Rozdział II

44 3 0
                                    

  

"Unconditional, unconditionally
I will love you unconditionally
There is no fear now
Let go and just be free
I will love you unconditionally"


   Grace Artley, właśnie skończyła dyżur. Wyszła właśnie ze szpitala, dokładnie tym samym wyjściem którym dziś rano wchodziła. Zrobiła kilka kroków, w końcu jednak zatrzymała się. Obserwowała przez chwilę gwieździste niebo. A, tego dnia było pełne gwiazd. Stała tak przez chwilę zupełnie nie przejmując się niczym, a przede wszystkim nikim. Choć to od zawsze miała w zwyczaju. Była zamyślona.
- Hej! - Grace z zamyślenia wyrwał głos Angeliny.
- Hej - odpowiedziała.
- Piękne to niebo - powiedziała Ellis, także patrząc w górę. Grace spojrzała na nią. - Najbardziej lubię noce, gdy widoczne są gwiazdy. A, księżyc jest w pełni. Nazywam je magicznymi - wyznała lekarka. Grace uśmiechnęła się. Na chwilę nastała cisza, obie stały zapatrzone w niebo. Angelina trąciła lekko Grace. Co od razu przykuło jej uwagę.
- Teraz twoja kolej - powiedziała.
- Kolej na co? - zapytała Artley.
- Opowiedz coś o sobie - Grace spojrzała w niebo, po czym znów na Angelinę Ellis. - Ale może najpierw udamy się gdzieś? Bufet co prawda już zamknięty, ale znam fajny bar ulicę dalej.
Zanim Grace zaczęła coś mówić, zadzwonił telefon Ellis. Ta przeprosiła odeszła na bok i odebrała komórkę.
- Przepraszam cię, ale musimy przełożyć nasze spotkanie na jeszcze kiedy indziej. Właśnie dowiedziałam się że mój narzeczony wrócił do domu i wiesz... Mam nadzieję że rozumiesz - powiedziała.
- Jasne, rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć - Grace uśmiechnęła się, Angelina także.
- Do jutra - Ellis powiedziała, Grace tylko pokazała jej cześć nic nie mówiąc.

   Grace zaczęła kolejny dzień pracy, jak to mówią kolejny dzień - kolejne wyzwanie. Doktor Artley miała dziś swój pierwszy dzień na oddziale. Nie miała wielu pacjentów dlatego, praktycznie cały dzień spędziła na konsultacjach i tym podobnym sprawach. Nie był to męczący dzień, jednak lekarka postanowiła zrobić sobie przerwę. A, tak całkowicie przy okazji pozwiedzać szpital. Mimo wszystko było to ważne. Od tego czy by się zgubiła mogło zależeć życie pacjenta.     
  
   Poszła więc do bufetu, zamówiła coś do jedzenia wzięła je na wynos. Po czym usiadła na ławce w małym skwerku, znajdującym się przed szpitalem. Obserwowała ludzi wokół. W końcu zauważyła niedaleko znajomą twarz - była to Angelina, siedziała na ławce w oddali z twarzą schowaną w rękach. Grace pomyślała że dopiero musiała przyjść ponieważ przecież by ją zauważyła. Młoda chirurg wstała i ruszyła w stronę pediatry. Zatrzymała się kilka metrów przed ławką, stała na przeciwko Angeliny. Ta po chwili dopiero zauważyła że ktoś przed nią stoi. Na twarzy Grace pojawiły się dołeczki. - Cześć - powiedziała.
- Hej, wybacz nie zauważyłam cię - odrzekła lekko wycierając policzki które były nieco mokre.
- Nie szkodzi - powiedziała Grace. - Można się dosiąść?
- Oczywiście - Angelina uśmiechnęła się. Grace usiadła spojrzała na nią lekko podejrzliwym wzrokiem. Przez chwilę milczały.
- Przepraszam że tak jem sama - ciszę przerwała Artley, która jadła swą sałatkę wziętą w bufecie na wynos.
- Co? - Ellis spojrzała na nią pytająco.
- Po prostu głupio mi że sama zajadam się tą sałatką - powiedziała Artley, Angelina zaczęła się śmiać. Grace uśmiechnęła się.
- Ale jeśli chcesz chętnie się podzielę. I tak niezbyt mi smakuje, bo nie przepadam za brokułami - wyznała. - Zawsze smakują mi jak trawa. Angelina znów zaczęła się śmiać.
- Jadłaś trawę? - zapytała Ellis.
- Jasne, określam ją mianem przysmaku z dzieciństwa - Grace zaczęła się śmiać. Angelina wraz z nią. Po chwili jednak śmiechy ustały i znów zapadła cisza.
- Wszystko w porządku? - zapytała Artley. Ellis spojrzała na nią i westchnęła. - Trudni pacjenci?
- Gorzej, narzeczony - odrzekła. Artley zrobiła minę pokazującą że rozumie.
- Wyobraź sobie że wczoraj w nocy oświadczył mi że za trzy dni znów wyjeżdża. Chociaż to miał być już ostatni raz. Miał wrócić tu i żyć ze mną - po policzku pociekła jej łza, Grace patrzyła jej prosto w oczy.
- On tego nie rozumie że ja go bardzo kocham i  zawsze gdy wyjeżdża się o niego cholernie boję. Bo pewnego razu on może już nie wrócić - Grace patrzyła na nią, Angelina zaczęła płakać.
   Artley nic nie powiedziała tylko odstawiła pudełko z jedzeniem na bok i delikatnie położyła rękę na jej kolanie.
- Może spróbuj z nim porozmawiać - powiedziała Grace. - Powiedz mu to wszystko co mi powiedziałaś. Może zrozumie i zmieni zdanie. Angelina spojrzała na nią. W jednej chwili zadzwonił do doktor Ellis telefon. Po kilku chwilach także do doktor Artley. Właśnie przywieziono pacjentów po wypadku samochodowym i potrzebni są chirurdzy.
Szły razem, jednocześnie przeglądając wysłane do nich dokumentacje medyczne pacjentów których miały operować.
  
