Rozdział 7

29 5 48
                                    

Nie mogłam się doczekać zobaczyć Edka i Mamę. Babcie i dziadka. Rodzine Wery, rodzine Jurka. I wszystkie inne rodziny z wioski.

Ale z jednej strony się też trochę bałam, ich reakcji do naszych pomysłów i w ogóle do tej całej sytuacji.

Popatrzyłam się na Jurka i Krzysia.
-Proszę was uważajcie na to żeby nikt nas nie znalazł.
Krzysiu kiwnął głową i popatrzył się na Jurka.
Jurek patrzył się na mnie i powiedział:
-Nie martw się bo będę. Bardziej niż myślisz.

Podeszłam do dobrze skrytego wejścia kryjówki, tak dobrze skrytego że prawie sama go nie znalazłam, i otworzyłam drzwiczki do podziemnego bunkra.

Zeszłam po cichutku bo nie chciałam nikogo przestraszyć, a Wera zaraz za mną.
Byłam już prawie całkiem na dole. Wera oczywiście zdążyła mnie porządnie skopać po głowie.
Nagle usłyszałam kogoś.

-Paulina!

Obróciłam się w stronę z której krzyk przyszedł.

-Edmund!

Widziałam jak mój ukochany braciszek przybiegł do mnie, z otwartymi ramionami.
Jak bardzo się ucieszyłam że go znów zobaczyłam.

Nikt na tym świecie w tej chwili nie był taki szczęśliwy jak ja. Mój ukochany braciszek.
Ja na to otwarłam ręce, i on z całą siłą na mnie skoczył.
Przytuliłam go, i on mnie. Był jeszcze taki słodziutki i niewinny.

-Nic ci nie jest! Powiedział Edmund
-Oczywiście że nic mi nie jest! Powiedziałam przytulając kochanego braciszka.

Tak szkoda mi go i wszystkie inne dzieci, które nie mogą mieć normalnego dzieciństwa...
A co ja w ogóle gadam. Sama go do końca nie miałam, Szkoda mi nas wszystkich...

Rodzina Wery też się z nią przywitała.
Wycałowali i przytulali ją. Jej malutka siostra Julia wyglądała bardzo wystraszona.

Julka była rok młodsza od naszego ukochanego Edka. Była ona również najlepszą przyjaciółką Edka i jedyną młodszą siostrą Wery.

Kiedyś Wera miała jeszcze starszą siostrę, Bożenę. Ona niestety zmarła 2 lata temu. Jakiś skop ją porwał...

Wszyscy ją szukaliśmy i szukaliśmy. Ponad tydzień szukania, a ani śladu po niej nie zostało.
Aż znaleźliśmy ją 9 dni później w lesie, ale niestety już martwą...

Dzisiaj Bożena miała by już 23 lata...

Wiem, bardzo smutna historia ale właśnie tak jest. To jest świat w którym żyjemy. Jest okrutny. Nigdy nikt nie powiedział że jest inaczej.
Naprawdę mam nadzieję że ich trafi gorzej. O wiele gorzej.

Popatrzyłam się do tyłu i zauważyłam jak Jurek już schodził na dół.

Odrazu mama przybiegła i mnie też przytuliła.
-Boże, Paulina! Nic ci się nie stało!
-Nie mamo nic mi się nie stało.
-Ale gdzie jest Krzysztof?

Właśnie w tej chwili Krzysiu też zszedł na dół.

-Krzysiu mój kochany!

Mama odrazu pobiegła do Krzysia i go mocno przytuliła. Przyuważyła jego ranę i go okrzyczała.

Gdy Krzysiu wrócił do mnie, i mama zabrała Edka, zauważyła go pewna pielęgniarka. Była starsza ode mnie. Może w wieku Krzysia? Zobaczyła że on miał pewien Bandaż na ramieniu. Bardzo się zmartwią.

-Krzysztof, odparła pielęgniarka, Tak cię zwią, prawda?
-Tak jest.
-Tak sobie myślałam, byłeś często u twojej mamy jak pracowała. Mógł byś tu na chwilkę podejść?
-No dobrze...

Za ciebie wszystko, moja kochana ojczyzno...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz