Rozdział 24

6.3K 262 25
                                    

William

– Siema szefie! – rzucił prześmiewczo głos, który natychmiast rozpoznałem.

Mimowolnie od razu się rozbudziłem. Nie wierzyłem, że naprawdę tu był. Co do cholery Scott robił tu o tej porze?

Nie miałem jednak zbyt wiele czasu, żeby nad tym pomyśleć, gdyż Andrews zaledwie chwilę później, pewnym krokiem wkroczył do salonu.

– Właśnie potwierdziłem dostawę nowych bron... – stanął jak wryty, zauważając naszą trójkę. Był w niezłym szoku, a jego oczy doskonale to odzwierciedlały. – To znaczy bro... brodzików – zająkał się. – Miałem na myśli nowe brodziki. Do łazienek. No nie Will? – rozszerzył oczy, porozumiewawczo na mnie zerkając.

Co kurwa?

Tylko on mógł wymyślić coś tak idiotycznego. Ale w tym momencie nie miałem już żadnej innej opcji niż potwierdzenie jego niedorzecznej historyjki, tak aby nie wzbudzić zbędnych podejrzeń. Szczególnie u Clare.

– No tak... – zacząłem, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. – Te poprzednie były już dość... stare – dokończyłem siląc się na względną wiarygodność.

Czułem na sobie palący wzrok Clare. Jednak nie odważyłem się spojrzeć w jej stronę ani na sekundę, bo byłem w zupełności pewny, że bez problemu dostrzeże kłamstwo w moich oczach. O ile jeszcze tego nie zrobiła.

– A co to brodziki? – zainteresowała się nagle Lea, delikatnie rozładowując całą atmosferę.

– A no wiesz – zaczął lekko zakłopotany Scott. – To ta dolna część od prysznica.

– Aaa – pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ale jak byłam w łazience to wyglądały dość dobrze – dodała nieco zdezorientowana.

– No wiesz mała, wujek lubi zmiany. No nie Will? – Andrews otworzył szerzej oczy, komunikując mi niewerbalnie, żebym się z nim zgodził.

Miałem ochotę urwać mu łeb. Ale jedyne co w tym momencie mogłem zrobić to zgrywać pozory. Jednak w obliczu tak beznadziejnej wymówki to wcale nie było takie proste.

– Jasne. Wprost uwielbiam – odpowiedziałem, siląc się na uśmiech. – Wybaczcie na moment. Ale koniecznie muszę dopilnować sprawę tych brodzików – dodałem, starając się nie akcentować ostatniego słowa. A następnie popchnąłem Scotta w kierunku innego pokoju, wystarczająco odległego od salonu. Tak, aby dziewczyny, a już w szczególności Clare nie mogły niczego usłyszeć.

– Kurwa, brodziki? – zakląłem z niedowierzaniem, zatrzaskując drzwi. – Serio Andrews?

– No co! – oburzył się. – To pierwsze co wpadło mi do głowy.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, głośno wzdychając.

– Jesteś idiotą – przewróciłem oczami.

– Skąd mogłem wiedzieć, że ona też tu będzie? – spytał naburmuszony. – Niby gadasz, że nic was nie łączy, a tu proszę oglądacie sobie bajki z Leą niczym jakaś wielka szczęśliwa rodzinka.

– Jeszcze słowo – wycedziłem przez zęby.

– Oj no już się tak nie unoś, bo ciśnienie ci podskoczy – zakpił z uśmiechem. – Wracając do naszych „brodzików" – zaczął rozbawiony, ale mi jakoś nie było do śmiechu. – Riven potwierdził nową dostawę. Chłopaki mocno liczą, że się na to piszesz. Szczególnie po ostatnim incydencie, odkąd policja uważniej przygląda się wszystkim portom.

– Kiedy – spytałem bez większego namysłu.

– Planujemy wysłać ją dalej za około tydzień. Wtedy będziemy już po balu więc wszelkie emocje z tym związane trochę opadną.

Deliverance - Edevane Brothers 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz