Rozdzial 13

18 2 39
                                    



I tak siedzieliśmy na tym krzaku. Byłam w tej chwili bardzo szczęśliwa, choć przypomniałam sobie że nie powinnam.
Jest tak mało żeczy, które nas mogą w tych czasach pocieszać. Mamy tylko piękne chwile. Jeżeli je w ogóle mamy.

Stało się tyle w ostatnim czasu jak nigdy.

-Jurek, a co jest z godziną policyjną? Nie powinniśmy wracać?

Jurek spojrzał na mnie, biorąc szluga z kieszeni.

-Tak, masz rację. Musimy się tym zająć. Idę to skonsultować, z innymi. Ty tu zaczekaj. —powiedział zapalając swego szluga.

A więc zaczekałam, siedząc na krzaku. Z centralnym widokiem, na Krzysia, i resztę. Przypatrywałam się mu, jak chciał zeskoczyć z drzewa, z jego papierosem pomiędzy ustami.

Głuptas chciał się popisać, ale przy tym skoku, prawie spadł.
Ale jednak się jeszcze uratował. Zachował równowagę nad swym ciałem. Miał szczęście.

Gdy już był na dole, albo raczej gdy udał jak by się nic nie stało,  przekręcił się jeszcze raz w moją stronę.

-Zaraz będę! —zawołał zakłopotany.

Kiwnęłam na to głową. Nie mogłam inaczej niż się uśmiechnąć. Przypomniałam sobie jego minę, gdy prawie spadł na podłogę. Tak śmiesznie to wyglądało.

Zaraz stanął prosto, i zasalutował dwoma palcami. Tak jak my Polacy to robimy.

Przestraszyłam się, bo poprzez salutowanie z dwoma palcami, wiele Polskich żołnierzy, trafiało do aresztu. Słyszałam że Niemcy, i inni myślą że poprzez to ktoś jest pijany, lub że ma brak szacunku.
Jednak przypomniałam sobie że nie było tu żadnych Niemców.

A z resztą kto wie...
Mogą być wszędzie.

Zaczął kierować się w stronę chłopaków.
I było tylko dym za nim widać.

I tak się jeszcze nie dowiedziałam, na czym polegało te spotkanie. Jak Jurek wróci, będę musiała się go o to, zapytać.

Jurek podszedł do Krzysia, który rozmawiał z jakimś innym chłopakiem.
Zaczął z nim rozmawiać. Oboje popatrzyli się na mnie. Chwilę ze sobą rozmawiali, aż Krzysiu skinął głową, i zawołał chłopaków do siebie. Wszyscy podeszli, a Jurek na to, pobiegł do mnie.

Patrzyłam się na niego z góry.

-Paulina, zeskocz z drzewa. Zbieramy się. —Zawołał uśmiechnięty Jurek.

Szczerze mówiąc się trochę bałam, bo mam lekki lęk wysokości.
Jeżeli tak siedzę na tym krzaku, to jest ok. Ale jeżeli bym miałam zacząć się ruszać, to już katastrofa.

Jeszcze w dodatku, ta gałąź, na której siedziałam wcale nie była tak nisko.

Jurek musiał to zauważyć, że jak dla mnie to było za wysoko. Jego uśmiech znikł z jego twarzy.

-Posłuchaj mnie, ja cię złapie. Obiecuję.

Nie byłam sobie pewna co do tego.
No jakoś musiałam z taś zejść, ale w taki sposób?
Trudno.
Nie jestem tchórzem. Nic mi się nie stanie. To tylko skok.

Więc skoczyłam. I wcale mi tak źle nie wyszło.
Tylko zamiast skoczyć na ziemię, skoczyłam na Jurka, który się przeze mnie wywrócił. I tak tam leżeliśmy. Jurek na plechach, ja na brzuchu. Albo raczej na na Jurku.

No ale co? Chciał mnie łapać, to co mnie tak nie złapał?

-Przepraszam. —powiedziałam leżąc na Jurku.
Szczerze powiedziawszy byłam szczęśliwa że mogłam na czymś miękkim wylądować.
Gorzej było z Jurkiem. On zaś nie miał tak wygodnie jak ja.

-Nic się nie stało. —Powiedział zakłopotany Jurek.

Jednak sobie przypomniałam że jeszcze leżałam na biednym Jurku, który nawet nie zaczął narzekać.

Szybko wstałam, rozejrzałam się dookoła. Stało przy nas z 7 chłopaków. Jak przyuważyłam, każdy się na nas patrzył.
Pomogłam mu szybko wstać, i poszłam na przód.
Było mi wstyd. Dobrze że mama tego nie widziała.

Głupio mi było. Napewno to bardzo dziwnie wyglądało.
To nic. Było, i się już nie odstanie.

-Stój! — krzyknął Krzyś. —gdzie ty się znów wybierasz? Znowu sama na jakąś wycieczkę niewiadomo gdzie? Wracaj tu.

Chłopaki zaczęły chichotać, jak malutkie 10 letnie dziewczyny.

Bez dyskusji wróciłam. Nie chciałam się z nim kłócić. Wiedziałam że by mi to i tak już nic nie dało, a poza tym nie byłam w nastroju na kłótnie.

Gdy już stałam przy Krzysiu, on powiedział że powinniśmy się się pospieszyć, i chodzić w grupach zaniedkugo się z 3 osób.

-Nie dość że za niedługo będzie godzina policyjna, powinniśmy iść też różnymi kierunkami.
-A to dlaczego? —Zapytał jakiś rudy chłopak w okularach.
-No bo nie wolno nam być w lesie ty draniu. —powiedział Krzyś przewracając oczami.
-No właśnie a poza tym, jak nas zobaczą w takiej wielkiej grupie, to będą myśleć że my coś planujemy. Tym bardziej że nie ma tu ani jednej dziewczyny. —powiedział groźnie wyglądający chłopak z ciemnymi włosami.

Jednak popatrzył się na mnie , i powiedział:
-No dobra, że jest z nami tylko jedna dziewczyna.

Znam go z kądź. Czy on kiedyś nie kochał się w Werze? Tak! To on!
Mial czarne loki, i zielone oczy, podobne do moich. Nie był zbyt wysoki, ale muszę przyznać, że był przystojny.
Jak mu jeszcze raz było?

-Dobra dobra Stefan, to ty wybierz sobie dwie inne osoby, które pójdą z tobą. Idź jako pierwszy z nimi. Ale bądźcie ostrożni! —powiedział Krzysiu.

Aaa no właśnie. Stefan miał na imię. Stefan.

-To kogo wybierasz? —zapytał się Krzyś.
-Wybieram Twoją siostrę. —odpowiedział Stefan.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie będziesz umiał na nią uważać.

Że co? Dlaczego on mnie musi zawsze tak upokorzyć?

-Proszę co? Ja umie bardzo dobrze na siebie uważać! —wtrąciłam się.
-Tak, było dzisiaj widać. —powiedział Krzyś.
-Dobrze. Idę dobrowolnie z nim. —powiedziałam idąc w jego stronę.
-Nie. — wtrącił się Jurek. — Musisz być bezpieczna.
- Napewno będę.
- Widzicie chłopaki, nawet ona chce ze mną iść. — powiedział dumny Stefan.

Jak zobaczyłam, Jurkowi się zrobiło dziwnie. Nie był zadowolony, ale się nie odzywał.
Ja jako dobra przyjaciółka, odrazu to przyuważyłam

- Decyduje się iść z tym gościem, i z Jurkiem. — powiedziałam stanowczo.
- Nazywam się Stefan. —rzekł niezadowolony.

Zobatrzylam jak na twarzy Jurka pojawił się lekki uśmiech. Krzysiu

Cieszyło mnie to. Bardzo.

Krzysiu był zdziwiony.
Chyba nie pomyślał by że ja tak powiem.

-Zdecydowanie nie Paulina. —rzekł Krzysztof.
-Dlaczego? —zapytałam bez emocji.
-Bo ty nie umiesz na siebie uważać, i potrzebujesz kogoś porządnego przy sobie i-

Nie zdążył dokończyć zdania, bo ja go przerwałam.

-Jurek jest porządny. —powiedziałam z przekonaniem.

Na to poszłam do Jurka, i złapałam go za ramię. Krzysiu nie wyglądał na zbyt zadowolonego, ale już musiał się zgodzić.

Nie puściłam Jurka, tylko szłam z nim, trzymając go za ramię, dalej.
On jak zwykle nic nie miał przeciwko. Prawdziwy przyjaciel.

-Idziesz Stefan? —zapytałam odwracając się ostatni raz.

On na to do nas przybiegł.

Poszliśmy pierwsi, a zaraz po nas, poszło nie trzech chłopaków, tylko czterech. No i poszli inną drogą.

Ciekawe czy mi sie tym razem coś stanie...

Za ciebie wszystko, moja kochana ojczyzno...Where stories live. Discover now