Rozdział Dwudziesty Drugi

1.6K 160 10
                                    

Dziewczyna zbiegła boso po schodach, w ręku trzymając fioletową bluzę. Podbiegła wesoło do lodówki, wyjmując z niej sok pomarańczowy. Położyła kartonik na stół, po chwili wyciągając szklankę i wlewając do niej napój. Wyjrzała przez okno, spoglądając na zatłoczone ulice Los Angeles i zabieganych ludzi, którzy biegli w nieznanym kierunku, trzymając w rękach parasole. Gęste chmury pokrywały całe niebo, a co jakiś czas na ziemię spadały niewielkie kropelki deszczu, które po chwili przemieniły się w ogromną ulewę. Uśmiechnęła się sama do siebie, wciąż patrząc przez okno, uwielbiała deszczową pogodę.

Po krótkim czasie w progu kuchni stanęła kobieta, mierząca 170 cm wzrostu o brązowych oczach. Uśmiechnęła się promiennie do córki, która szybko odwzajemniła uśmiech. Kobieta podeszłą bliżej swojego dziecka, po czym pogłaskała je po głowie.

- Weź parasol jak będziesz wychodzić - Powiedziała opiekuńczo, po czym wręczyła jej wspomniany przedmiot.

Dziewczyna lekko kiwnęła głową, odkładając go na blat. Po chwili do końca opróżniła szklankę, po czym zarzuciła na siebie swoją bluzę, do ręki chwyciła torbę oraz parasol i zaczęła zakładać buty. Tymczasem jej rodzicielka zajęła się brudnymi talerzami, które leżały wciąż nieposprzątane po wczorajszej kolacji.

- Tata odbierze cię ze szkoły, dzisiaj kończy pracę wcześniej - Kobieta poinformowała ją, stając przed nią, w rękach trzymając porcelanowy talerz i szorując go namoczoną gąbką.

- Jasne - Nastolatka kiwnęła głową, po czym obróciła się w stronę drzwi, chwytając za klamkę. Kiedy miała już zamiar wyjść w ostatniej chwili odwróciła się. - Mamo?

Kobieta ponownie pojawiła się w korytarzu.

- Tak?

- Rick wrócił dzisiaj na noc? - Spytała, szczerze martwiąc się o brata, który od dłuższego czasu zachowuje się dość niezrozumiale dla Scarlett, biedna dziewczyna nawet nie miała o niczym pojęcia, zupełnie.

Rodzicielka uśmiechnęła się słabo, po czym podeszła do córki, zamykając ją w swoich ramionach. Kobieta pocałowała ją czule w czubek głowy, głaszcząc ją delikatnie po plecach.

- Nie, ale jestem pewna, że niedługo wróci - Mruknęła, wciąż uśmiechając się.

Scarlett kiwnęła głową, również odwzajemniając uśmiech.

- Kocham cię mamo - Powiedziała, po czym przelotnie cmoknęła ją w policzek.

- Ja ciebie też kochanie - Szepnęła kobieta, patrząc jak jej córka szybkim krokiem znika za drzwiami. Zapowiadał się tak spokojny dzień...

Patrzyłam wciąż oszołomiona w stronę brata, który uśmiechał się przerażająco. Bałam się dopuścić do siebie myśli, które wyjaśniały ostatnie wydarzenia. Bałam się uwierzyć w to, że przez cały ten czas byłam okłamywana, bałam się uwierzyć w fakt, że mój brat był szaleńcem, psychopatą... Potworem.

Poczułam, że zrobiło mi się słabo, odsunęłam się więc kawałek, wciąż siedząc na brudnej i mokrej podłodze, obok nieprzytomnej przyjaciółki. Chwyciłam się za głowę, podtrzymując się drugą ręką podłoża. Spojrzałam w stronę Madeline, zaciskając powieki, miałam ogromną nadzieję, że kiedy je otworzę okaże się, że po prostu leżę w łóżku, a to tylko zły sen. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona, podtrzymując. Podniosłam lekko głowę, zauważając przy swoim boku Luke'a, który patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

- Jak? - Wydusiłam w końcu z siebie, ponownie wbijając pusty wzrok w brata, stojącego wciąż w tym samym miejscu.

On jedynie prychnął.

Zemsta - Luke Hemmings || CompletedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz