Odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Usłyszałam za sobą jakiś dziwny szelest, przez co lekko podskoczyłam do góry, z przerażenia.

- Kurwa - wycedziłam pod nosem.

Powoli podeszłam do siatki i na drżących nogach próbowałam się na nią wspiąć. Ciężko było mi przełożyć nogę na drugą stronę ogrodzenia. Wilson podszedł do mnie i z dumą wymalowaną na swojej twarzy, obserwował każdy mój ruch. Miałam ochotę walnąć go w twarz. Za jakie grzechy, Boże?

Gdy w końcu stanęłam na ziemi, zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku. Minęła chwila, a obok siebie dostrzegłam ogromny budynek. Otworzyłam szeroko oczy, zamierając bez ruchu.

- Lotnisko?! - niemal wykrzyczałam.

Harry odwrócił się w moją stronę, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Był taki zadowolony z siebie.

- Brawo, Jenny - odparł - Punkt dla ciebie. Jesteś spostrzegawcza.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym napięcie odwróciłam się i zaczęłam zmierzać w stronę, z której przyszliśmy. Nie było mowy, że wpakuję się w jakieś kłopoty, przez tego idiotę.

Poczułam, jak obejmuje mnie w tali i podnosi do góry. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przerzucił mnie przez ramię. Wierzgałam nogami w powietrzu, próbując się wydostać.

- Puść mnie! - wycedziłam, uderzając dłońmi w jego plecy.

Nie reagował. Niewzruszony szedł przed siebie. Mocniej objoł moje nogi, przez co trudniej było mi się poruszyć. Po pewnym czasie w końcu postawił mnie przed sobą, na ziemi. Od razu próbowałam go wyminąć, by uciec, ale szybko zaszedł mi drogę. Zacisnęłam mocno pięści, patrząc na niego wściekłym wzrokiem.

- Nie przesadzaj - powiedział ze zmęczeniem - Nie jestem tu pierwszy raz.

Nie interesowało mnie, to ile razy łamał prawo i wkradał się na lotnisko. Nie obchodziło mnie, co tu robił i po co. 

- Harry, czy ty już do końca postradałeś zmysły? - zapytałam, zakładając ręce na biodrach.

Powoli stawałam się zmęczona. Brakowało mi sił, by się z nim spierać i uciekać.

- Tego nie wiem - odpowiedział, szeroko się uśmiechając.

Pokręciłam głową, z niedowierzaniem. Spojrzałam w bok, upewniając się, że nikt nas nie widzi. Lotnisko w Naples było niezwykle małe. Loty zdarzały się rzadziej niż częściej, przez co większość osób zastanawiało się, jakim cudem to wszystko jeszcze funkcjonuje.

- Daj mi rękę - rozkazał, wystawiając w moją stronę dłoń.

Patrzyłam na nią i ciężko wzdychając, postanowiłam ją chwycić. Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Obserwowałam, jak Harry kładzie się na ziemi i nakazuje głową, bym położyła się obok. Śmiałam się kpiąco pod nosem, ale zrobiłam to samo. Niech to się już skończy - błagałam w duchu.

Nasze dłonie wciąż były splecione. Chłopak rozłożył ręce i nogi, układając się na kształt rozgwiazdy. Mimowolnie zrobiłam to samo, a coś w klatce piersiowej mnie zabolało. Obraz mamy pojawił się w mojej głowie, odpychając ode mnie lęk i złość. 

- Spójrz w niebo - powiedział, unosząc palec do góry.

Uniosłam wzrok. Na moment przestałam oddychać. Tysiące małych punkcików, świeciło nad naszymi głowami. I chociaż żałowałam wszystkiego, co dziś z nim zrobiłam, nagle poczułam dziwne ciepło rozlewające się po moim wnętrzu. 

Chwilę leżeliśmy w absolutnej ciszy. Na moment zapomniałam, po co się tam znaleźliśmy. Z mojej pamięci odpłynęła chwila, gdy Harry źle mnie potraktował. Nic innego się nie liczyło. Tylko my z rozłożonymi rękami i nogami, spoglądający w gwiazdy.

- Chciałem, żebyś poszła - usłyszałam nagle jego cichy głos - Bo nie potrafiłbym sobie wybaczyć, że przeze mnie wplątasz się w jakieś gówno.

