Policja włącza myślenie w nieodpowiednich momentach

99 11 45
                                    

W poprzednim rozdziale :
Ciężkimi sposobami w końcu udaje nam się wyjść samochodu. Zaliczyłem nawet romantyczny moment z Cole i byłby od dłuższy, gdyby nie Ronin - menel że swoimi krzykami i niechęcią do puszczenia Zane. Myślał, że jeśli będzie trzymał się go za nogę to uda mu się wyjść pomiędzy szczelinami. On to serio jest głupi. Na szczęście mój luby go wyciągnął sprawnym, jednym ruchem. Naprawdę ktoś się jeszcze zastanawia dlaczego na niego lecę? Nie dość, że miły (a przynajmniej miły dla mnie, bo dla Jay'a niezbyt i super. Niech tak trzyma). W między czasie zaliczyłem coś na wzór sprzeczki z rudym i moją wredną siostrą przez co ja zostałem kierowcą! I dobrze, bo jestem lepszy niż ona i przynajmniej nie zasypiam za kółkiem jak ona.
A co jeszcze?
A tak policja nas goni. W sumie od tego powinienem zacząć.

Naciskam więcej gazu, kiedy wychodzę zza zakrętu, pisk opon i turkot silnika przeszywa nas na wskroś, ale podoba mi się ten dźwięk. Widzę, że Nyi również sądząc po jej istnie psychopatycznym wyrazie twarzy. Obydwoje jesteśmy na tym punkcie zdrowo rąbnieci. Co się dziwić skoro nasz stary jest uzależniony od szybkiej, niebezpiecznej jazdy, a on nas uczył kierować? Jak tu nie kochać stanu, kiedy nie wiesz czy nie przejedziesz jakiegoś kidosa na pasach, bo chuj miał wzrok wlepiony w komórkę. W pełni zasłużyły sobie na to, tylko prawo nie podziela naszego zdania, dajac im jeszcze pierwszeństwo na pasach.

-Kai - zaczyna Zane po raz któryś, a ja któryś raz wyłączam mózg by nie słyszeć paplaniny o tym ile to już przepisów złamałem. Oczywiście, że widzę te spierdolone znaki na drodze, ale ja je jawnie ignoruje.

A w ogóle mamy poważniejsze problemy niż nieprzestrzeganie znaków, bo słyszymy syreny policyjne tuż za nami. Tak łapią nas, a raczej próbują. Nie uchwycą ani nas, a tym bardziej mojej zajebistości.

-Kai, kurwa! - tym razem krzyczy Jay - Ja nie mam pasów tutaj! - skręcam jak najbardziej gwałtownie się da i słyszę jak coś się przewraca tam z tyłu - KAI NIE JESTEM WORKIEM ZIEMNIAKÓW

-JAY NIE DRŻYJ MI SIĘ DO UCHA! - wrzeszczy Cole, zatykając uszy.

Tak może ustawiłem sobie lusterka tak, by dobrze móc widzieć jego twarz. Nie przeraża go moja jazda, jak w przeciwieństw do Lloyda.

Widzę kontem oka, jak Ronin klepie się po swojej długiej, skórzanej kurtce, zanim się zapytam się go o to, driftem skręcam w wąska uliczkę, gdzie po jednej stronie stoją zaparkowane samochody. Ja dwoma kołami znajdują się na chodniku i widzę, jak niektórzy przechodni odskakują przerażeni. Policja ciągle nie chce nam odpuścić. Jest nawet bliżej niż chcielibyśmy, słyszymy też jak z walkie - talkie mówią o tym.

-Co ty odwalasz?

-Szukam czegoś... - opowiadaj wymijająco - A mam!

Wyjmuje z jednej kieszeni... Granat?

-RONIN! - wrzeszczy na cały głos Zane - ODSTAW TO

-Jak sobie życzysz - uśmiecha się zadziornie.

-Co on robi bo nie widzę?! - pyta Jay.

Wyjmuje zawleczkę, otwiera drzwi i wyrzuca je jednym sprawnym ruchem na drogę. Ja w tym momencie wyciskam z samochodu jeszcze więcej i ruszam prostą drogą, ciesząc się, że nie ma żadnego zakrętu , bo wtedy musiałbym ciutkę zwolnić, a takie zwolnienie spowodowałoby, że eksplozja by nas dorwała. Jesteśmy na dosyć wąskiej drodze. Jedna połową zajmuje zaparkowane samochody.

-Czy to był granat?! - krzyczy Nya, wlepiając wzrok w szyby.

I wtedy jako odpowiedź dostaje wybuch pyły?

Szarego dymu?

Co to kurwa jest?

-Serio myśleliście, że nas wysadzę? - kpi Ronin - To granat dymny idioci

Kai i zmontowana ekipa totalnych pojebówWhere stories live. Discover now