10. Zwariowałeś?!

701 18 80
                                    

Pov: Camden

Ten dzień, minął nam bardzo szybko.
Zjedliśmy razem obiad, dzieciaki miały okazję się trochę lepiej poznać.
Wieczorem obejrzeliśmy jakiś wspólny film a po tym trójkę najmłodszych wysłałem do spania.
Will odbył ze mną rozmowę, na temat nikotyny, a pozatym dużo odpoczywał, a Vincent zajął się nauką.

Dzisiaj za to, mieliśmy sobotę. Więc czas spędzaliśmy rodzinnie, ja wcześniej odebrałem też Tony'ego ze szpitala. Chłopiec dalej miał opatrunek, oraz musiała być ostrożny, lecz powoli wracał do siebie. Około 18-stej, zaczęliśmy się ubierać.
Spotkanie z Santanem, jak i Gerasem odbyć miało się o godzinie 19-stej, w jednej z bardzo wykwintnych restauracji.

Opuściliśmy teren naszej rezydencji, około godziny 18:30 a pod budynkiem byliśmy pięć minut przed czasem.
Chłopaki, od tego najstarszego, po tego najmłodszego ubrani byli w garnitury, bliźniaki i Dylan, dla własnej wygody mieli koszulę, lecz nie mieli żadnych marynarek.
Hailie za to, prezentowała się naprawdę, jak mała księżniczka. Miała na sobie błękitną sukienczkę, do tego uroczą czarną kurteczkę oraz buciki, a poza tym rajstopy by nie zmarzła.

- Zachowujecie się wszyscy, możecie rozmawiać lecz po cichu, oraz nie wtrącajcie się w rozmowy dorosłych jasne? -
Każdy, poza Vincentem skinął głową, na twarzy Dylana dostrzegłem grymas, o który jednak wolałem nawet nie dopytywać.

Wszedłem do środka, jako pierwszy. Na rękach miałem Hailie. Vincent trzymał dłonie bliźniaków, a Will zerkał cały czas na Dylana.
Szybko spojrzeniem, od szukałem znane mi twarze, po czym podszedłem do stolika gdzie ich zauważyłem.

- Witajcie, mam nadzieję że nie musieliście za długo na nas czekać -
Wspominałem, dosyć oficjalnym spokojnym tonem. Poczułem że moja córka, odrobinę się speszyła, bo zaczęła mocniej zaciskać swoje małe rączki na mojej marynarce.
Egbert uniósł na mnie wzrok, po czym wesoło się uśmiechnął, wstając.

- Camden! Ależ nie, jesteście akurat na czas -
Oznajmił pełen entuzjazmu którego ja raczej nie podzielałem. Podał mi dłoń którą szybko uścisnąłem.
Zaraz po tym podał mi rękę też nikt inny niż Charles Geras, co również zostało przeze mnie odwzajemnione.

- Witaj Camdenie, usiądźcie, specjalnie wybraliśmy stolik w kącie by znalazło się miejsce dla całej twojej rodziny. -
Powiedział Charles, jak zawsze coś nie podobało mi się w uśmiechu tego mężczyzny.

Zająłem miejsce, Vincent usiadł obok mnie. Następnie Will, któremu podałem Hailie, a obok nich jeszcze święta trójca.
Po tym zaczęły się rozmowy, Vincent był bardziej skupiony na tej mojej oraz naszych gości. Za to dzieciaki skupiły się na własnych tematach.

- Pomyślcie, jak by to było, gdyby syn Santana poślubił kiedyś Maye, lub Hailie. -
Rzucił kompletnie z nikąd Geras, ściągając przy tym na siebie uwagę moją, oraz Egberta, Maya też przelotnie na niego zerknęła.

Ja zacisnąłem usta, w prostej linii gdy Santan tylko podrapał się po głowie, z głupim uśmiechem wymalowanym na jego twarzy.

- Co proszę? -
Rzucił swoim typowym bez emocji głosem Vincent, a Charles poszerzył swój obrzydliwy uśmiech.

- Przyznam, że to była by bardzo potężna rzec w organizacji -
Mruknął Egbert, w tym samym czasie biorąc łyka czerwonego wina, no jasne że musiał dodać swoje pięć groszy do tej rozmowy.

- Tylko pomyślcie ludzie jak dobrze brzmiało by to nazwisko. Monet-Santan lub Geras-Santan. -
Słysząc to, miałem odruch wymiotny. Czy ci ludzie żyją w średniowieczu, by chcieć uzgadnić jak mają wyglądać małżeństwa ich pociech? Ja zdecydowanie, nie miałem w planach układać tak przyszłości swoich dzieci. To jest pieprzoną głupotą, potem będą się im tylko buntować.

Gdyby wszystko było inaczej? [Hailie od małego z braćmi?]Where stories live. Discover now