13

680 48 11
                                    

Siedziałam przy barze w hotelu wypijając już kolejnego z kolei shota wódki przygotowanego przez Huska.

- Czy ja ci wyglądam na jakiegoś terapeutę? - zapytał przecierając butelkę trzymaną w ręce.

- No cóż jesteś barmanem więc to oczywiste, że automatycznie stajesz się terapeutą.

Chłopak odłożył szmatkę i oparł się o stół na przeciwko mnie.

- No więc słucham, co doprowadziło do tego, że wyglądasz jak gówno i upijasz się jak zarośnięty czterdziestolatek z dwójką dzieci i kredytem na głowie.

- Val znowu pobił Angela - westchnęłam trzymając w dłoni świeżo napełniony kieliszek - Pokłóciłam się z nim dzisiaj o to. Ja naprawdę chciałam mu tylko pomóc! Nie wiedziałam, że to co zrobiłam może mieć tak negatywne skutki w przyszłości! Rozmawiałam nawet Voxem, myślałam, że Valentino choć w jakimś stopniu się ogarnie. Nie wiem na co liczyłam..

Podniosłam rękę z kieliszkiem do ust wypijając jego zawartość na raz. Już nawet się nie krzywiłam. Pomimo tego ile do tej pory zdążyłam wypić nie czułam jakichś mocnych skutków alkoholu.

- Nie powinnaś się w to mieszać - odpowiedział wypijając kilka łyków swojego alkoholu.

- Zajebista rada! Od razu czuje się lepiej! - krzyknęłam zirytowana, czy on naprawdę w takim momencie będzie mnie pouczać co powinnam a co nie? Sama też już sobie z tego zdaje sprawę!

- Nie znasz Valentino od wczoraj. To nie jest ktoś kto od tak się zmieni i stanie się cudownym, słodkim, kolorowym motylkiem. Zdziwił bym się gdyby w ogóle kiedykolwiek się zmienił ale to tylko szczegół. Angelowi przejdzie, zawsze przechodzi. To tylko emocje buzujące w każdym z nas. Uspokoi tego śmiecia i wszystko wróci do normy. Chęć pomocy nie oznacza zawsze wtrącania się w czyjeś sprawę i na siłę zmienianie wszystkiego. On sam musi rozwiązać sprawę z Valentino a my możemy tylko go w tym wspierać. Poradzi sobie, nie takie gówno znosił w życiu [Y/N].

Słuchałam barmana, którego słowa podniosły mnie lekko na duchu.

- Skoro ty tak mówisz to pewnie tak jest..

- To chyba nie wszystko co cię gnębi prawda?

Sama nie wiedziałam czy chciałam mu o tym wspominać. Sprawa była dość delikatna ale z drugiej strony, był jedyną osobą na obecną chwilę, której mogłam się wygadać. Już i tak wiedział całkiem sporo.

- Vox został ciężko ranny - chłopak spojrzał na mnie unosząc brew - widziałam go wychodząc z wieży ale.. gdy chciałam do niego podejść szybko uciekł.

- Ranny? - poraz kolejny napełnił mi kieliszek.

- Cały poszarpany, połowa ekranu rozjebana - schowałam twarz w dłoniach - Czuje się winna temu wszystkiemu.

- To nie ty go napadłaś.

- Ale może to by się nie wydarzyło gdybym nie uciekła z wieży! - zawartość kieliszka znowu wylądowała w moim gardle - Kto mógłby zrobić coś takiego..

Husk chciał ponownie polać mi wódki ale zatrzymałam go w połowie.

- Nie pije już, pójdę chyba do siebie. Pogadam z Angelem rano. 

Tym samym dałam Huskowi do zrozumienia, że terapia skończona. Nie oczekiwałam już żadnej odpowiedzi na wcześniejszy temat.

Co prawda był dopiero wieczór ale czy miałam inne zajęcie niż udanie się do siebie? Równie dobrze mogłabym tam siedzieć dalej aż w końcu przyszedł by Angel. Czy chciałam ryzykować?

Niektóre sprawy lepiej przespać, tak z jedną noc, by nazajutrz ponownie do nich wrócić. Zamknęłam drzwi od razu ściągając z siebie koszulkę.

Weszłam do łazienki ściągać resztę ubrań. Przypatrywałam się swojemu ciału i twarzy. Gdzie nie gdzie stare siniaki, oczy podkrążone. Trochę marny widok.

Nalałam wody do wanny z pięknie pachnącym płynem. Po kilku minutach cała wanna była wypełniona pianą. Weszłam do środka rozkoszując się gorącem otaczającym moje ciało. Przyciemniłam światło w pomieszczeniu tworząc tym samym przyjemny klimat. Brakowało tylko wina lecz po takiej ilości wódki nie zamierzam pić już żadnego alkoholu. Rzyganie naprawdę nie jest moją ulubioną czynnością.

Mój relaks nie potrwał długo. Usłyszałam jakiś halas z sypialni. Byłam pewna, że zamykałam drzwi. Spłukałam reszki piany ze swojego ciała i opatuliłam się ręcznikiem, który sięgał mi od obojczyków do kolan.

Otworzyłam drzwi bez wahania i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. To również nie trwało długo bo sprawca całego zamieszanie stał centralnie przede mną, właściwie to nie stał.

Mowa tu oczywiście o Alastorze, który z niewiadomych przyczyn leżał na podłodze. Oparłam się o framugę w drzwiach przyglądając mu się, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

- Bawi cię to? Gdyby nie twoje, wszędzie porozrzucane rzeczy to.. - chłopak spojrzał wreszcie na mnie i zaniemówił.

Uszły chłopaka jakby opadły a on sam na twarzy zaczął robić się czerwony. Jak tak dalej pójdzie to za chwilę będzie cały czerwony. Szybko podniósł się z podłogi otrzepując niewidzialny kurz. Czy mi się wydaje czy jego poroże.. urosło?

___

Witam z nowym rozdziałem! Nie spodziewałam się, że ta książka pisana for fun zgromadzi aż tylu czytelników!
Jestem w wielkim szoku. Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze! W zamian dodaje kolejny rozdział tego dnia!

Do następnego jelonki!

Alastor x reader Where stories live. Discover now