22. Przepaście pomiędzy nami

40 8 1
                                    

Kolejne drzewa zostawialiśmy za sobą, a ja cały czas nie mogłam nacieszyć się ich pięknem. Byłam naprawdę pod wrażeniem tutejszej natury.

Chyba bardziej zwracałam na nią uwagę przez chęć odcięcia... Tak w sumie wobec wszystkiego, co było trudne. 

Czyli od wszystkiego, co się teraz działo. 

W każdym razie już rozumiałam, co Zuchon miał na myśli mówiąc, że wcześniejsze tereny były opuszczone, niebezpieczne. Pojęłam to dopiero wtedy, kiedy uderzyło mnie prawdziwe piękno narnijskich lasów. Najbardziej podziwiałam różnorodność, jaka tu panowała. Spotykaliśmy różne rodzaje drzew - wszystkie dostosowały się do życia w jednym klimacie i tym samym cyklu. To naprawdę imponujące.

- Ale... traktujecie mnie poważnie, prawda? - między karłem a dziewczynami toczyła się przyjemna rozmowa, która wprowadzała wszystkich w dobry nastrój. Usłyszałam chichoty. Ja także żywo się zaśmiałam. Miło było podróżować w takim nastroju. Nie musiałam patrzeć na Piotra, by być pewnym, że także się uśmiecha, a po wczorajszych wydarzeniach nie było to takie oczywiste. Na Edmunda też rzuciłam okiem. Szedł na samym końcu. Czułam się naprawdę bezpieczna, wiedząc, że pilnuje moich pleców. Jego kąciki uniosły się jeszcze wyżej, gdy nasz wzrok się spotkał. Poczułam, jak humor poprawia mi się jeszcze bardziej, a także jak w brzuchu czuje przyjemne ciepło. Złapałam się na tym i pozwoliłam sobie na cieszenie się tą chwilą. To była krótka interakcja, ale pozwoliła mi na moment zapomnieć o...

No właśnie.

O tym wszystkim, co złe.

I dziwne.

Rano obudziłam się naprawdę skołowana i dość obolała. Czułam się, jakbym całą noc w rzeczywistości nie zmrużyła oka, a jedynie kontynuowała wyprawę.

Wyprawę pieszą i niezwykle męczącą.

Przy porannym obmyciu dostrzegłam dziwne przetarcia na nogach. Nie miałam pojęcia, skąd się wzięły - czyżby w walce z wilkami zahaczyłam gdzieś o drzewo? Jakieś krzewy? A może obtarłam się o drewno na łódce? Nie wyglądało to w jakikolwiek sposób poważnie, więc postanowiłam to zignorować i nawet nie powiedziałam o tym nikomu. Nie potrafiłam jednak przejść tak obojętnie wobec faktu, że we włosach znalazłam zaplątany liść. Wczoraj podróżowaliśmy na łodzi, więc ciężko w ogóle byłoby mu się tam dostać. Głównie znajdowaliśmy się na otwartej przestrzeni, chociaż faktem jest, że czasem były nad nami jakieś drzewa. Myślę jednak, że gdyby coś było w moich włosach, ktoś by to na pewno zauważył i mi o tym powiedział. W dodatku ten mały listek przypominał mi coś... Byłam pewna, że już go gdzieś widziałam. Macałam go pomiędzy palcami. Ta struktura też była dla mnie znajoma. Nawet zapach. To takie dziwne. 

I to poczucie we mnie, którego nie byłam w stanie wyjaśnić...

I wtedy doszło do mnie, że widziałam go w śnie. Tańczące drzewa były odziane właśnie w takie liście.

Patrzyłam na tą małą zieleń z takim zaskoczeniem, jak chyba nigdy dotąd nie spoglądałam w życiu. Od razu się spociłam i chciałam szukać jakiegoś wyjaśnienia. Czułam nerwowe ciepłe wszędzie, a moje wnętrzności wibrowały. Wielka gula pojawiła się w moim gardle. Poczułam smak żółci.

No nie tak chciałam rozpoczynać kolejny poranek w tej krainie.

Byłam pewna, że potrzebowałam, wręcz łaknęłam logicznego wyjaśnienia.

To był sen. Jestem pewna. Przecież nie pomyliłabym jawy z wyobrażeniem mojej głowy. To brzmi irracjonalnie.

Prawda?

Żywot NiezwyciężonejWhere stories live. Discover now