- Nie masz za co - odparł.
Zbliżyłam się lekko do niego, od razu protestując.
- Mam - powiedziałam pewnie - Nie miałam prawa tak cię oceniać. Wiem, że chciałeś dobrze. Wiem, że robiłeś to dla nas - ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Bolał mnie każdy centymetr ciała. Ból powoli się rozprzestrzeniał, ale nie chciałam już uciekać. Musiałam się zmierzyć z rzeczywistością.
- Dziękuję - odpowiedział, chwytając moją dłoń.
Wdzięczność powoli zalała moje ciało. Cieszyłam się, że w końcu zrobiliśmy krok do przodu. Długo siedzieliśmy w zupełnej ciszy, po prostu trzymając się za ręce. Jego obecność mnie uspokajała. Myśli przestały tak nieprzerwanie gonić. Było jednak wiele spraw, które nadal nie dawały mi spokoju, a o które nie potrafiłam zapytać.
Sporo czasu zbierałam się w sobie. Wyrwałam rękę z uścisku brata i nerwowo się wierciłam. Miękki materac nagle zaczął wydawać się niezwykle niewygodny.
- Dlaczego musisz walczyć? - wydusiłam lekko drżącym głosem - To znaczy... nie mógłbyś zrezygnować?
Czekałam z niecierpliwością, aż odpowie. Serce mocniej mi biło, z nadzieją, że jest jeszcze jakaś szansa. Że to może się zmienić. Ale William tylko pokręcił przecząco głową, spoglądając na swoje dłonie. Zaprzeczył.
- Muszę - odparł cicho - Nie mam wyjścia.
Przybliżyłam się do niego, na co uniósł swój wzrok na mnie. Skanowałam jego twarz, chcąc z niej coś wyczytać. Chciałam by mnie zapewnił, że tego nie zrobi. Wciąż miałam nadzieję, że będzie inaczej.
- Nie musisz! - podniosłam głos.
Westchnął ciężko, podnosząc się z łóżka. Patrzyłam na niego z dołu, gdy rozglądał się po pomieszczeniu. Włożył ręce do kieszeni spodni i przymknął na moment powieki.
- Jenny, to nie jest takie proste, jak ci się wydaje - zdawał się być zmęczony - Zawalczę, bez względu na to, jak wiele razy poprosisz mnie, bym tego nie zrobił.
Był szczery. Wiedziałam, że był poważny i mówił serio. Nie dało się już zmienić jego zdania. Rozczarowanie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Więc nie było już odwrotu.
- Znam Harry'ego - wyszeptałam, zaskakując tymi słowami samą siebie.
Spięłam się lekko, bojąc się reakcji brata. Byłam gotowa na szok, złość, a nawet wściekłość. Tymczasem on jedynie pokiwał głową i ciężko westchnął. Uniosłam wysoko brwi, będąc zaskoczona.
- Wiem - odpowiedział.
Moje oczy się powiększyły, niedowierzając jego słowom. Czy ja się czasem nie przesłyszałam? Otworzyłam ust, by coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- I nie chcę byś miała z nim jakiś kontakt - dodał surowiej - Całe to towarzystwo, to jedna, wielka pomyłka.
Kręciłam głową z niedowierzaniem. Ciężko było mi uwierzyć, że o tym wiedział.
- Obiecaj mi - kontynuował poważnym tonem - Obiecaj, że będziesz trzymać się od niego i innych z daleka.
Przełknęłam ciężko ślinę, spuszczając wzrok. Obraz twarzy Harry'ego pojawił się w moich myślach. Te zielone oczy, które tak pięknie prześwietlały duszę. Nie chciałam tracić z nim kontaktu. Mimo wszystko, nie chciałam tego.
William podszedł do mnie i przykucnął przy moich nogach, zmuszając mnie tym, bym na niego spojrzała. Ciężko było mi patrzeć w jego oczy, gdy nie potrafiłam być szczera.
- Jenny - jego głos przesiąkał błaganiem.
Pokiwałam powoli głową, czując jak gula rośnie w moim gardle.
- Obiecuję - skłamałam.
***
- Nie wierzę, że Linda będzie z tobą mieszkać - skomentował zszokowany James.
W piątek, w porze lunchu, siedzieliśmy na dziedzińcu szkolnym przy jednym ze stolików. Dziś było zimniej niż zazwyczaj, więc ciasno otulałam się swoim czarnym płaszczem.
- To dobra wiadomość - odezwała się Ashley - Twój ojciec już dawno powinien sobie kogoś znaleźć - zwróciła się do mnie.
Pokiwałam głową, dając tym znać, że się z nią zgadzam. W głębi serca jednak trudno było mi to nadal w pełni zaakceptować. Wciąż wyobrażałam sobie ją przechadzającą się w szlafroku po naszym domu, na co zaczynało mnie mdlić.
- Ja bym oszalał, gdyby jakiś facet mojej matki wprowadził się do mojego domu - odparł Morris - Co innego w inny miejscu, a co w takim, w którym masz wspomnienia - wyjaśnił.
Zgadzałam się z nim. Chociaż jego rodzic nie umarł, doskonale rozumiał położenie w jakim się znajdowałam. Rozwód był dla niego niezwykle trudny.
- Wyjdźmy gdzieś razem - zaproponował po chwili ciszy.
Potaknęłam głową, od razu się zgadzając. Potrzebowałam się rozerwać i zapomnieć o problemach. Ashely za to spuściła wzrok, spoglądając na swoje paznokcie.
- Nie dam rady - wydusiła - Umówiłam się z Mike'm.
Morris westchnął ciężko, przewracając oczami.
- To jesteśmy skazani na siebie - zakwitował, zwracając się do mnie.
Zaśmiałam się pod nosem, po czym nałożyłam na twarz naburmuszoną minę.
- O nie - powiedziałam, łapiąc się teatralnie za serce.
Cieszyłam się, że między nami było już ciut inaczej. Liczyłam, że nasze wspólne wyjście poprawi naszą relację. Brakowało mi go.
- Pójdziemy do klubu i się nawalimy - odparł, spoglądając w niebo rozmarzonym wzrokiem.
Od razu pokręciłam przecząco głową.
- Nie ma mowy. Jutro idę do pracy - przypomniałam.
Widziałam, jak chłopak z lekkim zawodem na mnie spojrzał. Mimo to, jego oczy nadal błyszczały.
- Więc tylko ja się nawalę - odparł.
Razem z Ashley pokręciłyśmy głową, śmiejąc się pod nosem. Wrócił stary James.
___________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale mam nadzieję, że mimo to i tak się Wam podobał 🖤 Ściskam Was mocno i do następnego 🖤
ВИ ЧИТАЄТЕ
LOST (ZAKOŃCZONE)
РомантикаJenny ma 18 lat. Żyje spokojnie, wśród najbliższych, przygotowując się do egzaminów. Jednak los ma wobec niej inne plany. Przez przypadek poznaje Harry'ego. Aroganckiego, pewnego siebie chłopaka, który nie pała do niej sympatią. A mimo to wszechświa...
Rozdział 41
Почніть із самого початку