{19}

32 3 0
                                    


Siedząc w ciepłym aucie patrzyła jak wszystkie kobiety są opatrywane przez ratowników medycznych, wokół nich stali także policjanci. Jej oczy nadal były mocno otwarte, jakby wypatrywały dalszego zagrożenia. Nagle drzwi od strony kierowcy się otworzyły, a blondynka podskoczyła. Satoru uniósł dłonie do góry, delikatnie wsuwając się na miejsce kierowcy.

-Spokojnie to tylko ja- powiedział do wystraszonej kobiety.-Już nic ci nie grozi Elis, już jestem- dodał po chwili łapiąc ją za dłoń. Odpalił silnik samochodu i ruszył z miejsca w stronę domu.

Gdy ją znalazł, jego serce znów zaczęło bić na nowo. Niesamowita ulga spłynęła na niego gdy usłyszał jej głos, gdy znów mógł mieć ją w swoich ramionach. Zadzwonił po wsparcie a oni zawiadomili policję oraz pogotowie, które przybyło po dziesięciu minutach. Satoru zarzucił jej na ramiona swoją kurtkę od kombinezonu, oraz wziął na ręce, starał się jak najdelikatniej aby tylko nie zrobić jej krzywdy. Wsadził ją do samochodu i nie odchodząc nawet na milimetr porozmawiał z głównodowodzącym.

Kobieta mocno złapała za fotel, spinając się okropnie. Oczy znów jej się rozszerzyły a oddech przyśpieszył. 

-Elis, spokojnie popatrz na mnie, dobrze?- zwrócił jej uwagę na siebie. Łagodnym głosem próbował owiać jej ucho aby choć trochę się odprężyła, lecz gdy jej wzrok padł na niego zrozumiał, że jest cholernie przestraszona jakby bała się jechać samochodem. Spokojnie zwolnił i zdjął swoją czarną przepaskę. Gdy dojrzała te lazurowe oczy, jej oddech spowolnił a ciało w końcu się odprężyło.

-Zdrzemnij się, jesteś pewnie zmęczona, trochę będziemy jechać, w domu zajmie się tobą Shoko- dopowiedział spoglądając w jej oczy. Kobieta skinęła głowią i mocniej opatuliła się kurtką mężczyzny. Czując jego zapach, powieki zaczęły jej ciążyć aż w końcu się zamknęły. Satoru jeszcze raz przeczesał jej blond włosy i skupił się na drodze.

(***)

Gdy dojechali było już grubo po dziewiątej, blondwłosa całą drogę przespała, mamrotając coś przez sen. Satoru wyszedł z samochodu i otworzył drzwi od strony pasażera. Elis chciała wysiąść sama, jednak białowłosy zagrodził jej tą możliwość.

-Złap mnie za szyję- powiedział a sam jak najdelikatniej potrafił ujął jej zmarznięte i poturbowane ciało. Drzwi popchnął nogą aby się zamknęły i ruszył do ich domku. Wchodząc do holu, postawił ją na ziemi tak jak poprosiła. Kobieta objęła się ramionami i zaczęła trząść. Z jej ust wydobył się szloch a po policzkach spłynęły łzy. Białowłosy od razu odwrócił ją w swoją stronę i uklęknął biorąc jej twarz w dłonie.

-Elis gdzie cię boli? - od razu powiedział zaniepokojony. Kobieta nie mogła złożyć ani jednego zdania. Szloch dusił każde słowo. Pokręciła tylko głową i próbowała złapać oddech. Przeraził się atakiem kobiety ale próbował dalej. - Spokojnie, jesteś już w domu. Tutaj nic ci nie grozi. Jestem tutaj Elis- rzekł dalej wpatrując się w zmarniałe ciało kobiety. Ta już powoli łapiąc oddech, przytaknęła.

-Po...po prostu...mi ulżyło- powiedziała na kilku wdechach. Mężczyzna spróbował przesłać w jej stronę leczącą energię lecz spotkał się z bardzo mocnym oporem. Gdy obie energie się spotkały, coś błysnęło a lecząca energia Satoru została odrzucona z małym błyśnięciem. Kobieta odskoczyła przerażona swoim uczynkiem. Białowłosy złapał ją za dłoń i zaśmiał się melancholijnie z jej reakcji. 

-Już dawno mnie tak nie powitałaś kochanie- wymruczał w jej stronę. Blondynka przetarła mokre od płaczu poliki i pokiwała smutno głową. Satoru wstał z klęczek i poprowadził ją do łazienki, wchodząc razem z nią. 

UnwrittenWhere stories live. Discover now