ROZDZIAŁ 15

247 21 119
                                    

Informację o tym, kto złożył propozycję współpracy Galvanowi postanawiam na razie zachować dla siebie. Muszę pierw sam przyjrzeć się tej sprawie, a przed tym zająć się kretem, który nas sprzedał, lub sprzedaje, likwidacją Bonseli, szpiegowaniem Harper i Severio, udobruchaniem Jamesa, chorobą matki, a już na pewno tymi dziwnymi listami od nie-Elliota. W sumie, powinienem również odwdzięczyć się Mozartowi za informację o Isidoro i powiedzieć mu, że nasz Billy osiadł w mieście na stałe, bo uruchamia biznes. 

Może pora zacząć robić notatki? 

Wchodzę do swojej sypialni, ponownie zastając Remy na parapecie pod kocem. Podnosi na mnie wzrok znad książki i od razu ją zamyka, czule się do mnie uśmiechając. Jak to możliwe, że jeszcze dwa dni temu nie przypuszczałbym, że będę mógł cieszyć się takim widokiem? 

- Po pracy? 

- Można tak powiedzieć - odpowiadam, zamykając za sobą drzwi. - I wyrobiłem się przed północą. 

- W dodatku z zapasem. - Remy schodzi z parapetu i zdejmuje z siebie koc. - I jak?

Obejmuję wzrokiem czerwoną, lekko rozkloszowaną sukienkę ze stójką, sięgającą jej do połowy łydek. 

- Wyglądasz jak Harper - stwierdzam z niesmakiem. - Błagam, przebierz się. To przerażające. 

- Dlaczego? - pyta z rezygnacją, gładząc delikatnie materiał sukienki. 

- Przypominam, że to moja szwagierka. 

- Mam siedzieć w swetrze? 

- To podchwytliwe pytanie?

- Nawet ty jesteś w garniturze. 

- Nie z własnej woli. Zaraz mogę się przebrać. 

- A ja chcę z własnej woli być w sukience - mówi stanowczo, odwracając się na pięcie i stając przed lustrem. - Od roku nie miałam na sobie sukienki - mówi nieco ciszej, a w jej głosie słyszę autentyczne zmartwienie. - Sama poprosiłam o nią Harper. Nie chcę wyglądać przy tobie, jak żebraczka. Dziwisz się, że twoja mama mnie nie lubi? Przecież próbuję wyłudzić od ciebie pieniądze. 

Nasze spojrzenia spotykają się w odbiciu lustra. Nie spuszczając z niej wzroku podchodzę bliżej, by stanąć za jej plecami. 

- Nie musisz nic wyłudzać. Sam chętnie wszystko ci oddam. 

- Tak. Marzę o tym. 

Remy krzyżuje dłonie na piersi i opiera głowę o mój tors. Uśmiecham się lekko, nadal obserwując jej odbicie. Podoba mi się jej śmiałość - inicjacja dotyku, bo nie wiem, czy odważyłbym się, aby wykonać ten ruch, jako pierwszy. Pragnę go, ale jeszcze bardziej pragnę, aby ona czuła się komfortowo. 

- Możemy zostać tutaj? - pyta po dłuższej chwili. 

- Takie rozwiązanie też mi się podoba - odpowiadam, po czym lekko nachylam się do jej ucha. - Ale nie podoba mi się twoja motywacja. Ty widzisz w tym odbiciu żebraczkę. A wiesz, co ja widzę? - Pozwalam sobie zebrać jej krótkie włosy w tył, odsłaniając okrągłe policzki. - Widzę kwiat. Piękny, ale niebezpieczny. Tylko ci, którzy potrafią się z nim obchodzić docenią jego dar i urok. Dlatego jest taki unikatowy. 

- Jaki to kwiat? - pyta. 

- Tojad. 

Obserwuję, jak z trudem próbuje stłumić westchnienie. Jej wzrok pada na włosy, sięgające ledwo do ramion. 

- Zawsze były dla mnie, jak zasłona. Dzięki nim mogłam ukryć się przed światem. Mogłam być piękna - mówi ze smutkiem. - Wiedział o tym. Dlatego to zrobił. 

Bractwo Omerta [2] - PokutaWhere stories live. Discover now