6

34 0 0
                                    

- Mamo, tato, jesteście?! - krzyknęłam, szybkim krokiem wchodząc do domu.

- Tutaj! - usłyszałam głos mojej rodzicielki z salonu, więc ruszyłam w tamtą stronę. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu, ujrzałam moją mamę wraz z tatą, którzy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film w telewizji - Coś się stało? - zapytała mama, ściszając telewizor.

- Tak, to znaczy nie, to znaczy mam sprawę - wyjąkałam, siadając na fotel. Moje zdenerwowanie rosło z każdą sekundą, bo dla Johna B może być to jedyny ratunek.

- Więc, słuchamy - powiedział tata, prostując się.

- Znacie Johna B, prawda? - zapytałam.

- Oczywiście, co z nim?

- Jego tata zaginął kilka miesięcy temu, a wujek, który się nim opiekował, wyjechał. Policja chce wysłać go do rodziny zastępczej, jeśli jego opiekun nie pojawi się w ciągu dwóch dni. Więc pomyślałam, że może chcieli byście zostać jego opiekunami? John nie musi z nami mieszkać, może wstawiać się na kontrolę czy coś... - cisza. Rodzice spojrzeli na siebie i znowu wrócili wzrokiem do mnie, po czym tata się odezwał.:

- Kochanie, rozumiemy, że John jest dla ciebie ważny ale...

- Zgadzamy się - przerwała mu mama - Nie pozwolimy przecież, żeby stracił przyjaciół i czuł się źle, to twój przyjaciel.

- Naprawdę? - zapytałam w tym samym czasie, co tata.

- Pewnie. Jutro pojedziemy z nim na komisariat i załatwimy sprawę.

- Dziękuję! - podbiegłam do nich i przytuliłam do siebie mocno - Jesteście najlepsi! - po czym, wybiegłam z domu, kierując się do Johna B.

Przez te kilka dni, była to najlepsza informacja, jaką mogłam usłyszeć. Czułam, że mojemu kumplowi spodoba się ona jeszcze bardziej, gdyż opieka społeczna i Peterskin dadzą mu w końcu spokój i szansę, na normalne życie, na jakie zasługiwał.

Wbiegłam na jego posesję, gdy zobaczyłam JJ'a, kłócącego się z Kiarą. Wiem, że to niegrzeczne, ale schowałam się za drzewem i przysłuchiwałam się temu, co mówili.

- Musisz jej powiedzieć, JJ - powiedziała ciemnoskóra, na co blondyn kiwnął głową.

- Próbuję! Ale zawsze wszystko idzie nie po mojej myśli, wszystko się psuje! - wyrzucił ręce w górę - Nie mogę dłużej czekać, Kiara. Z resztą, jeśli ojciec się dowie, zrobi wszystko, żeby to zepsuć!

- Weź się w garść, JJ! - złapała go za ramiona i potrząsnęła nim lekko.

Postanowiłam, że wyjdę z ukrycia, więc cofnęłam się kilka kroków do tyłu i z wielkim uśmiechem na twarzy, podeszłam do dwójki przyjaciół udając, iż nic nie słyszałam.

- Hej! Co tam? -zapytałam, patrząc to na jedno, to na drugie.

- Nic ciekawego, a u ciebie? - zapytała Kie, patrząc ukradkiem na JJ'a.

- Mam dobrą wiadomość dla Johna B, chodźcie - całą trójką weszliśmy do domu przyjaciela, który leżał na kanapie w salonie, patrząc ślepo w jeden punkt. Gdy tylko na mnie spojrzał, natychmiast usiadł i posłał pytające spojrzenie.

- Moi rodzice... - przerwałam i spuściłam głowę, udawając, iż rodzice nie zgodzili się - Jutro podpisują papiery!

- Naprawdę?! - zerwał się z miejsca, przytulając mnie mocno - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

- Może powiecie w końcu, o co chodzi? - warknął JJ.

Gdy odwróciłam się w jego stronę, widziałam w jego oczach ból i smutek, dlatego postanowiłam, że pogadam z nim na poważnie. Z resztą, po tej naszej małej sprzeczce, rozmowa by nam się przydała.

Nasze wakacje//JJ MaybankWhere stories live. Discover now