Rozdział Trzeci

8 1 0
                                    


- Nie na to się pisałam! - powiedziałam siedząc w aucie z Violet

- Oj daj spokój. Widać że brakuje ci świeżego powietrza. Jesteś blada. -

- Nie brakuje. Wietrzę pokój, a poza tym moja bladość to nie wina powietrza ale po prostu za jasnego podkładu. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.

- Ta jasne, wmawiaj sobie tak. -

- Nawet mi nie powiedziałaś gdzie jedziemy. - powiedziałam próbując zmienić temat.

- Dowiesz się. - odpowiedziała Violet skręcając w jakąś uliczkę.

Jechałyśmy jeszcze tak przez kilka minut. Kiedy Violet zaparkowała na parkingu wysiadłam z auta za pomocą kul, a następnie udałam się za moją siostrą. Szłam z nią tak przez kilka metrów aż nie doszłyśmy do lodziarni Donut Icecream Crawley. Mieszkałam w Crawley od dziecka ale nigdy nie byłam w tej lodziarni. Lodziarnia zamykała się o północy, a była jakoś dwudziesta trzecia czterdzieści. Byłyśmy z Violet ostatnimi klientami.

- Dzień dobry, poproszę zestaw sześciu pączków. Dwa z oreo, dwa z ciasteczkami, a dwa z pistacją. - powiedziała Violet

- Dobrze, za pięć minut powinny być. - powiedział sprzedawca - Zostało nam sporo pączków, dorzucimy je wam na koszt firmy. -

Po jakiś dwóch minutach Violet odebrała nasze pączki dorzucili nam również trochę churrosów z lodami.

- Skąd znasz to miejsce? - zapytałam

- Wczoraj oglądałam instagrama i przypadkowo trafił mi się ich profil. Potem zobaczyłam że to w Crawley. - odpowiedziała Violet.

Po niecałych trzydziestu minutach byłyśmy w domu, Violet ostrożnie otworzyła drzwi i przeniosła mnie do mojego pokoju żeby nie było słuchać jak stukam kulami o podłogę.

- Ale tylko po jednym. - powiedziała Violet otwierając pudełko

- Jasne tylko jeden i koniec. - odpowiedziałam i wzięłam pączka z truskawką, którego dorzucił nam sprzedawca.

Zasnęłyśmy około północy nad pączkami. Łącznie zjadłyśmy jakoś po sześć pączków, nie skończyło się na jednym nigdy się nie kończy.

Rano obudziłam się ze stopą Violet w ustach.

- Violet! - powiedziałam i przy okazji ugryzłam swoją siostrę w stopę.

- Ej! Oszalałaś? - krzyknęła Violet

- Sorki, ale następnym razem nie wkładaj mi stopy do ust. -

- Okej, musimy schować pączki. Do garderoby. -

- Żartujesz! Do mojej garderoby. -

- Tak przynajmniej ich nie znajdzie. - powiedziała - Szybko, a potem pójdziemy do Sarah. -

- Okej ale upchaj je tak żebyśmy je mogły potem wyciągnąć. - dodałam

Moja siostra szybko upchała pączki, a ja pokuśtykałam w stronę pokoju mojej młodszej przyrodniej siostry. Pokój był cały w błękicie (Sarah nie lubiła różowego), a na ścianie była ogromna naklejka w samolot. Sarah uwielbiała samoloty w przyszłości chciała być pilotką.

- Wstawaj słoneczko. - powiedziałam i usiadłam na jej łóżku.

- Clar! - powiedziała i przytuliła się do mnie. - Co to za obca pani? - zapytała kiedy zobaczyła Violet

- To jest moja siostra, twoja w sumie też. Ma na imię Violet. - powiedziałam

- Hej. - dodała cicho Violet.

