Kątem oka widziałam, jak moja przyjaciółka spogląda nerwowo na swoje dłonie, a James zaciska mocno ręce na kierownicy. Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała i zaczynała mi powoli ciążyć.

Otworzyłam drzwi samochodu i bez słowa wysiadłam na zewnątrz. Zimne powietrze, które otuliło moje ciało, lekko mnie orzeźwiło. Nachyliłam się ostatni raz w ich stronę i czując bolesne ukłucie w sercu, wyszeptałam:

- Dziękuję. 

Nie czekałam na odpowiedź. Na drżących nogach ruszyłam do przodu, w stronę wejścia do budynku. Przez słabe światło w korytarzu, niewiele widziałam. Musiałam uważać, kładąc stopy na kolejnych stopniach, a ww duchu modliłam się, aby się nie wywrócić. 

Gdy w końcu znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami, chwilę się w nie wpatrywałam. Moja głowa szalała od nadmiaru myśli. Miałam jeszcze możliwość zawrócić i odejść. Odciąć się od tego i nie pogarszać sytuacji. Ale mimo to nie potrafiłam. Już od dawna nie było odwrotu.

Niepewnie zapukałam, czując jak mój puls niebezpiecznie przyspiesza. Zmarszczyłam brwi, gdy nikt długo nie otwierał. Ponowiłam próbę, widząc jak moje ręce zaczynają coraz to bardziej drżeć. Po pewnym czasie usłyszałam czyjeś kroki, a chwilę później dźwięk przekręcania klucza w zamku. 

Nie wiem, czego się spodziewałam. Że będzie pełny sił i stanie w progu, mierząc mnie tym swoim, znajomym spojrzeniem? Że rzucę mu się w ramiona, z ulgą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku?

Moim oczom ukazał się Ethan. Spojrzał na mnie nieprzyjemnie, delikatnie mrużąc oczy. Moja pewność siebie już dawno zniknęła. Doskonalone zdawałam sobie sprawę, że nie jestem tu mile widziana. 

- Mogę wejść? - zapytałam niepewnie, starając się ignorować jego palące spojrzenie.

Popatrzył gdzieś w bok, unosząc brwi do góry, z pewnego rodzaju kpiną. Jakbym co najmniej zapytała o coś absurdalnie głupiego.

- To nie najlepszy moment - odparł.

Widziałam, jak robi krok do tyłu, z zamiarem odejścia i zatrzaśnięcia mi drzwi przed nosem. Adrenalina w moich żyłach zaczęła buzować. Nie mogłam mu na to pozwolić.

- Proszę - wyszeptałam błagalnym tonem - Tylko na chwilę.

Moje oczy kolejny raz się zaszkliły. Byłam już na skraju wytrzymania. Nie mogłam pozwolić, żeby po prostu mnie spławił. Musiałam go zobaczyć, chociażbym miała widzieć go tylko przez sekundę.

Chłopak zatrzymał się i przymknął na chwilę powieki. Widziałam, jak przełyka ciężko ślinę i chociaż straciłam resztki nadziei, na to, że się zgodzi, on otworzył szerzej drzwi, robiąc tym miejsce abym weszła.

Odetchnęłam z ulgą, w duchu dziękując bogom. Wyminęłam go w progu i ruszyłam przed siebie. Przystanęłam w salonie, rozglądając się dookoła. Wszystko wyglądało zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy byłam tu ostatnim razem. Usłyszałam trzaśnięcie, a chwilę później odwróciłam się w stronę chłopaka.

Ethan szedł przed siebie, nawet na moment na mnie nie patrząc. Zdawał się mnie kompletnie ignorować, a jego postawa niemal krzyczała, że nie chce mnie tutaj widzieć. Starałam się zdusić w sobie poczucie gorszości. Nie mogłam pozwolić na to, aby w takiej chwili przejmowało mnie jego zdanie. 

Chłopak przystanął w kuchni, za wyspą. Na blacie ułożył dwie szklanki, do których zaczął nalewać wody. 

- Napij się - powiedział sucho, przesuwając szkliwo w moją stronę. 

Niepewnie do niego podeszłam. Przez ciągły szloch i płacz, suchość w moim gardle zaczęła mi ciążyć. Niewiele myśląc, z wdzięcznością sięgnęłam po szklankę i wypiłam jej całą zawartość. Odłożyłam naczynie na blat i wzięłam głęboki wdech.

