- Co konkretnie wiesz? - zapytał miło, lekko nachylając się w moją stronę.

Potrzebowałam chwili, by dojść do siebie. Moja rozmowa z bratem uderzyła we mnie kolejny raz, raniąc wszystkie kawałki mojego już rozpadniętego serca. Co innego było myśleć o tym, a co innego wypowiedzieć na głos. Czy wtedy wszystko nie okazałoby się prawdą? Czy słowa nie pokaleczyłyby moich ust? Czy nie zdarłyby mojego gardła? Czy moje uszy dałyby sobie radę z usłyszeniem tego ponownie?

Spojrzałam na John'a. Jego oczy wierciły dziury w moim czole. Widziałam, jak z niecierpliwością czeka na moją odpowiedź. Posłał mi krótki, ciepły uśmiech, gdy zauważył, że mu się przyglądam. Jakby w ten sposób chciał dodać mi otuchy. I w pewnym sensie dodał. Słowa same zaczęły wypływać z moich ust. Powiedziałam mu wszystko, co wiedziałam. Ominęłam tylko kwestię dotyczącą mojej rodziny i naszej przeszłości. Nie byłam gotowa do tego wracać. Już dawno chciałam wyprzeć to z pamięci. 

Widziałam, jak chłopak przygląda mi się z zainteresowaniem. Jego mina nic mi nie mówiła. Stał się na moment jedną wielką zagadką, a ja nie miałam siły rozwiązywać kolejnej. Po prostu patrzył na mnie pusto, śledząc wzrokiem każdy cal mojej twarzy. A ja mówiłam. Słowo za słowem, wydobywało się z moich ust. I mimo lęku, czułam jak ciężar, który trzymałam na swoich barkach, lekko opadł. 

- Wow - powiedział, gdy skończyłam - To okropne.

Pokiwałam głową, zgadzając się z nim. Barman podszedł do nas, pytając, czy chcemy coś jeszcze. Nie musiałam długo się zastanawiać. Kolejny kieliszek zdawał się być dla mnie teraz wybawieniem.

- Wiesz dlaczego... - zaczęłam niepewnie, czekając aż chłopak za barem naleje nam alkoholu - Wiesz może co się wtedy stało? Z tą kradzieżą i ze wszystkim?

Bałam się na niego spojrzeć. Nie byłam w stanie spotkać się z rozczarowaniem. W końcu doszliśmy do momentu, który był dla mnie tak ważny. Do tego, czego tak naprawdę chciałam od John'a. Miał uzupełnić luki w tej historii, pomóc mi ją zrozumieć i poukładać.

Patrzyłam na dwa kieliszki, które zostały przed nami ustawione. Przezroczysta ciecz niemal do mnie krzyczała, bym dała już sobie spokój. Ale niewiele myśląc wypiłam zawartość, widząc kątem oka, jak John robi to samo.

- Wiem - odpowiedział cicho, po długiej chwili.

Moje oczy nieco się powiększyły. Ulga zalała moje ciało. On wiedział.

- Powiedz mi, proszę - powiedziałam, niemal błagalnym tonem, odwracając się w jego stronę.

Nerwowo błądziłam wzrokiem po jego twarzy. Nie chciałam nawet myśleć, co byłoby gdyby się nie zgodził. Musiałam wiedzieć. Teraz.

- Dobrze - odpowiedział.

Odetchnęłam z ulgą, czując ogromną wdzięczność. Był moją deską ratunku. Nie pałałam do niego sympatią, a on chciał mi pomóc. Tak po prostu i naturalnie. Przez jedną, krótką chwilę niemal chciałam rzucić mu się na szyję. 

Czekałam z niecierpliwością, aż zacznie mówić. Widziałam, jak rozglądał się dookoła, jakby szukał odpowiednich słów. Nie chciałam go pospieszać. Teraz liczyło się tylko to, co on wie i mogłam czekać na to nawet kolejne godziny.

- Wilson był z pewną dziewczyną - zaczął - Byli ze sobą od lat. Molly była jego oczkiem w głowie, wszystkim. Miała piękne, długie, rude włosy i jasną karnację. Nieziemskie nogi do nieba i świetną figurę. Do tego zdawała się być niebywale inteligentna - potrząsnął głową, jakby wspomnienie dziewczyny coś w nim obudziło - Byli dla siebie stworzeni. Oni przeciwko całemu światu. Uzupełniali się niebywale, nie mieli sobie równych - zatrzymał się na chwilę - Aż William nie postanowił się nią zainteresować.

Otworzyłam szeroko oczy, kręcąc głową. Nie mogłam uwierzyć, w to co mówił. Jak to mój brat zainteresował się dziewczyną swojego przyjaciela? Przecież to niedorzeczne. Starałam się opanować swój nierówny oddech, ale miałam wrażenie, że John i tak to zauważył.

- Na początku tylko się z nią widywał. Niby przypadkiem, mimochodem. A później podobno się zakochał - zaśmiał się nieprzyjemnie pod nosem - Molly była niesamowicie cwana. Miała w sobie tyle samo dobra, co i zła. Jak się okazało, szybko owinęła go sobie wokół palca. Wymyśliła plan kradzieży i zaczęcie wspólnego życia daleko stąd. 

Wszystko we mnie wariowało. Tak wiele scenariuszy przewidywałam. Zdawało mi się, że mam w głowie każdą możliwość. Ale tego nie spodziewałam się nawet przez moment. Nie mogłam uwierzyć, że chodzi o dziewczynę. Że mój brat był w stanie zrobić coś takiego z miłości.

- Najgorsze w tym wszystkim, Jenny - widziałam, jak smutno się we mnie wpatruje - Jest to, że Harry postanowił się tobą zainteresować, by zemścić się na William'ie.

Cała zesztywniałam. Świat się zatrzymał, a ja nie potrafiłam oddychać. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To nie mogła być prawda.

- Przykro mi - kontynuował - Jesteś taką wspaniałą dziewczyną. A on tylko chciał cię wykorzystać i zranić, by odwdzięczyć się za to co zrobił mu twój brat - chwilę smutno na mnie patrzył - Mówiłem ci już, Harry to straszny człowiek. Kto wie do czego może być zdolny.

Nadal miałam poczucie, że w pomieszczeniu zaczyna brakować tlenu. Patrzyłam wielkimi oczami na John'a i miałam ochotę zwymiotować. Wszystkie jego słowa były jak ciosy prosto w brzuch. Miałam wrażenie, że nic nie jest już w stanie mnie zranić, ale się przeliczyłam. John zniszczył mnie doszczętnie. Chciałam cofnąć czas. Nigdy nie dowiedzieć się tego, co teraz wiedziałam. Chciałam móc wrócić do domu i rzucić się w ramiona William'a, który nie ma nic wspólnego z nielegalnymi walkami, a lada moment będzie wracał na studia. 

Niemal poczułam smak ust Harry'ego. Dotknęłam odruchowo opuszkami palców swoich warg. Mój żołądek się ścisnął, a cała jego zawartość zaczęła mi ciążyć. Nie byłam nikim szczególnym, tylko powodem by zaspokoić swoją żądzę zemsty. Nigdy wcześniej nie czułam się gorzej. 

________________________________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤 I dziękuję 🖤

LOST (ZAKOŃCZONE)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن