Rozdział 14.

22 3 0
                                    

Damon

Miami to miasto zagubionych dusz. Można tu spotkać każdego, od bogaczy mieszkających w niesamowitych wieżowcach, artystów, miłośników sportów wodnych, gwiazdy różnego pokroju, amatorów nocnych imprez, po staruszkę sprzedającą na targu własne wyroby. Dlatego tak kocham to piękne miasto, każdy może znaleźć coś dla siebie. Marzyłem o widoku na nie, więc kupując mieszanie zadbałem o wysokie okna, przez które mógłbym patrzeć godzinami. Teraz stojąc w swoim nowym biurze, swojej nowej firmy również mogłem podziwiać niesamowity krajobraz Miami, który był jeszcze piękniejszy, niż z mojego penthausu, dzięki wysokiemu usytuowaniu mojego gabinetu.

Nie mam pojęcia, ile tak stałem, jedno było pewne, moje myśli powracały ciągle do Mazen. Próbowałem, ale nie mogłem wyrzucić jej z mojej głowy, znalazła sobie wygodne miejsce w moim umyśle i za cholerę nie miała zamiaru odejść.

Wiedziałem, że powinienem ją zostawić, że mój brat zrobi wszystko, by ją odzyskać, że ma już kogoś innego, do kogo coś czuje, a mimo to, i tak zrobiłabym wszystko, by była moja. No prawie wszystko.

Zaczynałem czuć wyrzuty sumienia z powodu Aiden'a. Okłamałem Mazen, dobrze wiedziałem o uczuciach brata względem brunetki, a i tak pozwoliłem sobie na zbliżenie się do niej, co poskutkowało moim zakochaniem się w niej.

Tak, zakochałem się w Mazen Perry. Kompletnie przepadłem w jej karmelowych oczach, w jej pięknej duszy, która mimo tylu przeciwności, nie była jeszcze tak bardzo zepsuta. Byłem świadom komplikacji, jakie to za sobą niesie, jednak było za późno. Kochałem miłość życia mojego brata, która stała się moją miłością, to nie mogło się dobrze skończyć.

Patrząc na statki wpływające do portu, czułem ulgę, że nie muszę tam być i przyjmować kolejnego towaru. Chciałbym powiedzieć, że moje marzenie się spełniło, ale jeszcze nie mogłem.

Musiałem najpierw pomóc Mazen w pokonaniu własnych koszmarów. Wiedziałam, że póki nie dopadnie Gomeza, nigdy nie zazna spokoju. Dlatego chętnie podzieliłem się z Aiden'em informacjami na ten temat, wiedziałem że we dwójkę mamy większe szanse na powodzenie.

Telefon na moim biurku zadzwonił, nacisnąłem guzik, a po drugiej stronie odezwała się moja asystentka.

- Panie Sallvador, pani Dimartez już tutaj jest. - poinformowała mnie kobieta.

- W takim razie niech wejdzie. - mój głos był spokojny, choć w głębi duszy wiedziałem, że będę musiał wiele znieść.

Po chwili do mojego gabinetu weszła wysoka blondynka jak zwykle szykownie ubrana z wysokimi obcasami na swoich zgrabnych nogach. Jej twarz rozświetlał duży uśmiech i to mnie przerażało najbardziej.

- Damon, jak miło cię widzieć. - powiedziała, całując mój policzek.

- Ciebie również Diano, usiądź proszę. - wskazałem jej miejsce przed moim biurkiem.

- Co tak oficjalnie ? - zapytała mniej zadowolona, siadając na wyznaczonym miejscu.

Z Dianą łączyła mnie przeszłość. Nigdy nie byliśmy w związku, ale łączyło nas na pewno coś więcej niż zwykła przyjaźń. Tak szczerze to kilka razy poszliśmy do łóżka, myślałem że dziewczyna wie, że do niczego więcej nie dojdzie, jednak ona cały czas miała nadzieję i wyglądało na to, że dalej ma.

- Ponieważ to spotkanie czysto biznesowe. - powiedziałem spokojnie.

- No dobrze. - powiedziała niechętnie, następnie zmieniła swoją postawę na dyplomatyczną - W takim razie słucham.

Wiedziałem, że mogę mieć problem z jej namolnością, w końcu długo mi zajęło uwolnienie się od blondynki, ale potrzebowałem jej. Diana była najlepszą specjalistką od marketingu, a ja potrzebowałem, by jak najwięcej ludzi dowiedziało się o istnieniu Green Rock Medical.

NieWłaściwy BratWhere stories live. Discover now