Prolog

53 4 0
                                    

Zawsze chciałam być taką córką, jaką mama sobie wymarzyła. Chciałam być dość dobra, by spełnić jej oczekiwania, które z biegiem lat stawały się coraz wyższe. Od najmłodszych lat, to ja musiałam mieć najwyższą średnią ocen, czy chociażby najszybciej nauczyć się czytać. Nigdy nie protestowałam, przecież byłam jej coś winna, prawda? To ona samotnie mnie wychowała i zawsze miałam wszystko czego potrzebowałam. Miałam szczęście.

Z czasem jednak coraz ciężej było mi osiągnąć perfekcje. Momentami popełniałam błędy, odsłaniałam swoje paskudne wnętrze. Postanowiłam więc założyć złotą maskę, która miała udawać mą prawdziwą twarz. Mama była zadowolona, właściwie każdy był. Mało kto znał moją prawdziwą wersję, nawet ja nie byłam w stanie stwierdzić jaka ona faktycznie była. Jedynie gdy byłam sama, nie musiałam nikogo udawać.

-Nicole!- usłyszałam głos matki z kuchni na dole. Zgasiłam papierosa o popielniczkę na balkonie. Weszłam do środka mojej sypialni i udałam się do drzwi. Zbiegłam po marmurowych schodkach najszybciej jak umiałam. Mama nie lubiła długo czekać. Weszłam do jej gabinetu. Do gabinetu najlepszej psycholog w stanie Vermont, Elizabeth Miller.                                                                 -Ile mogę na ciebie czekać?- no tak, przecież dwie minuty to za długo. Ledwo powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. Nie chciałam być bezczelną gówniarą.                                                         -Przepraszam, odrabiałam lekcję.-skłamałam. Gdyby dowiedziała się, że palę zapewne wyrzuciłaby mnie z domu. Czysta hipokryzja, sama wypalała kilka papierosów dziennie. - Czy to coś ważnego?                                                                                                                                                                           -Dyrektor Davis do mnie dzwonił.-serce zabiło mi mocniej. Nie przypominałam sobie jednak żadnych rzeczy o które mógłby mnie oskarżyć.                                                                                                       -Ach tak? I co mówił?                                                                                                                                                             -Jutro oprowadzisz nowego ucznia po szkole.- gdy wypowiedziała te słowa odetchnęłam z ulgą. Gdybym wiedziała kto będzie tym "nowym uczniem" nigdy bym tak nie zareagowała.

Like a stormy skyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant