Rozdział 22

590 23 21
                                    

— Na pewno wszystko masz? — pani Scottsdale kolejny raz tego dnia, zapytała o to samo.

— Tak, mamo. Nie martw się, upewniałaś się już jakieś sześć razy.

— Proszę pani to tylko ponad tydzień. Poradzimy sobie — zapewniłam Erin, postanawiając pomóc przyjaciółce. — Nawet pani nie zauważy jak szybko to zleci.

— No dobrze już nie będę tak zrzędzić.

Mama Stephanie popatrzyła na mnie czule i rozłożyła ramiona. Ciemne niczym węgiel włosy, spięła za pomocą klamry. Ubrana w luźny ciemnozielony dres, wyglądała młodo i swobodnie. Jej naturalnie piękną urodę, podkreśliła zaledwie różem i maskarą. Można było z nią poplotkować jak z prawdziwą psiapsiółką, a jej szarlotkę uwielbiał każdy. Zazdrościłam Steph takiej mamy i że były tak blisko.

— Chodź tu do mnie, za tobą też będę tęsknić — ścisnęła mnie w niedźwiedzim uścisku, tak że prawie zabrakło mi tchu. — I Erin, nie pani!

Kobieta nie znosiła gdy zwracano się do niej per pani. Za każdym razem upominała mnie o to.

— Dobra nie zagaduj już nas mamo... Chłopaki pewnie się niecierpliwią — chwyciła za rączkę od walizki w kaczuszki i podeszła do drzwi. — Zadzwonimy jak dojedziemy na lotnisko i jak będziemy na miejscu.

Wyszłyśmy na dwór, słysząc kolejne klaksony samochodu i pożegnałyśmy się z Erin. Po obiecaniu jej, że wyślemy pocztówkę, w końcu nas puściła i pozwoliła się oddalić.

— To jak panie? Jesteście gotowe na zabawę w Kalifornii! — przy czarnym Cadillacu stał Oscar. Przejął od brunetki walizkę, o mało nie wybuchając śmiechem. — Kaczuszki? Serio? Ile ty masz lat?

— Oh, zamknij się. Są przepiękne. — Blondyn zaśmiał się pod nosem, ale wstawił bagaż Steph do bagażnika.

— Okej. Twoją walizkę blondi już mam — wskazał na mnie. — Twoją już też, ty wredna żmijo...

— Ejj!

Nagle drzwi od auta się otworzyły, a my ujrzeliśmy głowę Nicka.

— Możecie ładować się już do tego auta?! — powiedział zniecierpliwiony. — Musimy być wcześniej na lotnisku, a zaraz się spóźnimy. 

Stephanie na widok swojego chłopaka, pognała na przód, na miejsce pasażera, by być bliżej niego, gdy ja w tym czasie dalej stałam jak kołek.

— Ty moja droga siedzisz ze mną i z Lukiem z tyłu — wyszczerzył się szeroko i pociągnął mnie w stronę drzwi przesuwnych. Jednym ruchem je otworzył i władował się na środek.

Jeżeli chodziło o Hayes'a, to nadal nie miałam pewności jak wygląda nasza relacja i na jakim etapie jesteśmy. Sporo rzeczy nie do końca sobie wyjaśniliśmy. Chyba woleliśmy je zakopać i nie wracać do nich.

Zajęłam swoje miejsce, zamykając za sobą. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, to mini lodówka, wypełniona paroma piwami i innymi napojami. Obok stała reklamówka z przekąskami, a przy nogach walały się ładowarki z power bankami. Z radia leciała jakaś luźna muzyka, a wszyscy wydawali się być w dobrych humorach.

Od dłuższego czasu, czułam na sobie czyjś wypalający we mnie dziury wzrok. Spojrzałam w tamtym kierunku, napotykając się na czekoladowe oczy bruneta. Lustrował mnie od góry do dołu, przez co czułam się jakby rozbierał mnie wzrokiem. Gdy powrócił do moich oczu, utrzymanie kontaktu wzrokowego było wręcz niemożliwe. Szybko się odwróciłam, a niekontrolowany uśmiech wypłynął na moje usta.

Mimo, że czułam to spojrzenie na sobie, przez jeszcze długie sekundy, nie dałam się sprowokować. Wpatrywałam się w jeden punkt lub przeglądałam główny ekran swojego telefonu.

If you knew meWo Geschichten leben. Entdecke jetzt