczochranymi włosami i z butelką ognistej whisky.

-Yyy... cześć! - Pisnęła nerwowo, czując palący rumieniec na policzkach.

- Przepraszam. - Wymamrotał Remus.
Butelka, która znajdowała się w jego dłoni nie wyglądała na wystarczająco pustą, żeby chłopak był pijany. Jego głos, choć cichy, był pewny i wyraźny. Postawa ciała również wyprostowana, nie kiwał się na boki.

- Możesz dołączyć jeśli chcesz. Dobre towarzystwo zawsze jest mile widziane. - Słowa te wyszły z jej ust, nim zdążyła je jakkolwiek przemyśleć.

Dużo myślała nad radami, które otrzymała od Sage i Lily. Nie mogła zmarnować dwóch ostatnich lat na ciągłym gapieniu się na niego. I przeznaczyć kolejne dwa, na to ieniu tego samego. To znaczy owszem, mogłaby, ale pragnęła czegoś wiecej. Chciała go poznać i dowiedzieć się, czy faktycznie jest tak samo napalony jak ona.

Remus słysząc propozycję nieznanej mu dziewczyny zawahał się. Jego celem cały czas było odsunięcie się od Huncwotów i wszystkich swoich przyjaciół, żeby nie narazić nikogo więcej na niebezpieczeństwo, a w tej właśnie chwili zastanawiał się nad tym, czy przyłączyć się nieznanej mu dziewczyny i pogapić się w gwiazdy na Wieży Astronomicznej z butelką whisky.
Jakby czytając mu w myśląc krukonka posłała mu uśmiech.

- Nie gryzę.

Wbrew swojemu rozsądkowi parskał śmiechem, słysząc ten niefortunny żart. Jednak po chwili usiadł obok niej i wyciągnął w jej kierunku butelkę. Chwilę wpatrywała się w bursztynową ciecz, ale w końcu chwyciła za nią.

- Ja nigdy...ja nie...

-  W porządku. Ja też nigdy nie piłem. Aż do dzisiejszego wieczoru.

Spojrzała w jego oczy i zdała sobie sprawę, że są koloru mlecznej czekolady, którą Remus uwielbiał. Jej palce zawinęły się wokół szyjki od butelki i upiła łyk. Ostry posmak dostał się do jej gardła, przez co zaczęła przeraźliwie kaszleć. Oddała mu butelkę, poczym dłonią zaczęła uderzać o swoją klatkę piersiową, aby się uspokoić. Remus nie mógł powstrzymać się od delikatnego chichotu.

- To jest...mocne.

Jej ciepły oddech zamienił otaczające ich powietrze w gęstą parę. Na szczęście, w porównaniu do Remusa, który stał w samych spodniach i krótkim rękawku, pomyślała o tym, by założyć sweterek.
Lupin ponownie zachichotał.

- No cóż. Jest to coś, do czego trzeba czasu, żeby się przyzwyczaić.

- Więc dlaczego się na to zdecydowałeś?
Jej oczy, czego można by się było spodziewać po uczniach Ravenclavu, wyrażały czystą ciekawość, ale mimo to zaskoczyła Remusa. W końcu nie znali się.

- Jak masz na imię?

- Gracelyn Cohen.

- Remus Lupin.

Grace uśmiechnęła się.

- Wiem. Jesteś bardzo popularny.

Posłał jej wymuszony uśmiech, który w tym momencie bardziej przypominał grymas.

- Wierz mi, wolałbym nie być w ogóle popularny. Mam dosyć otaczania się ludźmi, których ledwo znam.

- Oh, przepraszam. Mam wyjść?

Gracelyn zaczęła się podnosić, jednak Remus szybko ją zatrzymał, chwytając za rękę.

- Nie...nie to miałem na myśli. Znaczy...w sumie to miałem na myśli. Po prostu...ostatnio jestem typem samotnika, ale twoja obecność jest pokrzepiająca. Poza tym to ja tobie przeszkodziłem.

Gracelyn usiadła z powrotem, na co Remus, z zrelaksowanym uśmiechem oparł się o ławkę. Jego równowaga jednak została zachwiana i omal się z niej nie zsunął. Dziewczyna krzyknęła, chwytając go szybko za ramię, nim zdążył upaść na ziemię.

- Dzięki. - Wydyszał.

Grace wzięła od niego butelkę Whisky.

- Nastepnym razem jak masz zamiar wspinać się na Wieżę Astronomiczną rób to na trzeźwo. Powinieneś znaleźć inny sposób na topienie swoich smutków.

- Coś sugerujesz?

Odwrócił się w jej stronę by spojrzeć w jej ciemne oczy. Ona natomiast miała wrażenie, że światło księżyca odbijało się od jego malinowych warg przez cienką warstwę Ognistej Whisky, która została na jego ustach.

- Rozważałeś kiedyś znajomość bez zobowiązań? - Wypaliła.

[T] KISS AND TELL | REMUS LUPINWhere stories live. Discover now