Santan...czekaj co?

315 17 12
                                    

Kolejny poranek. Chwilę zajęło mi doprowadzenie się do porządku po wczorajszych wydarzeniach, bo nawet nie zmyłam makijażu. Dzisiaj wydajemy z Hailie bal. Bardzo się ekscytowałam, ale wczorajsze wydarzenia i to, że Alex tam będzie, ponieważ nasze rodziny współpracują ze sobą w tej całej organizacji nie dawały mi normalnie myśleć.

Dawno już zamówiłam sukienkę i wszystkie akcesoria. Czułam, że będę wyglądać jak księżniczka. Gdyby tego było mało to dowiedziałam się, że obecni będą członkowie organizacji. Kojarzę tylko Andersonów i tego Adriena Santana. Wszystkie przyjaciółki mówią, że jest mega hot. No już w to wierzę.

Zjadłam śniadanie i rozmawiałam z Amy. Pytała jak się czuję i czy na pewno dam sobie radę. Ariana Monet zawsze da sobie radę.

Zadzwoniłam do Ruby chcąc upewnić się, że wszystko będzie idealnie. Podekscytowana dziewczyna zapewniła, że będzie to jeden z najlepszych balów charytatywnych.

OSIEM GODZIN PÓŹNIEJ

Razem z Hailie ubierałyśmy nasze sukienki. Miałyśmy je białe, za setki tysięcy dolarów. Uszyte zapewne przez najlepszych projektantów na świecie. Makijaż zrobiłam sobie sama, a siostrze pomogłam.

-Dziękuję Ariana.-wyszczerzyła się.-Fajnie, że organizujemy coś takiego.

-Ruby oszacowała, że na razie na cel tego bankietu, czyli na domy dziecka w całym kraju wpłacono już 200 milionów. A to jeszcze przed wszystkim.

-Aż tyle! Pomyśl ilu osobom pomogłyśmy!

-Też się cieszę. A teraz wkładaj te szpilki.

-Na pewno ten obcas nie jest za wysoki.

-Uwierz mi jest idealny. Pamiętasz swoje przemówienie?-zapytałam wkładając buty i otwierając szafę z torebkami. Wybrałyśmy razem z Hailie dwie bardzo podobne z Diora.

-Przejrzyj się w lustrze młoda.-powiedziałam i odsunęłam wielkie lustro, a ona gdy zobaczyła swoje piękne, majestatyczne odbicie otworzyła buzię.

-Czy to naprawdę jestem ja?-zapytała niedowierzając.-Wyglądamy jak księżniczki.

-Uwierz, że to ty.-odparłam uśmiechnięta.-Jesteś świetna Hailie.

-Ty też Ariana.

-Idziemy na dół? Chłopacy się niecierpliwią.-zauważyłam trafnie.

-Lecimy

Czułam jak materiał sukienki, która ciągnęła się troszeczkę za mną ociera się o podłogę, ale miałam to gdzieś. Złapałam Hailie za rękę i uśmiechnęłam się do niej. Bracia stali czekając na nas, ale wszystkie pięć par oczu zwróciło się na nas.

Wzrok Vincenta utwierdzał mnie w przekonaniu, że jest z nas dumny i zaskoczony. Will nie krył lekkiego wzruszenia, Dylan kiwał głową, a bliźniacy wyglądali jakby nie mogli wydusić z siebie żadnego słowa.

-Wyglądacie świetnie.-powiedział William.

-Potwierdzam.-dołączył do niego Shane.

-Jestem pod wrażeniem.-Vince zdjął maskę obojętności i uśmiechnął się.

Jechaliśmy limuzynami i żartowaliśmy ze wszystkiego. Próbowałam po raz tysięczny ćwiczyć swoje wystąpienie, ale to nic nie dało w takim hałasie. I tak znałam je na pamięć.

Zatrzymaliśmy się pod hotelem. Oczywiście zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla elity zaproszonej na to wydarzenie.

Widziałam, że siostra nie czuła się najpewniej, ale szepnęłam jej, żeby się nie martwiła bo wszystko będzie dobrze i razem weszłyśmy na salę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rodzina Monet-Dam sobie radeWhere stories live. Discover now