Christina i Robert - Dzień pierwszy (9)

0 0 0
                                    

9

W powozie Prudence wciąż drżała z zimna i ze strachu, mimo że ledwo ją było widać spod dwóch grubych zimowych okryć: własnego płaszcza oraz futrzanej eskimoskiej kurty lorda Emersona. Siedząca obok Amelia z niepokojem wpatrywała się w przyjaciółkę.

– Nie powinnaś była wychodzić na ten mróz w samym tylko przebraniu! Na pewno się zaziębiłaś... Musisz koniecznie wezwać doktora – lamentowała dziewczyna, prawie płacząc nad nieszczęściem Prudence. W swoim umyśle skutecznie wyparła udział Davida Utterbauma w całym tym przedsięwzięciu. Obecnie jedyną przyczyną stanu przyjaciółki było dla niej przemarznięcie.

Lord Emerson był dziwnie milczący, lecz w jego głowie huczało od myśli. Planował każdy kolejny swój krok i wyczekiwał odpowiedniego momentu. Nie chciał, by dziewczyna wywinęła się z jego rąk. W końcu wyciągnął z kieszeni małą zdobną piersiówkę, którą podał Prudence.

– Napij się, dziecko, to cię rozgrzeje... i uspokoi. – W jego tonie dało się słyszeć dziwną nutę.

Dziewczyna trzęsącą się dłonią wzięła piersiówkę i przyłożyła do ust. Otrząsnęła się po pierwszym łyku, a na jej twarzy wykwitł wyraz obrzydzenia.

– Wcale nie mówiłem, że to będzie smaczne – zaśmiał się Emerson. – Nie każdy przepada za ziołowymi likierami. Ale uwierz mi, postawi cię na nogi.

Prudence na swoje nieszczęście nie była w stanie w działaniu lorda Emersona wyczuć złych intencji i pociągnęła kolejny łyk. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, a drżenie ciała nieco osłabło.

– Nie krępuj się, wypij jeszcze – kusił.

Płyn zaczął krążyć w jej żyłach, a wszystkie troski wydawały się już nieistotne. Alkohol rozgrzewał zmarznięte ciało i rozwiewał złe myśli. Emerson z krzywym uśmiechem obserwował, jak kolejny łyk wydłuża się, Prudence ewidentnie wypiła wszystko do dna.

Dziewczyna odstawiła piersiówkę od ust i zaczęła się jej przyglądać z zaciekawieniem. Metalowe naczynko po jednej stronie miało wygrawerowany herb Emersonów i inicjały R.E. Po drugiej stronie wiły się kwiatowe motywy oplatające duży, symetryczny wzór złożony z kół, trójkątów i płatków kwiatów.

– Podoba ci się? Zamówiłem ją w Kalikacie u miejscowego artysty. Mam do niej wielką słabość. Już nieraz przyniosła mi szczęście. – Uśmiechnął się, lecz coś w tym uśmiechu było nie tak.

Prudence w końcu to dostrzegła i aż zadrżała na ten widok. Emerson sprawiał teraz wrażenie drapieżnika czającego się na swoją ofiarę. Ale już po chwili wszelkie negatywne myśli znowu gdzieś się ulotniły, a dziewczynę zaczęło otulać słodkie zapomnienie.

Amelia widząc, że przyjaciółka czuje się już lepiej, również się rozluźniła. Nie minęła minuta, jak obie dziewczęta, zmęczone emocjami wieczoru, zapadły w głęboki sen, kołysane lekkim podskakiwaniem powozu.

Emerson sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały skórzany woreczek. Rozsznurował go, wyjął z niego jakąś bryłkę i wrzucił ukradkiem do płaszcza Prudence. Sięgnął do sakiewki raz jeszcze, a po chwili zacisnął coś mocno w dłoni. Woreczek zaś ponownie trafił do kieszeni.

Wnętrze powozu powoli zaczęła wypełniać pachnąca kadzidłem mgła. Wsączała się w umysły śpiących panien, otulała ich ciała. Opar sączył się wprost z zaciśniętej dłoni Emersona.

Koronki i demonyWhere stories live. Discover now