5.Udało się

1.1K 25 7
                                    

Pov: Camden
Po kilku godzinnym locie, pod wieczór w końcu dolecialem do Anglii, w której dotychczas wychowywała się moja mała córeczka. Gdy wysiadłem z prywatnego odrzutowca, od razu poczułem chłód, będę musiał uważać by Hailie się nie rozchorowała gdy już ją zabiorę. Wypożyczyłem sobie samochód, od razu z dziecięcym fotelikiem i pojechałem pod adres gdzie wiedziałem że mieszka Gabriela wraz z naszą córką. Z tego co wiem, mieszkała tam też Bonnie czyli babcia mojej księżniczki.

Po dosłownie jakichś piętnastu, czy tam max dwudziestu minutach byłem już pod blokiem. Budynek był szary, dosyć nie zadbany taki prosty. Zwykła wąska Angielska klita która mogła by być więzieniem. Spojrzałem w okno, na drugim piętrze, widziałem jak raz czy dwa razy przeszła tam jakaś postać. Lecz nie przypominała Gabby, a kobietę starszą więc najpewniej jej matkę. Znów przejechałem wzrokiem po budynku i okolicy. "Cholera jasna, naprawdę jedno z moich dzieci, moja kurwa córka żyje w takich warunkach? Przecież tu, nie ma nawet miejsca do pieprzonej zabawy. "

Tak właśnie wyglądały moje myśli, to była moja córka, była Monet. Powinna być traktowana jak królewna. Ludzie powinni mieć do niej szacunek, a ona chodzić po czerwonych dywanach. Powinna mieć wszystko czego zapragnie, a ona żyła w okolicy która na najbezpieczniejszą nie wyglądała. Oczekiwałem że Gabriela zapewni jej przytulony blok, z rozgadanymi przyjaznymi sąsiadami, dziećmi bawiącymi się w najlepsze przed budynkiem których śmiechy od razu poprawiają humor. Z parkiem w okolicy, idealnym na poranne spacery i parkingiem obok gdzie ludzie mają tanie, ale ładne auta. A to co zastałem to był jeden wielki chlew, w głowie miałem że Hailie nie miała jak się tu nawet poprawnie rozwijać.

Ludzie właśnie wracali z pracy. To był dość pochmurny wieczór z dodatkowo dosyć dołującą aurą. Siedziałem w samochodzie i wpatrywałam się w ich okna ich mieszkania dosyć długo. Czekałem, na odpowiedni moment. W końcu po jakimś czasie ruchu już prawie nie było, nastała kompletna cisza którą jestem skłonny nazwać przerażającą w takim ponurym miejscu. Okolica opustoszała a pod blok podjechało jakieś auto, najzwyklejszy ford.

Nie minęło kilka minut kiedy z budynku wyszła rudowłosa kobieta, a dokładniej Gabierla uśmiechająca się do tego faceta w aucie który był klasycznym figo-fago i weszła do jego samochodu. Nie potrafiłem oderwać od nich wzroku, z Gabby nasz romans dawno się skończył, ale wkurwiało mnie że zamiast opiekować się naszym dzieckiem ona wychodziła z jakimś przygłupem. Rozmawiali kilka minut, po czym odjechali. A ja rozejrzałem się po ciemnym, oświetlonym tylko przez lampy podwórku i uznałem że nie ma na co czekać, nieobecność Gabrieli, była mi aktualnie na rękę. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do budynku, łatwo się tam dostałem dzwoniąc pod jakiś inny numer a potem tłumacząc że to pomyłka. Trochę się denerwowałam tym że zaraz na żywo zobaczę swoją córeczkę. Przechadzałem się przez długie, ciasne, strasznie puste i brudne korytarze aż w końcu nie stanąłem pod poprawnymi drzwiami.

Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po kilku sekundach otworzyła mi drzwi starsza pani, od razu rozpoznałem w niej babcie swojej księżniczki. Pod irytowało mnie że moją córką zajmuje ktoś tak łatwowierny i nieodpowiedzialny, po cholerę jest kurwa wizjer w drzwiach? Chciała zamknąć mi dźwi przed nosem kiedy zorientowała się kim jestem ale jej nie pozwoliłem, ona zaś zdawała się przerażona. Wprosiłem się do środka i bez słowa zacząłem chodzić od pomieszczenia do pomieszczenia kompletnie ją ignorując a ona wszędzie za mną wręcz latała. Ciągle coś szeptała gorączkowo żebym wyszedł że to najście, że zadzwoni na policję a ja miałem wszystko głęboko w dupie, interesowało mnie teraz tylko znalezienie mojej dziewczynki. Jak już sobie coś wbiłem do głowy to miało być po mojemu. Zawsze. I nie było innej opcji. Byłem w salonie, gdzie grało ściszone radio, w kuchni, gdzie unosił się zapach czekoladowego ciasta i ciągle słychać było tykanie zegara. Na lodówce wisiały takie kolorowe magnesy dla dzieciaków w kształcie literek, jak i jakieś w kształcie najróżniejszych zwierzątek. Na stole leżały kwiatki i jakieś figurki zapewne należące do Hailie. Następnie byłem nawet w łazience, w której prało się pranie.

Gdyby wszystko było inaczej? [Hailie od małego z braćmi?]Where stories live. Discover now