- Już? - odezwał się, rozkładając ręce i prezentując mi swój strój - Zadowolona?

Przygryzłam dolną wargę, powoli kiwając głową. Wciąż czułam się niekomfortowo. Schyliłam się zbierając z podłogi swoje rzeczy. Jedną ręką przytrzymywałam materiał, który mnie zastawiał, a drugą chwytałam bluzę i dresy, które były rozrzucone dookoła. Spojrzałam na brudne plamy na ubraniu i przełknęłam ciężko ślinę.

- Czy... - zaczęłam niepewnie, wpatrując się pozostałości po ketchupie.

Przewrócił oczami i wrócił do szafy. Od razu zrozumiał, o co mi chodziło. Szybko znalazł w niej jakąś koszulkę, którą złapałam w locie. Chwilę później w moim ręku znalazły się też za duże na mnie spodnie. Przypomniałam sobie dzień, gdy ostatni raz chodziłam w jego ubraniach. Gdy też tu spałam.

- Przebiorę się - rzuciłam pod nosem, machając w stronę drzwi.

Na drżących nogach wyszłam do salonu i odetchnęłam z ulgą. W końcu zostałam sama. Szybko przeszukałam pomieszczenie, odnajdując swój telefon na stole przy kanapie. Długo wpatrywałam się w ekran, zastanawiając się, co powinnam napisać. Wiedziałam, że nie obejdzie się od natłoku pytań ze strony mojego brata, więc od razu chciałam wymyślić odpowiednią wymówkę. 

Spojrzałam w stronę drzwi sypialni i przygryzłam wargę. Chwilę zastanawiałam się jeszcze nad tym, czy nie powinnam wyjść. I chociaż znalazłam wiele powód, dla których powinnam tak zrobić, jeden przeważył nad wszystkimi - Nie chciałam tego.

Odnalazłam numer William'a i powoli zaczęłam wpisywać wiadomość.

Jenny: Jestem u Ashley. Proszę nie mów ojcu, że nie było mnie na noc. Powiedz, że wcześniej wyszłam do szkoły. Wszystko wytłumaczę ci w domu.

Ręce mi drżały, gdy naciskałam przycisk wysyłania. Stało się. Nie było już odwrotu.

Poszłam do łazienki, zrzucając po drodze kołdrę na kanapę. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam potargane włosy i lekko podkrążone oczy. Ogólnie nie prezentowałam się najlepiej. Próbowałam jakość zaczesać palcami włosy w kucyk, ale pomimo  moich starań, nie wyglądało to dobrze. Nagle obróciłam się w bok i zobaczyłam spore zaczernienie na mojej skórze. Otworzyłam szerzej powieki, dotykając miejsca na szyji, w którym miałam malinkę.

- O nie - powiedziałam pod nosem.

Pocierałam skórę palcami, jakby miało to jakkolwiek pomóc. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, próbując się opanować.

Westchnęłam ciężko, wkładając na nogi za duże dresy Harry'ego. Materiał przyjemnie otulił moje ciało. Zarzuciłam na siebie szarą koszulkę, która sięgała mi prawie do połowy ud.

- I co teraz? - zapytałam samą siebie, spoglądając w swoje odbicie.

Przemyłam twarz zimną wodą i zbierając się w sobie postanowiłam do niego wrócić. W głowie kłębiło mi się tysiące pytań. Czy powinnam spać na kanapie, czy zostać w jego łóżku? Jak powinnam się zachować i co powiedzieć? I przede wszystkim, czy dla niego to coś znaczyło?

Niepewnie nacisnęłam na klamkę i weszłam do sypialni. Rozejrzałam się dookoła, natrafiając na czujny wzrok Harry'ego. Skanował każdy cal mojego ciała, przez co lekko się w sobie skuliłam. Zdawał się być absolutnie rozespany, a jego twarz wyglądała tak promiennie, jakby był już poranek.

- Napisałam do brata - powiedziałam lekko drżącym głosem, wskazując kciukiem w stronę salonu. 

Czułam się tak niepewnie i tak bardzo nie potrafiłam tego opanować, że w duchu dawałam sobie za to w twarz na otrzeźwienie. 