   Nie wiedzieć czemu los chciał że skończyły o tej samej porze. Wyszły razem z bloku, a jako że skończyły dyżur. Grace zaproponowała aby to dziś wyszły razem gdzieś. Angelina początkowo odmówiła jednak ostatecznie dała się namówić. Szły właśnie korytarzem w stronę pokoju socjalnego. Nagle Ellis zatrzymała się i obserwowała mężczyznę w oddali. Grace również zaczęła na niego patrzeć. Facet był lekarzem, był ubrany w niebieski scrubs. Ten mimo iż stał tyłem to na chwilę odwrócił się i zauważył Angelinę. Uśmiechnął się do niej i zaczął iść w jej kierunku. Ta stała jak gdyby zobaczyła ducha.
- Niespodzianka, kochanie - odrzekł.
- Nie powinieneś pracować. Miałeś odpoczywać bo za trzy dni wyjeżdżasz - była w szoku. Grace obok nich, aby uniknąć niezręczności patrzyła w podłogę.
Mężczyzna uśmiechnął się, to był chyba najszerszy, a zarazem najszczęśliwszy uśmiech na świecie.
- To jest właśnie ta niespodzianka. Skończyłem z misjami - wyznał. Angelina rzuciła mu się w ramiona i pocałowała go.
- Spokojnie! Nie chce umrzeć przez uduszenie przez własną przyszłą żonę - zaśmiał się, spojrzał kątem oka na Grace która przyglądała się im, uśmiechając się. Ellis na reszcie puściła go, jednak złapała go za rękę.
- Przepraszam że pani była świadkiem tej sceny. Christopher Stevens, jestem neurochirurgiem  - powiedział.
- Nie szkodzi! Grace Artley. Chirurg - odrzekła i podali sobie ręce na powitanie.
- Słyszałem o twojej operacji, to niesamowite w tak młodym wieku mieć takie osiągnięcie - powiedział, a Grace przypomniała sobie o operacji którą miała zaraz pomóc przeprowadzić.
- Dzięki - odrzekła. - Miło było poznać, ale muszę już iść. Cześć.
- Cześć - odpowiedzieli razem. Rzeczywiście ja także zapomniałam, do zobaczenia później Chris - Ellis pocałowała go w policzek i wręcz pobiegła za Grace.

   Grace czekała na taksówkę, stała przed szpitalem. Był wieczór, ta stała jednocześnie gapiąc się w niebo. A, tego dnia było przejrzyste. Wyglądało zupełnie jakby jakiś artysta chwycił pędzel i przejechał nim po płótnie. Gdy nagle doszły do niej dźwięki z otoczenia, zauważyła że ktoś obok niej stoi.
- Już po pracy? - zapytała Angelina, gdy Grace na nią spojrzała.
- Tak - odpowiedziała krótko. - A, ty?
- Ja też - Angelina uśmiechnęła się. - Masz jakieś plany?
- A, ty? - Grace odpowiedziała pytaniem.
- Nie mam. Dlatego chcę abyś poszła ze mną w pewne specjalne miejsce - powiedziała.
Grace spojrzała na nią niepewnie.
- Zgadzasz się? - zapytała.
- Chyba nie wypada mi odmówić - odpowiedziała Artley.
Ellis uśmiechnęła się.
- Ale najpierw do bufetu, po jakieś jedzenie - powiedziała po czym cofnęły się ku wejściu do szpitala.