Odwróciłam głowę, czujnie obserwując jego profil. Kila loków opadało mu na czoło. Miał dziwną minę, z której pomimo starań, nie potrafiłam nic wyczytać.

- O czym mówisz? - zapytałam niepewnie.

Przełknęłam ciężko ślinę, widząc jak na mnie spogląda. Chwilę skanował dokładnie moją twarz, cal po calu, aż w końcu westchnął i znów spojrzał w niebo.

- Mówiłem ci - odparł cicho - Są rzeczy, przez które zmienisz o mnie zdanie - zamilkł na chwilę - A nie chcę tego.

Zmrużyłam oczy, analizując jego słowa. Spodziewałam się dokładniejszych wyjaśnień. Konkretnej historii, w której opowie mi, dlaczego zachował się w taki sposób. Niedomówienia niszczyły moją głowę. Nie miałam siły wciąż na nowo zastanawiać się, o co może chodzić.

- Masz jakieś interesy z John'em? - dopytywałam.

Potaknął głową, oblizując swoje wargi.

- Można tak powiedzieć - odparł.

Przewróciłam oczami, spoglądając w gwiazdy. Czego ja się po nim spodziewałam? Nie powiedział nic więcej, niż już wiedziałam. Wciąż staliśmy w tym samym punkcie, nie potrafiąc ruszyć się w żadną stronę.

- Tam jest wielki niedźwiedź - powiedział, wskazując palcem w niebo.

Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc głową.

- Wielka niedźwiedzica - poprawiłam go.

Uniósł głowę, spoglądając na mnie z urażeniem. Hamowałam śmiech, widząc jego wydęte usta.

- Co za dyskryminacja - odparł, kładąc się z powrotem na ziemię - Nie powinnaś pochwalić mnie za wiedzę, zamiast poprawiać?

Oblizałam wargi, wciąż starając się opanować uśmiech, który mimowolnie wkradał się na moje usta.

- To byłoby nietaktowne z mojej strony, gdybym pozostawiła cię w błędzie - odparłam poważnie.

Spojrzał na mnie, unosząc lekko kącik ust do góry. Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, a ja miałam wrażenie, że świat zamarł wraz z nami. 

Nagle zobaczyłam, jak jego oczy powiększają się z przerażeniem. Obróciłam się zza siebie, podążając za jego wzrokiem. Kawałek od nas dostrzegłam mężczyznę, z latarką w ręku. Światło padło na nasze ciała, a ten zaczął niemal biec w naszą stronę.

W jednym momencie, zerwaliśmy się na równe nogi. Harry wciąż trzymając moją dłoń, gdy ruszył biegiem przed siebie.

- Stójcie! - słyszeliśmy za sobą - Zatrzymajcie się! 

Śmiech wydobył się z moich ust, zakłócając ciszę. Dyszałam ciężko, próbując dotrzymać Wilson'owi kroku. Dyszałam ciężko zatrzymując się przed siatką. Chłopak podniósł mnie do góry, pomagając mi przejść. Niedbale przerzuciłam nogi na drugą stronę i niemal wywróciłam się na ziemię, gdy zeskakiwałam. Z szybko bijącym sercem patrzyłam, jak chłopak przeskakuje przez płot i chwilę później znajduje się tuż obok mnie.

Mężczyzna z latarką był coraz bliżej nas. Wymachiwał rękami i krzyczał, byśmy stanęli, gdy ze śmiechem ruszyliśmy na ulicę. Ciężko dyszałam, gdy znaleźliśmy się przy samochodzie. Wciąż głośno się śmiałam. Harry zatrzymał się tuż obok mnie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wydawał się znacznie bardziej przejęty sytuacją, niż ja.

Przyglądał mi się uważnie, a na jego wargi w końcu też wkradł się niewielki uśmiech. Coś w jego oczach zabłyszczało.

Nawet nie wiem, kiedy zrobił krok w moją stronę i złapał mnie delikatnie za tył głowy, przyciągając mnie do siebie. Drugą rękę trzymał na moich plecach, a ja zastygłam bez ruchu, wpatrując się w jego zielone oczy. Przybliżył swoje wargi do moich, a ja niewiele myśląc oddałam pocałunek. Cały świat zapłonął wraz z nami. 

_______________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤
Jeżeli posiadacie jakieś uwagi, porady, coś co powinnam poprawić lub zwyczajnie opinie, jestem otwarta na wszystko 🖤 Z góry dziękuję

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz