Rozdział 8.

19 4 0
                                    


Mazen

Moje ostatnie spotkanie z Damonem było dość intensywne, dlatego zważywszy na moje zerowe opanowanie przy nim, postanowiłam zakończyć naszą burzliwą znajomość.

- Panno Perry, proszę podejść do mnie po zajęciach. - zwrócił się do mnie profesor Shaden.

Wiedziałam, że ta rozmowa nie może oznaczać nic dobrego. W końcu chciał się mnie pozbyć i wydaje mi się, że powoli mu się to udawało.

- Wzywał mnie pan. - specjalnie powiedziałam to w ten sposób.

- Sprawdziłem pani pracę.

- Już mam rezygnować, czy zaczekać do kolejnych zajęć. - po ostatniej rozmowie z profesorem dupkiem, przestałam się hamować, skoro chciał się mnie pozbyć, powinien wiedzieć, że lekko nie będzie.

- Proszę oszczędzić sobie tych uszczypliwości. - był wyjątkowo spokojny. - Zaliczyłem pani prace na 5.

- Słucham ? - patrzyłam na niego z otwartą buzią.

- Jest to właściwie napisana praca, błędy były znikome, a wydrukowany tekst czytało się niezwykle przyjemnie.

Czy ty właśnie powiedziałeś, że moją pracę czytało się przyjemnie ?!

Ja chyba śnie.

- Jest pan pewien, że to na pewno była moja praca ?

- Niech nie będzie pani taka skromna. Wiedziałem, że potrzebuje pani motywacji i na to właśnie liczyłem. To wszystko może pani odejść. - przez jego twarz przemknął mały zwycięski uśmiech.

Wyszłam z sali zszokowana. Shaden właśnie przyznał się, że to, co mówił, miało być moją motywacją do działania. Te jego dogryzanie mi, komentarze na temat moich prac, to wszystko miało zmusić mnie do dania z siebie wszystkiego. Zaczynałam rozumieć jego metody.

Weszłam na oddział w dużo lepszym humorze. Nigdzie nie widziałam Kristen, Damon nie maltretował mnie wiadomościami i do tego zaliczyłam zajęcia profesora Shadena na 5. Zapowiadał się cudowny dzień.

Mecenas Danlley wyszedł na sprawę, a z nim Rosa, więc zostałam sama na swoim stanowisku. Miałam kilka zadań do wykonania, które zrobiłam w bardzo krótkim czasie, więc miałam trochę wolnego czasu. Poszłam do pracowniczej kuchni, by zrobić sobie kawę.

- Dzień dobry. - lekko speszona przywitałam się z detektywem Carsonem.

- Witam panno Perry. - uśmiechnął się lekko.

Mężczyzna stał przy ekspresie, dlatego usiadłam przy stoliku, by zaczekać na swoją kolej skorzystania z tego cudnego sprzętu.

Widząc Carsona, przypomniałam sobie, że on przecież wie, czego szukałam w jego komputerze. Dziwił mnie fakt, że nie pytał mnie o to, zamiast tego zachowywał się, jakby o niczym nie wiedział, choć oboje widzieliśmy, iż jest zupełnie odwrotnie.

Rozmyślałam, jak wytłumaczę się ze wszystkiego, kiedy jednak postanowi zaatakować mnie znienacka. Tymczasem mężczyzna, zamiast mnie dręczyć, zwyczajnie postawił przede mną kubek z gorącą kawą.

- To dla mnie ? - zapytałam zdziwiona.

- Duża z małą ilością mleka, podwójny cukier. Dobrze zapamiętałem ? - jego uśmiech był bardzo delikatny.

- Zgadza się, ale mam race, mogłam sama ją zrobić.

- Następnym razem mi się pani odwdzięczy.

- To już druga.

- Jeszcze jeden raz i będzie musiała mi pani postawić kolacje. - patrzyłam na niego w szoku.

NieWłaściwy BratWhere stories live. Discover now