Blazehouse, Gentelmen's Club, Brooklyn
Próbuję powstrzymać odruch ziewania, zasłaniając dłonią usta. Gdybym tylko mógł, leżałbym teraz w łóżku, oglądał telewizję i drapał za uchem McCoya. Jestem wykończony, a jest dopiero południe.
Dopijam whisky i odpalam papierosa. Opieram się ramieniem o ścianę, obserwując przez okno młodego chłopaka, który niesie na barkach dziewczynę ubraną w czerwony płaszcz. Śmieją się, gdy przebiega przez ulicę i nawet wyobrażam sobie ten beztroski dźwięk. Ten widok sprawia, że coś szarpie moim żołądkiem i dopiero uświadamiam sobie, że nie zjadłem dziś śniadania.
- Może ktoś wysyła te kartki na jego zlecenie? Ale nie wiem po co - zastanawia się na głos Tom. - Byłbym w stanie to zrozumieć, jeśli znowu trafił do jakiegoś zamkniętego zakładu. Ale pytanie brzmi dlaczego, skoro uciekł z poprzedniego? To bez sensu.
- W przypadku Elliotta bardzo mało rzeczy miało sens. Sugeruję wam ochłonąć, bo te kartki na razie zupełnie nic nie znaczą. To nie groźby, a pocztówka syna dla matki - burzy się Severio, krążąc po gabinecie Vincenta od dobrych kilku minut.
Moja głowa robi się coraz cięższa i z trudem utrzymuję ją w pionie. Czy wziąłem dziś tabletki? Odruchowo chwytam za kieszeń spodni, ale okazuję się, że nawet ich ze sobą nie zabrałem.
- Ian?
- Hm? - Odwracam wzrok na Severio.
- Jesteś nieobecny.
- Bo zaczynacie się powtarzać. Dotarliście do jakiegoś wniosku? - Zerkam na pozostałych. - No właśnie. Powiedziałem już, że jestem pewny, że to nie jego pismo. Z mojej strony to wszystko.
- A dowody? Kiedyś byś tego tak nie zostawił. Od kiedy bierzesz za pewniak tylko jedną opcję, jak możliwości może być więcej?
- Może mnie to już nie obchodzi? - rzucam obojętnie.
Severio przygląda mi się dłuższą chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał.
- A co uważasz Severio za dowód? - Ten spogląda pytająco na Vincenta, który nie podnosi wzroku znad monitora, gdy do niego mówi. - Nie zapominaj, że mowa tu o naszym bracie. Porównaliśmy pisownie z kartki do podpisu Elliota, gdy miał 13 lat. Rozumiem, że minęło sporo czasu, ale nie wierzę w tak drastyczną zmianę, więc mam nadzieję, że ostatni raz słyszę podważanie mojego stanowiska.
- To nie jest podważanie twojego stanowiska. Po prostu sprawa jest na tyle dziwna, że musimy być ostrożni. Niewiedza jest niebezpieczna - odpowiada Severio, krzyżując dłonie na piersi. - A jemu - kiwa na mnie głową - powinniście odciąć te prochy. Jest naćpany. Ledwo myśli.
- Czy wszyscy obraliście sobie za cel wyprowadzenie mnie z równowagi? - komentuję, ciężko wzdychając. - Nic z tego. Te prochy są mocne.
- Za mocne - dodaje Severio.
- Wracając do tematu - wcina się Tom. - Może na wszelki wypadek zainstaluję w Todt Hill kilka dodatkowych kamer?
- Nie zrobię z własnego domu fortecy. - Vincent nie kryje frustracji i zaczyna masować skroń. - Nie prowadzimy wojny. Kamery na zewnątrz, w garażu i gabinecie są wystarczające.
- Rozumiem. - Tom skina głową, choć jego mina wskazuje, że to nie jest jeszcze koniec tego tematu. - A ufasz personelowi?
- Na tyle, na ile to konieczne.
- Po prostu to przemyśl. Może chociaż postawimy kogoś do ochrony?
- Tom. Dość.
Vincent odchyla się na fotelu, a jego spojrzenie jest utkwione w widoku zza oknem.
CZYTASZ
Bractwo Omerta [2] - Pokuta
Mystery / ThrillerDruga część Trylogii Bractwa Omerta. [+18] *** "Co zrobisz, jeśli zostanę?" Ojcze Wszechmogący. Mój Ojcze. Moja zgubo i upadku. Dlaczego ciągnę ze sobą wszystkich na dno? Dlaczego nie możesz ich uleczyć? Odciążyć? Ile razy upadnę zanim pozwolisz m...