Na całe szczęście Violet i Sarah się szybko polubiły. Violet obiecała Sarah lody i teraz wybiera je dla niej w pobliskim sklepie. Całą moją ciszę przerwał dzwonek do drzwi, siedziałam sobie spokojnie w salonie i miałam oglądać film. Kiedy nagle do drzwi ktoś zadzwonił. Sięgnęłam po kulę  i pokuśtykałam żeby otworzyć.

- Hej. - powiedział ale ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. To był Ezra. Nie miałam zamiaru mu otwierać ale musiałam bo inaczej zepsułby nasz dzwonek dzwoniąc do drzwi.

-  Czego. - zapytałam - Ja mam ciszę i spokój ty pewnie też ale nie przerywaj mojej ciszy i spokoju. - dodałam zanim on otworzył buzię.

- Nie droga sąsiadko akurat ja nie mam. Moja matka ciągle mi truje tyłek o to żebym się ciebie zapytał jak, co i w ogóle. Strasznie wkurzające. Nieprawdaż? -

- Jedyną wkurzającą rzeczą jesteś ty i twoja mama ma rację. - powiedziałam żeby go zirytować. Jego rodzice zawsze byli mili i pokojowo nastawieni ale Ezra zawsze musiał wszystko zepsuć.

- Ale skoro już tu jestem to jak ci życie mija? -

- Po pierwsze idź po drugie nie naruszaj mojej przestrzeni osobistej, stoisz za blisko. A po trzecie. - przerwałam bo chciałam zachować pałzę.

- Co ,,po trzecie" ? - zapytał zdezorientowany (właśnie o to mi chodziło)

- Moja siostra chyba chce cię walnąć kijem do baseballa. - powiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed twarzą.

Za kilka minut wróciła Violet. Moja siostra przyniosła wodę, żelki i lody. Kupiła kilka lodów bo nie wiedziała, które Sarah najbardziej lubi.

- Mam już go dość. - powiedziałam

- Kogo? -

- Tego debila Ezry. -

- Znowu coś ci robił? -

- Przyszedł i powiedział ,,moja matka ciągle mi truje tyłek o to żebym się ciebie zapytał jak, co i w ogóle." - 

- Wkurzające. - odpowiedziała Violet i zlizała swojego truskawkowego loda, który z kapał jej na rękę.

- Ale mam też dobre wieści. Przed chwilą mama napisała mi że mam kontrolę w szpitalu i jak dobrze pójdzie to dadzą mi ortezę. -

- Mega! -

                                                                                           ***

Byłam zrozpaczona. Siedziałam w aucie i wracałam ze szpitala. Dostałam dwie okropne wiadomości. Pierwsza od szkoły to że mogę nie zdać z biologii, a druga to ta że gips będę miała do sierpnia. Nie miałam pojęcia co zrobić. Z biologi inie byłam najlepszym uczniem musiałam mieć korepetytora. Sama myśl o nim bądź o niej mnie przerażała nigdy nie miałam korepetycji zawsze byłam idealnie przygotowana, a teraz. Teraz to mogę nie zdać przez głupią łąkotkę nie przepraszam przez tego idiotę Ezrę! Przyjechałam do domu. Ojczym powiedział że ma dla mnie idealnego korepetytora ale nie chce mówić bo to niespodzianka. Wizytę z nim miałam umówioną na czwartek. Pozostało mi tylko siedzieć czekać, jeść lody i uczyć się z zaległych tematów. Nie mogłam nie zdać to by było straszne, a na dodatek źle wpłynęłoby na szkołę. W moim liceum jeszcze nikt nie powtarzał klasy przez co nauczyciele i dyrekcja robiła wielką krzywdę uczniom, którzy mieli wielkie ale to, wielkie problemy z nauką. Z jednej strony wiedziałam że nie mogę nie zdać, a z drugiej bałam się że będę musiała kiblować. Kiedy powiedziałam o tym Violet moja siostra była wyluzowana. Ona w Nowym Jorku kiblowała dwa razy (w przedszkolu) była przeciwieństwem mnie. Ja byłam idealna, a ona moim przeciwieństwem.

Sweet Daisy | + 13Where stories live. Discover now