   Zabrały ze sobą jedzenie. Po czym wjechały windą na najwyższe piętro. Szły korytarzem który wyglądał jak ten stereotypowy szpital. Ten o trupio białych ścianach. Znacznie różnił się on od reszty budynku. Grace nie wiedząc dokąd jest prowadzona po prostu szła za Angeliną, w między czasie rozglądając się po miejscu w którym się znalazła. Idąc na podłodze zobaczyła nadpalony rysunek. Zatrzymała się na chwilę, podniosła go. Był to rysunek narysowany kredkami przez dziecko. Przedstawiał rodzinę i dom. Gdy Grace podniosła głowę zauważyła że stoi pośród korytarza zupełnie sama. Spojrzała w dal, widocznie Angelina zauważyła że jej nie ma.
- Chodź - podeszła do doktor Artley i złapała ją za rękę. - Chyba się nie boisz? - zażartowała. Zauważyła rysunek w drugiej dłoni lekarki.
- Co to? - zapytała.
- Rysunek - pokazała jej. Tej niemal od razu zszedł uśmiech z twarzy. Uśmiechnęła się jednak po chwili. - Autor tego dzieła na pewno kiedyś będzie światowej sławy artystą. Przepiękny jest ten rysunek - powiedziała. - Ale już chodźmy! - powiedziała zaciskając mocniej swoją dłoń na dłoni doktor Artley po czym pociągnęła ją, zupełnie jakby były dziećmi i bawiły się w jakąś zabawę.
Gdy dotarły do krańca korytarza weszły do małego pomieszczenia, znajdowała się tam drabinka. Natomiast nad nią klapka. Weszły po tej drabince. Po otwarciu drzwiczek, lekarki stały na dachu szpitala. Grace rozejrzała się, uśmiechnęła się do Angeliny nic nie mówiąc. Ta możliwe że nawet tego nie zauważyła. Ponieważ nie wiele myśląc oddaliła się o kilka kroków i zdjęła z siebie białą koszulę którą miała na sobie i położyła na podłożu tak aby mogły usiąść. Obok natomiast postawiła zakupionego wcześniej jedzenie. Gdy to zrobiła wróciła do Artley, stanęła przed nią i chwyciła za obydwie ręce. Potem pociągnęła delikatnie za dłonie, tak aby Ellis prowadziła i skierowały się w stronę ich siedziska - poplamionej już białej koszuli. Usiadły. Po kilku chwilach na dachu szpitala dało się odczuć temperaturę jaka obecnie panowała mimo późnej wiosny. Grace zauważyła to, mimo iż była ubrana w swój czarno - szary płaszcz sięgający do pasa.
- Zimno Ci - stwierdziła Artley, zauważywszy iż jej towarzyszka jest w samej koszulce.
- Nie - odpowiedziała krótko. Jednak Grace odsunęła się lekko i zdjęła z siebie płaszcz. Przykryła nim siebie i Angelinę. Po tym każda otworzyła swoje jedzenie, zaczęły jeść, co jakiś czas śmiały się ale w tym wszystkim przyglądały się gwiazdom.
W pewnej chwili Angelina objęła ręką Grace, jednocześnie opierając swoją głowę na jej ramieniu. Ta druga również ją objęła.
- Tak właściwie to dlaczego się do nas przeniosłaś? - zapytała w pewnym momencie Ellis.
Grace westchnęła. - Zależy mi aby się rozwijać, a tutaj mam takie możliwości.
Doktor Ellis uśmiechnęła się, zupełnie jakby nie szczerze. Jakby nie była przekonana.
- Ja się tu przeniosłam ponieważ moja mama załatwiła mi tu miejsce - wyznała.
Grace odpowiedziała uśmiechem. Na chwilę zaległa cisza. Doktor Ellis położyła się na kolanach doktor Artley.
- Długo jesteście parą z Christopherem? - zapytała chirurg.
- Równo sześć lat - powiedziała krótko. - Poznaliśmy się jeszcze na studiach, studiowaliśmy na jednej uczelni. Artley przytaknęła jej kiwając głową. Po czym sama się położyła, obok Ellis.
   Przykryte dość cienkim płaszczem  obserwowały gwieździste niebo dopóki nie zasnęły. Leżały tak nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi. Mimo iż znały się kilka dni były dla siebie tak bliskie jakby znały się całe życie.



Wielkie przepraszam! Ale przez pomyłkę wstawiłam nie ten rozdział co trzeba, a mianowicie ostatnio wstawiłam trzeci rozdział zamiast tego czyli drugiego. Wybaczcie mi kochani. W ramach tego w środę zamiast jednego rozdziału wyjdą dwa.

Maybe In Another Universe Where stories live. Discover now