Harry zdawał się za to być absolutnie spokojny i nieprzejęty. Jakby wszystko, co się między nami stało, było zupełnie normalne. 

- Może... - zaczęłam, lekko się plątając - Powinnam spać w salonie? 

Sama otworzyłam szeroko oczy, słysząc swoje słowa. Czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka i pomimo strań naprawdę nie potrafiłam odnaleźć się w tej sytuacji.

- Jenny - usłyszałam jego surowy ton, jakby miał mnie już kompletnie dosyć - Już ze sobą spaliśmy. Nie przesadzaj.

Spojrzałam na swoje bose stopy, unosząc brwi do góry. Łatwo powiedzieć.

Niepewnie postanowiłam się ruszyć w kierunku drugiej strony łóżka. Serce mocniej mi biło, gdy usiadłam na skraju materaca, po czym przysunęłam się do ściany. Obydwoje wpatrywaliśmy się w punkt przed sobą. Ja starałam się opanować nierówny oddech i myśli, których nie potrafiłam poukładać. Zastanawiało mnie, o czym wtedy myślał. Czy czuł zdenerwowanie, tak jak ja?

- Mogę cię o coś zapytać? - wydusiłam po pewnym czasie, wpatrując się w swoje dłonie.

Światło latarni, przedostające się przez okno, lekko oświetlało pokój. 

- Po prostu zapytaj - powiedział bezbarwnie. 

Przełknęłam ciężko ślinę, decydując się na niego spojrzeć. Jego zielone oczy, śledziły każdy centymetr mojej twarzy. Atmosfera nieco zgęstniała, a ja czułam, jak powoli zaczyna brakować mi tlenu.

- Czy mógłbyś... - zaczęłam ściszonym głosem - Czy mógłbyś zrezygnować z tej walki? Nie bić się z moim bratem?

Widziałam, jak momentalnie się spiął. Jego barki się napięły, a szczęka lekko zacisnęła. Zmrużył oczy, chwilę nie odpowiadając.

- Nie mogę, Jenny - odparł poważnie, kręcąc delikatnie głową.

Poprawiłam się nerwowo, lekko przysuwając się w jego stronę.

- Ale dlaczego? - wypaliłam od razu - Proszę.

Mój głos niemal się łamał. Czułam, jak uderza we mnie cały ten ból, związany z nadchodzącym wydarzeniem.

- Jenny, naprawdę nie mogę - zdawał się być powoli zmęczony - Nigdy więcej mnie o to nie proś. 

Powoli wstał z łóżka i usiadł na skraju. Klatka piersiowa ciężko mu się unosiła i opadała, ale oprócz tego, nie widziałam w nim nic, co mogłoby wskazywać, na to że jakkolwiek poruszył go ten temat.

Widziałam, jak się prostuje i robi kilka kroków w stronę drzwi. Podniosłam się na kolanach, nie chcąc pozwolić mu wyjść.

- Powiedz mi dlaczego - domagałam się.

Zatrzymał dłoń na klamce, zastygając bez ruchu. Chwilę wpatrywał się przed siebie, ze zmrużonymi oczami. Miałam wrażenie, że w głowie prowadzi wojnę, o to czy mi powiedzieć.

Powoli odwrócił się w moją stronę i popatrzył prosto w moje oczy. Nasze spojrzenia spotkały się w pół drogi, a ja poczułam dziwny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Przełknęłam ciężko ślinę, niemal chcąc znów się w sobie skulić.

- Nie ja o tym decyduję - odparł twardo.

Potrząsnęłam głową, spoglądając w bok. Nic z tego nie rozumiałam.

- A kto? - odpowiedziałam zdezorientowana.

Jego wzrok palił moje ciało. Atmosferę niemal dało się ciąć nożem.

- Ludzie, do których należę - niemal wypluł te słowa ze swoich ust.

_____________________
Chciałabym Wam wszystkim bardzo podziękować za wsparcie. Jesteście przekochani 🖤
Ściskam Was wszystkich mocno 🖤

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now