- Nie proś mnie, żebym nie walczył, bo nie mogę tego zrobić - odparł.

Wyminął mnie i zaczął iść w stronę drzwi. Ze złamanym sercem, obserwowałam go, gdy odchodził.

- Nawet, gdyby mnie do tego nie zmusili, zrobiłbym to - dodał, na moment się do mnie odwracając. 

***

Długo nie potrafiłam zasnąć, wiercąc się niespokojnie w łóżku. Po naszej rozmowie, Harry nie wracał, a ja nie potrafiłam do niego pójść. Byłam przytłoczona informacjami, które usłyszałam. Myślałam o Wilson'ie i o tym, jak daleko potrafił posunąć się dla rodziny. O jego siostrze, która nie żyła i o swoim bracie. Zawsze widziałam w William'ie, kogoś nieskazitelnego, kto nie potrafił robić złych rzeczy. Jak bardzo się myliłam.

Harry przyszedł dopiero po godzinie. Leżałam odwrócona w stronę okna, gdy w końcu postanowił wrócić. Okrył mnie szczelnie kołdrą, a ja udawałam, że śpię. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. Czułam wstyd za własnego brata i ból, który roznosił się po całym moim wnętrzu.

Nie miałam pojęcia, jak funkcjonuje to środowisko. Z czym wiążą się nielegalne walki, wykupienie Harry'ego. Właściwie nie wiedziałam zupełnie nic. Bałam się, bo nie miałam pojęcia, czego mogę się jeszcze spodziewać i nie byłam pewna, czy jestem w stanie to znieść.

Przeciągnęłam się, rozchylając powieki. Spojrzałam w sufit, przypominając sobie wszystkie zdarzenia z wczorajszego dnia. Momentalnie odwróciłam głowę, spoglądając na drugi kraniec łóżka. Zmarszczyłam czoło, zdziwiona. Nie było go.

Przejechałam dłonią po części materaca, na której spał. Po chwili uniosłam się na łokciach, chcąc sprawdzić, która jest godzina. Na komodzie dostrzegłam niewielki zegar. Otworzyłam szeroko oczy, gdy dotarło do mnie, że jest już grubo po dziesiątej. 

Pospiesznie wstałam z łóżka. Wygładziłam lekko ubranie, które miałam na sobie i wzięłam głęboki wdech, podchodząc do drzwi. Stresowałam się, naciskając na klamkę i wyglądając zza progu. Zastanawiałam się, jak to wszystko będzie teraz wyglądać.

Do moich nozdrzy niemal od razu dotarł słodki zapach. Zmrużyłam powieki, robiąc krok do przodu i wyglądając w stronę kuchni. Harry stał do mnie tyłem i obracał coś na patelni. Oparłam się ramieniem o ścianę, zakładając ręce na piersi. Uśmiech wkradł się na moje wargi, gdy patrzyłam, jak porusza się w rytm muzyki, która leciała mu w słuchawkach. 

Niemal chciałam się uszczypnąć, by sprawdzić, czy to co widzę, nie jest tylko snem. Nie poruszałam się nawet o centymetr, obserwując każdy jego ruch. Nalewał ciasno z miski na patelnię i co jakiś czas, wykładał z niej naleśnika. Jego taneczne ruchy, chociaż były niewielkie, zmiękczały mi serce.

Odwrócił się w moją stronę, z brudną szpatułką w ręku. Niemal podskoczył do góry, prawie wypuszczając miskę, ze swojej drugiej dłoni. Zaśmiałam się głośno, widząc jego reakcje. Zaskoczenie na jego twarzy, powoli zmieniało się w irytację.

- Musisz zachodzić mnie od tyłu? - wycedził, wyjmując z uszu słuchawki.

Przewróciłam oczami, unosząc wysoko głowę i się prostując.

- A to nie ty robisz tak cały czas ze mną? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w porę ugryzł się w język, rezygnując. Odłożył naczynia do zlewu i zaczął wykładać na wyspie jedzenie.