- Co z nim? - odważyłam się zapytać.

Brunet skrzyżował ze mną spojrzenia, a jakiś dziwny, nieprzyjemny dreszcz przeszedł mnie wzdłuż kręgosłupa. Musiałam spuścić wzrok, przytłoczona jego wzrokiem.

- A jak myślisz? - odparł głosem przesiąkniętym jadem.

Wzruszyłam ramionami, nerwowo bawiąc się swoimi dłońmi. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie jest najlepiej, chciałam po prostu dowiedzieć się czegoś więcej.

Minęła chwila, nim znów zdobyłam się na to, by się odezwać.

- Mogę do niego wejść? - mój głos był cichy.

Ethan wskazał dłonią na drzwi sypialni, a ja od razu powędrowałam na nie wzrokiem.

- Masz pięć minut - odpowiedział.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem, po czym wyparłam spocone dłonie o spodnie i zaczęłam iść w stronę wskazanego pokoju. Nie byłam na to gotowa. W najmniejszym stopniu nie przygotowałam się na konfrontacje. A mimo to, chwyciłam za klamkę i niemal z zamkniętymi oczami weszłam do środka. Gdy uchyliłam lekko powieki, potrzebowałam chwili, by wytężyć wzrok w ciemności.

Harry leżał na łóżku, przykryty po samą brodę kołdrą. Miał porozcinaną i opuchniętą twarz, ale jednym zdecydowanie się różnił od mojego brata - na jego twarzy, ani w żadnym innym miejscu nie było śladów krwi. Mimo to, jego widok złamał mnie znacznie bardziej, niż się spodziewałam. Usiadłam delikatnie na skraju łóżka, czując jak kilka łez swobodnie spływa po moich policzkach.

 Dokładnie skanowałam każdy cal jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie, tak bezbronnie.

- Wygrałeś - wyszeptałam, spoglądając na swoje dłonie.

Nie wiedziałam, czy mówiłam to bardziej do siebie, czy do niego.

- Harry Wilson zostaje niepokonany - kontynuowałam, a ilość moich łez, z chwili na chwilę zaczynała się zwiększać - Boże, jestem na ciebie taka wściekła - powiedziałam, chowając twarz w dłoniach - Jak możesz sobie to robić?

Pociągnęłam nosem, ocierając wierzchem dłoni mokre policzki. Patrzyłam na komodę na przeciwko łóżka, a wspomnienia zalewały moje ciało. Tyle dobrych rzeczy, zmieszanych z tą jedną złą.

- Lubię cię, Harry - mówiłam, spoglądając na jego śpiącą twarz - Ale czasem też cię nienawidzę.

Miałam ochotę przybliżyć się do niego i mocno go objąć. Złapać jego dłoń i nigdy nie puszczać, ale nie mogłam tego zrobić. Sprawiłabym mu tym ból i złamała również własne serce.

Długo siedziałam, wsłuchując się w jego oddech. Skuliłam kolana, przysuwając je do klatki piersiowej i obejmując ramionami. Czułam się, jak mała dziewczyna i jeszcze nigdy tak bardzo nie potrzebowałam do mamy.

Nagle usłyszałam delikatne skrzypnięcie, co oznaczało, że drzwi pokoju się otworzyły. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że to Ethan. Pociągnęłam nosem i wzięłam głęboki wdech.

- Już wystarczy - powiedział zachrypniętym głosem.

Pokiwałam głową, ocierając swoją twarz. Na drżących nogach wstałam z łóżka i gdy już miałam wychodzić, ostatni raz na niego spojrzałam. Serce łamało mi się na tysiące małych kawałeczków. Pragnęłam, by ten koszmar się skończył. By to wszystko okazało się tylko złym snem.

Przeczesałam dłonią włosy i odwróciłam się w stronę wyjścia. Wiedziałam, że nie ma tu dla mnie dużej miejsca. Musiałam wracać.

- Napijesz się herbaty? - zastygłam, nie dowierzając w to, co słyszę.

Uśmiechnęłam się blado pod nosem i stanęłam przodem do bruneta.

- Dobrze - odpowiedziałam z wdzięcznością.


______________________
Witam Was w kolejnym rozdziale i mocno ściskam 🖤

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now