Dyszałam, parkując przed domem. Napięcie zaczęło wzrastać. Nie do końca czułam się gotowa na konfrontacje z bratem, ale wiedziałam, że jeśli nie teraz, nie odważę się już nigdy.

Wyszłam z auta i na drżących nogach udałam się w stronę drzwi wejściowych. Wszystko we mnie wariowało. W głowie powtarzałam sobie w kółko, że to nie prawda, że zaraz wszystko się wyjaśni. To tylko zwykła, głupia pomyłka.

Powoli weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła. Może miałam nadzieję, że gdzieś go zobaczę? Szłam w stronę salonu, aż w końcu zamarłam. Siedział na kanapie, wpatrując się pusto w moją stronę. Czułam, jak grunt osuwa się spod moich nóg.

- Proszę, powiedz że to nie prawda - wydusiłam, patrząc w jego brązowe oczy.

Wiedział, o co mi chodzi. Od początku wiedział, dlaczego wróciłam do domu. Nie mogłam już dłużej zaprzeczać sama sobie.

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się we mnie smutno, bez żadnego słowa. Cisza zaczęła mi nieprzyjemnie ciążyć. Atmosferę można byłoby ciąć nożem.

- Jen... - zaczął, podnosząc się z sofy.

Cała w środku drżałam. Nogi miałam, jak z waty. Chciałabym by wszystkiemu zaprzeczył. By mnie przytulił i z wyrzutem zapytał, jak w ogóle mogłam tak pomyśleć. Ale nie, on stał smutno przede mną i z pustym wzrokiem błądził po mojej twarzy.

- Powiedz mi, że to nie prawda! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.

Echo moich słów obiło się o ściany domu. Miałam wrażenie, że wszystko zadrżało, a może to tylko ja trzęsłam się coraz bardziej.

Spuścił wzrok i pokręcił delikatnie głową. Miałam ochotę pobiec do niego i go uderzyć. Miałam ochotę rozwalić wszystko, co się dało. Nie mogłam znieść złości, która mnie ogarniała.

- Jenny, nie rozumiesz - odparł twardo.

Pokręciłam głową, niedowierzając. Para niemal buchała z moich nozdrzy.

- To mi to kurwa wytłumacz! - wykrzyczałam.

Uniósł wzrok do góry, jakby szukał odpowiednich słów. Nie miałam siły dłużej czekać. Musiałam wiedzieć. Musiałam wiedzieć, co się działo.

- Usiądź - wskazał na fotel tuż obok mnie.

Wystawiłam palec wskazujący w jego stronę i mocno tupnęłam nogą.

- Nie będę siadać, William! Powiedz mi o co chodzi! - mój ton wciąż był podniesiony.

Nogi mi się trzęsły i nie byłam pewna, czy za moment nie upadnę. Cisnęłam piorunami w jego stronę, trzymając się ostatkiem sił.

- Muszę spłacić dług - ledwo usłyszałam jego głos.

Myślałam, że nie mogę już czuć się gorzej, ale poczułam. Ledwo trzymałam się na gruncie.

- Jaki dług, William? - zapytałam drżącym głosem.

Widziałam, jak trudno jest mu się w sobie zebrać. Jak ciężko zaczął oddychać. Błądził wzrokiem po pomieszczeniu, jakby chciał odnaleźć gdzieś ratunek. Powoli usiadł na kanapie, układając łokcie na kolanach.

Przyglądałam mu się uważnie, czekając, aż cokolwiek odpowie.

- Kilka lat temu walczyłem - wyznał pustym głosem - Pamiętasz, jak ojciec wpadł w hazard? Jak jedliśmy sam makaron, bez ani jednego dodatku? Jak robiłem ci kanapki, a sam nic nie jadłem? Gdy przyszedł komornik, który prawie odebrał nam dom?

Czułam, jak pieką mnie oczy. Wspomnienia tamtych chwil, otuliły moje ciało, niemal łapiąc mnie w sidła smutku. Nie lubiłam do tego wracać. Jak tylko mogłam wypierałam to z pamięci.

Powoli jednak zdecydowałam się usiąść na fotelu. Przytrzymywałam się dłońmi podłokietników, gdy siadałam.

- Nie miałem wyboru, Jen. Musiałem pójść do pracy. Musiałem o nas zadbać. Zadbać o ciebie - uniósł na mnie swój ciężki wzrok - Przyjęli mnie do warsztatu... Tam poznałem Wilson'a. Miał problemy w domu i potrzebował pieniędzy niemal tak samo, jak ja. Nie wiem kiedy się do siebie zbliżyliśmy i znaleźliśmy w sobie ostoje. Wiedziałem, że w każdej chwili mogę na niego liczyć. Harry dobrze się bił i chodził na boks od lat... Nie pamiętam jak dokładnie poznał tych ludzi. Nie wiem jak się w to wpakował, ale zaproponowali mu walki. Od razu pomyślał też o mnie.

Nie potrafiłam oddychać. Każde jego słowo było, jak kolejny sztylet w moje serce. Chciałam by przestał mówić. Chciałam by to wszystko okazało się tylko koszmarem, z którego zaraz się obudzę.

- Nigdzie nie zarobiłbym tylu pieniędzy, jak tam. Gdyby nie te walki, Jenny, nie wiem co by się z nami stało... Byliśmy młodzi, ludzie chętnie nas oglądali. Rzadko kiedy bierze się niepełnoletnich chłopaków - zamilkł na chwilę - Nigdy nie studiowałem, Jen. Wyjechałem, bo musiałem uciec. Zrobiłem, coś cholernie złego i nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak jest mi za to wstyd.

Potrzebowałam oddechu. Miałam wrażenie, że w pomieszczeniu zaczyna brakować tlenu. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, co mówił William. Nigdy nie zauważyłam nic, co mogłoby wskazywać, że prowadzi jakieś inne życie. Że coś przed nami ukrywa.

- Co zrobiłeś? - ledwo wypowiedziałam te słowa.

Szukałam w jego twarzy ostatniej cząstki mojego brata. Cały mój świat w jednej chwili runął. Nie wiedziałam, kim był człowiek, który siedział przede mną. Chociaż bardzo chciałam go rozpoznać, nie potrafiłam.

- Okradłem ich - niemal wyszeptał - Okradłem i wyjechałem.

Moje oczy się powiększyły. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak to ich okradł? Przecież on nie mógł czegoś takiego zrobić.

Analizowałam w głowie wszystkie rzeczy, o których się dowiedziałam. William karmił nas za pieniądze, które wywalczył jak zwierzę na ringu. Nigdy nie chodził na studia, po prostu uciekł jak ostatni tchórz. Był złodziejem. I przez całe życie mnie okłamywał. On, dla którego szczerość była tak ważna.

- Nie mogę w to uwierzyć - wydusiłam, drżącym głosem - Nie mogę uwierzyć, że przez ten cały czas mnie okłamywałeś.

Powoli wstałam, ledwo trzymając się na nogach. Czułam jak coś ściska nieprzyjemnie moje gardło. Czyjeś macki zacisnęły się na nim kurczowo i nie chciały puścić.

- Nie wiem kim jesteś, William - powiedziałam, spoglądając ostatni raz w jego błyszczące oczyma - Człowiek, którego znałam nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Ale ten człowiek przecież nie istnieje.

Po tych słowach odwróciłam się i odeszłam. Czułam jak się duszę, gdy wyszłam na zewnątrz. Przykucnęłam, chowając twarz w dłoniach. Łzy niemal same wypłynęły z moich oczu. Cały świat runął.

____________________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤  Mam nadzieję, że rozdział dostarczył Wam emocji

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now