Powoli do niego podeszłam, wystawiając głowę i próbując coś dojrzeć.

- Naleśniki? - zapytałam - Nie wiedziałam, że umiesz gotować.

Spojrzał na mnie kątem oka, czujnie skanując moją twarz. Usiadłam na jednych z wysokich krzeseł i obserwowałam, jak układa przede mną owoce i syrop klonowy. Byłam pod prawdziwym wrażeniem. 

- Skąd wiesz, że umiem - odparł z ironią - Może chcę cię otruć?

Przewróciłam oczami, sięgając po truskawkę i wsadzając ją do swoich ust. 

- W takim razie, to będzie bardzo przyjemne otrucie - odpowiedziałam z uśmiechem. 

***

Nigdy nie pomyślałabym, że spędzę z Harry'm tak przyjemnie czas. Miałam ochotę zostać u niego w domu na zawsze i nigdy z niego nie wychodzić. Żałowałam, że musiałam spieszyć się do siebie. William od rana do mnie wydzwaniał, wypisywał mnóstwo SMS-ów. Bałam się, że może dowiedzieć się prawdy.

Siedziałam na miejscu pasażera, wpatrując się w profil Wilson'a, gdy prowadził. Jego skupiona mina, zaczynała mi się coraz to bardziej podobać. Kilka loków opadało mu na czoło, a promienie słońca rozświetlały jego twarz. Jego jabłko adama co jakiś czas się poruszało, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.

- Musisz się tak gapić? - zapytał nagle, nie odrywając wzroku od jezdni. 

Wzruszyłam ramionami, czując dziwny skurcz w podbrzuszu.

- Muszę - odparłam pewnie, unosząc wysoko głowę.

Dojeżdżaliśmy już pod mój dom. Harry zaparkował trochę wcześniej, za co byłam mu niezwykle wdzięczna. Powoli zaczynałam czuć, jak narasta we mnie stres. Nie chciałam stąd wychodzić. Pragnęłam, by ten czas już nigdy się nie kończył.

Zebrałam swoje rzeczy, wpatrując się w swoje dłonie. Nerwowo się nimi bawiłam, w końcu chwytając za klamkę i wydostając się na zewnątrz.

- Dziękuję - powiedziałam cicho, nachylając się w jego stronę.

Widziałam, jak odwraca na mnie swój wzrok i dokładnie skanuje każdy cal mojej twarzy. Nie czekałam na odpowiedź. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam do przodu. W duchu modliłam się, by nikogo nie spotkać. Wciąż miałam na sobie ubrania Harry'ego i zdawałam sobie sprawę, że trudno będzie mi się z tego wytłumaczyć. 

Zauważyłam, że na podjeździe nie ma samochodu mojego ojca, ani auta Lindy, przez co pewien ciężar spadł z moich barków. Przyspieszyłam kroku, wchodząc na ganek. Szukałam w kieszeni kluczy, gdy usłyszałam zza sobą czyjś głos.

- Jenny?

Odwróciłam się, natrafiając wzrokiem na swojego brata. Nogi momentalnie mi zmiękły, a serce przyspieszyło swoje bicie. Siedział na jednym z krzeseł, z założoną nogą na nogę. Wpatrywał się we mnie intensywnie, niemal jakby chciał prześwietlić mnie na wylot.

- Jak było u Ashley? - zapytał, dotykając dłonią filiżanki, która stała na stoliku obok niego.

Wzruszyłam ramionami, rozglądając się dookoła. Starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie, ale nie bardzo mi to wychodziło.

- W porządku - odparłam, zmuszając się do niewielkiego uśmiechu.

Chwyciłam za klamkę, chcąc wejść do środka i zakończyć tą rozmowę. Już miałam przekraczać próg, gdy znów się odezwał.

- Widziałem, jak cię przywiózł - jego głos był bezbarwny.

Znieruchomiałam, czując jak grunt osuwa się spod moich nóg.


_______________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now